czwartek, 23 maja 2013

Rozdział 14: Śpiączka


Na wstępie chciałam powiadomić, że zorientowałam się, że w komentarzach nie było opcji "anonimowy", ale teraz już to zmieniałam:) Mam nadzieję, że będzie teraz więcej komentarzy:)
Dedykacja, dla wszystkich anonimków, które będą się mogły teraz ujawnić :D
Zapraszam do lektury!!!

...

Ku zdziwieniu Harrego, nie zastał nikogo na dole w Pokoju Wspólny...
Aż tak długo się szykowałem... nie wydawało mi się... 
Potter spojrzał na zegarek i aż mi oczy wyszły z orbity. Co?!! 8:00 fuck!! Świetne, teraz już śniadanie się zaczęło i jak wejdę, to wszyscy będą się na mnie lampić jak na małpę w zoo...
Harry rozważał opcję, by jednak odpuścić sobie śniadanie, ale jego żołądek domagał się porządnego posiłku, po dwudniowych libacjach, burczenie w brzuchu, ostatecznie wygrało tą walkę i gryfon pobiegł na śniadanie.
...
Skręcał właśnie na ostatnie schody, które prowadziły do Wielkiej Sali, gdy poczuł, że na kogoś wpada i przewraca się.
-Bardzo przepraszam.. zagapiłem się - zaczął się usprawiedliwiać.
-Ależ nie ma za co... ty możesz wpadać na mnie, kiedy tylko najdzie cię ochota..- Harry już nie musiał podnosić wzroku by dowiedzieć się z czyich ust padają te słowa. Pozbierał się szybko s podłogi, stanął wyprostowany jak struna, spiorunował Dracona wzrokiem i odwrócił się, chodź wymagało to od niego dużego poświęcenia, bo w tej chwili najchętniej rzucił by się na blondyna i zaciągnął go do jakiejś pustej klasy.
-Harry, zaczekaj! - usłyszał poniesiony głos Malfoya. - Harry!! Potter, stój !!- ale ten z usilnie go ignorował .
Ooo nie, tak nie będziemy się bawić!! -pomyślał blondyn i rzucił się w pogoń za Potterem.
-Nie ignoruj mnie do cholery!! - krzyknął w desperacji, chwycił Harrego za ramię i odwrócił w swoją stronę. Gryfonowi wydawało się, że przez chwilę w tych szarych oczach, dostrzegł coś więcej... coś czego nie potrafił określić Wmawiasz sobie!! - upomniał sam siebie.
-Czy mógłbyś mnie łaskawie puścić, chciałbym zjeść śniadanie...
-Nie, proszę zostań! Chcę porozmawiać... - twarz ślizgona wyrażała takie nieme błaganie, że Harry mimo usilnych starań nie mógł się od niej odwrócić... od twarzy, którą tak kocha...
-Nie mamy o czym rozmawiać... Draco - brunet włożył w imię chłopa tyle czułości ile potrafił, a Draconowi, aż serce podskoczyło do gardła gdy to usłyszał, a oddech przyśpieszył.
-Dlaczego tak mówisz...- zapytał ze szczerym smutkiem.
-Ponieważ ty pragniesz czegoś zupełnie innego niż ja...  - Harry odwrócił głowę na bok, bo czuł, że gdyby podczas wypowiadania tego zdania, patrzył by się w te cudowne szare oczy, rozpłakał by się...
-Skąd możesz to wiedzieć... - Draco nie miał zamiaru dać za wygraną.
-Po prostu wiem..., a idealnym dowodem jest na to, chociażby twój list...
-Ten list... on nic nie znaczył! - bronił się ślizgon.
-Może dla ciebie... - odparł ze smutkiem.
-Na prawdę nic... Szczerze? Żałuję, że go w ogóle napisałem...- Harry usłyszał tyle smutku w głosie chłopaka, że musiał spojrzeć mu w oczy, by uwierzyć, że powiedział to na prawdę.
-Chciałbym ci wierzyć...
-To uwierz... - Draco zrobił krok w stronę chłopaka, dając mu czas do namysłu i ewentualnej ucieczki, ale Harry ani myślał, by odepchnąć blondyna, wręcz przeciwnie... Stał i czekał, aż Dracon pierwszy wykona ruch.
Pierwsze zetknięcie się ich ust, było jak muśnięcie porannej rosy... Jakby w ten sposób, ślizgon pytał się Harrego o pozwolenie. Potter równie delikatnie odpowiedział, na jego nieme pytanie, a to w zupełności wystarczyło Draconowi. Wpił się w wargi gryfona z taką namiętnością i pasją, jak nigdy wcześniej, chcąc mu przez ten pocałunek przekazać, że i on czuje coś więcej...
Harry przyciągnął chłopaka do siebie, robiąc przy tym mały krok w tył, niestety zapomniał, że nadal stali na schodach...
...
Dracon poczuł tylko, jak Potterowi osuwa się stopa na schodach, po czym usłyszał głośny huk, a gdy spojrzał w dół, zobaczył ciało swojego kochanka bez ruchu, parę stopni niżej.
-O nie... -wyszeptał i szybko rzucił się na pomoc chłopakowi.
-Harry... Harry... - próbował ocucić  chłopka klepiąc go lekko po policzkach, a gdy nie przynosiło to żadnych efektów, wziął go na ręce i ruszył tak szybko, jak tylko potrafił z Pottrem na rękach, do skrzydła szpitalnego.
...
-Merlinie! Co się stało!! - zaatakowała go od progu pielęgniarka.
-Spadł ze schodów... pro.., proszę mu pomóc - powiedział zasapany blondyn.
-Już! Już! Proszę położyć go na tamtym łóżku, a potem zostawić mnie sam na sam z pacjentem.
-Oczywiście. - Draco podszedł szybkim marszem, do pierwszego wolnego łóżka i położył na nim Wybrańca.
-Czy mógłbym mieć do pani pewną prośbę - zapytał niepewnie.
-O co chodzi kochaneczku... ? - zachęciła.
-Proszę nikomu nie mówić, że to ja go tu przyniosłem, byłbym wdzięczny... - uśmiechnął się życzliwie.
-A Harremu?
-Jemu może pani zdradzić tajemnicę.
-Dobrze, a teraz muszę cię prosić o opuszczenie skrzydła, ponieważ muszę się zająć pacjentem...
Draco bez słowa wyszedł i skierował się w stronę klasy, w której miał teraz lekcje.
...
Pierwsze dwie godziny eliksirów, ciągnęły mu się strasznie...Miał wrażenie, jakby spędził w zadymionej klasie pół dnia. Do tego Seamus siedział w ostatniej ławce obok niego i cały czas wzdychał do Snape...
Co on... zakochał się czy jak? Brrr -Dracona przeszedł drezcz. Nawet nie chce o tym myśleć... Gryfoni zawsze byli popierdoleni...
Malfoy już do końca lekcji, ignorował dziwne zachowanie gryfona. W ciszy i skupieniu ważył swój eliksir, do którego automatycznie dorzucał składniki... Dobrze, że był dobry z przedmiotu, bo inaczej zawalił by cały ten syf...
Merlinie... Jeśli coś mu się stało poważnego, nigdy sobie tego nie wybaczę... To.., to wszystko moja wina! -zadręczał się blondyn. Dlaczego zawsze, gdy zaczyna się układać... coś musi się spierdolić - jego rozmyślania, przerwał głos mistrza eliksirów.
-Czas się skończył. Proszę odłożyć różdżki - oznajmił. - Przelejcie eliksiry do probówek, opiszcie je i jesteście wolni.
-Nareszcie! - powiedział Malfoy sam do siebie i czym prędzej zaczął szukać wolnej i czystej probówki.
Kiedy już takową znalazł, przelał swój wyrób do szkła, zatkał korkiem i wykaligrafował na niej swoje nazwisko. Podszedł szybko do biurka belfra, włożył naczynie do stojaka i wyszedł z klasy.
...
Od razu skierował się w stronę skrzydła szpitalnego, by dowiedzieć się co z Potterem. Drzwi były uchylone i już na korytarzu słyszał panikującą Granger.
-Dlaczego on się jeszcze nie wybudził?!
-Niestety, nie mogę panience na to odpowiedzieć..., ale jeśli pan Potter nie wybudzi się w ciągu 48, będę go musiała odesłać do Św. Munga...
-Jak to?!! - teraz to rudzielec krzyknął.
-Takie są procedury, nic na to nie poradzę - oznajmiła piguła. - A teraz  proszę wyjść, bo państwa krzyki,  na pewno w niczym mu nie pomagają.
-Już idziemy... a czy moglibyśmy się o coś zapytać? - usłyszał głos nieśmiałej dziewczyny.
-Zależy o co...
-Kto tutaj przyprowadził Harrego? - O niee... tylko nie to!! Jeśli ta stara rura coś powie to... to... Nie potrafił wymyślić, żadnej porządnej groźby, bo przerwał mu głos pielęgniarki...
-Niestety owa osoba, nie życzy sobie ujawnienia, więc nie mogę tego zdradzić, a teraz proszę stąd wyjść -
Niech ci Merlin błogosławi...poprosił blondyn i udał się na zaklęcia.
...
Siedząc na trzech pozostałych lekcjach, Dracon postanowił, że wybierze się do chłopaka w nocy.
Po zakończonej transmutacji z Mcgonagall, udał się na obiad.
Jak zwykle zajął miejsce koło swego przyjaciela Blaise, w sumie to nie wiedział po co tu przyszedł, skoro czuł, że nie przełknął by teraz ani kęsa.
-E,e,e Gdzie żarcie ja się pytam?! - krzyknął niezadowolony Zabini.
-Hm... co? - zapytał niezbyt zorientowany w temacie Draco.
-Gdzie jedzenie?! Nic nie ma!!
-Ach... faktycznie...
W tym momencie wszyscy odwrócili się w stronę nauczycieli, ponieważ sam dyrektor wstał by wygłosić przemówienie.
-Bez obaw, obiad zaraz pojawi się na swoim miejscu... Nie ma go dlatego, że chciałem mieć pewność, że nic nie będzie odciągać waszej uwagi od mojej skromnej osoby, ale do rzeczy... Jak już zapewne niektórzy wiedzą, pan Potter leży w szpitalu, nieprzytomny. - W tym momencie przez salę przebiegł szmer podnieconych głosów, które ucichły, gdy dyrektor dał znak ręką. - Mamy nadzieję, że to był tylko nieszczęśliwy wypadek i pan Potter sam się potknął i spadł ze schodów, lecz jeśli wybudzi się on i powie, że kto to zrobił celowo, będą wyciągnięte z tego poważne konsekwencję, więc radzę się przyznać osobiście, zgłaszając się do swojego opiekuna domu. A teraz życzę smacznego! - Dumbledore klasnął w dłonie, a na stołach pojawiło się mnóstwo dań.
-Czyli piguła nic nie powiedziała... - powiedział Draco sam do siebie.
-Czego nie powiedziała?- zaciekawił się Blaise.
-Słuchaj... - blondyn nachylił się w stronę kolegi, by nikt nieporządny nie podsłuchał ich rozmowy. - To prze ze mnie Potter leży w szpitalu.
-Popierzyło cię!! - wydarł się Zabini
-Szczym ryj... I wysłuchaj do końca... - Malfoy wziął głębszy wdech na odwagę i wszystko opowiedział przyjacielowi. - Spotkałem się z nim przed śniadaniem na schodach... Rozmawialiśmy i wszystko było fajnie i układało się po mojej myśli... Tylko Harry chyba zapomniał, że stoimy na schodach, zrobił krok w tył i upadł... Zaniosłem go do skrzydła szpitalnego i tyle... - Dracon celowo pominął scenę pocałunku, bo obawiał się bliskiego spotkania z zawartością żołądka przyjaciela. - Ja wiem.. to wszystko moja wina, ale zrobiłem co mogłem... Nie chciałem żeby tak wyszło... -tłumaczył się.
-Hej, hej zluzuj... Przecież nie pomogłeś mu w żaden sposób zlecieć z tych schodów, tak? - Draco kiwnął głową, na znak, że się z nim zgadza. - Więc właśnie... Nie obwiniaj się stary... - próbował go pocieszyć, ale i tak blondynowi w niczym to nie pomogło.
-Podsłuchałem rozmowę piguły z Granger i rudzielcem... Jeśli w ciągu 48 godzin, Harry nie wybudzi się, zabierają go do Św. Munga...
-Aż tak źle...
-Jest gorzej niż źle...Jeśli coś mu się stanie... Nie wybaczę sobie tego... - Draco położył twarz na dłoniach w geście załamania i gdyby nie to, że siedziała tu cała szkoła, zapewne by się rozpłakał z niemocy jaka go ogarnęła...
-Draco... nie martw się... Jeśli Voldek nie dał mu rady... To nie złamie go jakiś głupi upadek ze schodów nie? - Blaise próbował rozluźnić napiętą atmosferę, ale nie za bardzo mu się to udało...
-Wiesz co... ja chyba pójdę do siebie... - powiedział wstając od stołu.
-Nic nie zjadłeś... - zmartwił się Blaise, bo wiedział jak Draco dba o swoje zdrowe odżywianie.
-I tak bym nic nie przełknął... No to cześć. - wsadził ręce w kieszenie i zgarbiony wyszedł z Wielkiej Sali.
...
Wszedł z impetem do swojego prywatnego dormitorium i od razu zablokował drzwi zaklęciem, by nikt mu nie przeszkadzał, następnie dopadł swojego barku, w którym zawsze miał zapas przeróżnych trunków. Wziął jedną z lepszych whisky, nalał do kwadratowej szklanki i wypił duszkiem, i kolejną, i kolejną... 
Jak już piję sam ze sobą, to przynajmniej radia posłucham... Jak pomyślał, tak zrobił. Podniósł się z fotela i podszedł do radia, które stało na komiku. Leciała jakiś zwykły radiowy przebój, który po niedługim czasie dobiegł końca, by ustąpić miejsca piosence, którą Draco znał bardzo dobrze, ale nigdy nie brał jej tak do siebie jak w tej chwili, więc od razu przyłączył się do wokalisty i śpiewał razem z nim... klik*music ( piosenka pasuje idealnie , dlatego tekst będzie po polsku ;) ) i
Nigdy nie przypuszczałem, że przez ciebie będę się pocić
Nie spodziewałem się, że zrobię ci to samo
Nie wiedziałem, że będę pełny pożądania
Nie przypuszczałem, że tak mocno się zawstydzę
Ja i smok, wspólnie możemy przepędzić ten ból
Nim zakończę żywot, pamiętaj..
Mój słodki książę, jesteś tym jedynym
Mój słodki książę,
Jesteś tym jedynym
Nigdy nie przypuszczałem, że będę musiał odejść
Nie spodziewałem się, że będę musiał się powstrzymywać
Nie wiedziałem, że to wszystko przywróci ogień
Ścieśni dziurę w mojej żyle.
Ja i mój drogi przyjaciel
Możemy naprawić ten ból
Nim zakończę żywot, pamiętaj..
Mój słodki książę, jesteś tą jedyną
Mój słodki książę,
Jesteś tym jedynym
Jesteś tym jedynym
Jesteś tym jedynym
Jesteś tym jedynym
Jesteś tym jedynym
Nigdy nie przypuszczałem, że zajdę choć trochę wyżej
Nie spodziewałem się, że zrobisz w chuja mój mózg
Nie wiedziałem, że to może wygasnąć
Nigdy nie przypuszczałem, że zerwiesz te łańcuchy
Ja i ty, kochanie
Wciąż wspólnie porywamy w dal cały ten ból 
Nim zakończę żywot, pamiętaj..
Mój słodki książę, jesteś tym jedynym
Mój słodki książę,
Jesteś tym jedynym...

Siedział tak sam i dopijał po woli swój trunek, co jakiś czas na nowo odtwarzając piosenkę i myśląc...
Z zadumy wyrwał go zegar, który wybijał dziewiątą w nocy, chłopak nawet nie wiedział, gdzie się podział ten cały czas... I pomyśleć, że starczyła mu jedna butelka whisky... 
W tle nadal leciała ta sama piosenka, a on zaczął przypominać sobie postać Harrego... Jego uśmiech gdy się śmiał... iskrzące się zielone oczy,... czarne miękkie włosy,... dotyk jego warg na swojej skórze... Nie wyobrażał sobie, że mógłby bez tego wszystkie wytrzymać, chociażby jeden dzień dłużej... Pod wpływem emocji, podniósł się z fotela i ruszył w sobie tylko znanym kierunku. 
...
Jak przez mgłę słyszał głosy osób, które wołały go w Pokoju Wspólnym, ale on zignorował je, szedł dalej przed siebie...
Nigdy droga z lochów do szpitala, nie wydawał mu się aż tak długa, więc po chwili przyśpieszył marsz, do wolnego truchtu. Gdy stanął wreszcie przed drzwiami, które tak pragnął ujrzeć, pchnął je delikatnie, pamiętając, że pielęgniarka zawsze czuwa.

...
Harry leżał w łóżku z bolącą głową i nudząc się niemiłosiernie, ale nie chciało mu się wołać pielęgniarki, bo wiedział, że zaraz zawołała by wszystkich pedagogów w szkole, by przeprowadzili dochodzenie, a nie chciało mu się przez to przechodzić... Nagle usłyszał, że drzwi wejściowe lekko skrzypnęły i ktoś wszedł przez nie. Chodź było ciemno, a światło w sali dawało tylko lekkie światło księżyca, to i tak od razu poznał tą blond czuprynę, na której widok, aż serce zabiło mu mocniej. Zamknął oczy i postanowił udawać, że śpi. 
Usłyszał jak Draco rzuca zaklęcie wyciszające na drzwi od pokoju pielęgniarki, a po chwili poczuł jak materac obok niego ugina się. 

Długo panowała cisza, a atmosfera była napięta.
-Ha..Harry... - zaczął niepewnie. - To bez sensu. - Potter poczuł jak blondyn podnosi się z materaca. Na początku myślał, że sobie pójdzie, ale po chwili zorientował się, że chłopak nadal jest przy nim tylko przesiadł się na krzesło.
-Harry - zaczął jeszcze raz, tym razem pewniej - ja czytałem kiedyś, że ludzie w czasie śpiączki słyszą, więc przyszedłem ci coś wyznać... Ja... już wcześniej na tym dużo myślałem, ale teraz, gdy wyobraziłem sobie, że mogę cię już więcej nie zobaczyć... Tych twoich oczu, uśmiechu i już nigdy nie miałbym poczuć smaku twoich warg... To czuję się, jakby całe powietrze ze mnie uszło... - Draco zrobił sobie przerwę, by zaczerpnąć powietrza i poukładać myśli.
-Nigdy wcześniej nie żywiłem do nikogo takich uczuć, dlatego też nie wiedziałem jak to wszystko interpretować... - Draco znów zmienił miejsce, by z powrotem usiąść koło Harrego - Bo widzisz... ja, ja się chyba zakochałem, a nawet mam podstawy myśleć, że cię kocham... Tak wiem... też jestem zdziwiony, ale tak jest i wątpię by ktoś lub coś mogło to zmienić... Najgorsze jest to, że ty zapewne mnie nie słyszysz.... A ja nie wyznam ci tego prosto w oczy, bo będę się bać twojego odrzucenia... ponownego zresztą...

...
Harry nie uwierzył w to co usłyszał, leżał tak, bojąc się otworzyć oczy, bo to było zbyt piękne by było prawdziwe... Czuł, że jak tylko by je otworzył, to wszystko okazało by się tylko snem... pięknym, wspaniałym, cudowny snem... 
Nagle na swych wargach poczuł coś miękkiego i ciepłego... Wiedział do kogo należały owe usta, wszędzie by rozpoznał ten smak... Następnie poczuł delikatny całus na swoim płatku usznym i wypowiedziane szeptem słowa:
-Dobranoc mój słodki książę... - później słyszał już tylko oddalające się kroki i cichy trzask zamykanych  drzwi... 

...
Mimo tak wielu wrażeń, o dziwo zasnął bardzo szybko, wyczekując lepszego jutra...
...

Wiem, że rozdział do najdłuższych nie należy, ale mi się nawet podoba ;) Mam nadzieję, że wam również...
Przypominam, że dodałam nową opcję w komentarzach, tak że anonimowi również mogą wyrażać swoje zdanie!!
Serdecznie zapraszam do komentowania :)
Ps. Przepraszam, że notka tak późno, ale miałam taki zapiernicz, że nie dało rady wcześniej... :/
~Feniksa

7 komentarzy:

  1. Co do długości to nie jest źle ;).
    Rozdział... Ooooooo. Kochany, cóż tu więcej mówić.
    Dużo weny życzę i z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Końcówka była słodka :)
    Wyczekuje na kolejną notke

    a tak nie o notkach mam pytanko mogłabyś przywrócić normalny spis rozdziałów bo ten obecny jest do d.... :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O dzięki, że zwróciłaś uwagę ;) Pewnie, że zmienię, skoro ma to ułatwić wam życie ;) I cieszę się, że Ci się podobało :D

      Usuń
  3. Twoje opowiadanie mi się podoba bo to jest drarry.Tajemnice jakie ma ta para. Dobrze że się pogodzili ale ten wypadek był bardzo smutny.

    OdpowiedzUsuń
  4. Cieszę się bardzo, że Ci się podobało i że ktoś w ogóle czyta :D
    A dzisiaj postaram się dodać nowy rodził ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Słooodkiee... Draco, wreszcie się przyznał A Propos swoich uczuć!
    Świetnie.
    - Alishia

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudnee!! Piękny rozdział, szkoda mi Draco nie może wyznać uczuć to strasznie smutne. Mam nadzieje że wszystko się ułoży. Pisz dalej.

    OdpowiedzUsuń

Proszę wyrażać swoje opinie :)
Jeśli oceniasz negatywnie, uzasadnij swoją odpowiedź bym mogła się poprawić
Komentarze obrażające pozostałych czytelników lub autorkę, będą usuwane.
Jeśli chcesz, przeklinaj.