wtorek, 8 lipca 2014

Rozdział 7: Klub, nowy kochanek, kłótnia, czyli dzień jak co dzień

To znowu ja z nowym rozdziałem... Spóźnionym rozdziałem, ale na prawdę miałam parę problemów i tak wyszło ._.  Ale do szkoły się dostałam, wakacje są, więc już powinno być spoko :3 Bardzo przepraszam, a teraz zapraszam do czytania :>
Ps. W tekście zobaczycie linki do muzyki, więc jak chcecie to wchodźcie. Wiem, że niektóre stare, ale no.. Dla beki można włączyć ;p

...

 - Blaise?
 - Taaaak?
 - Gdzie my jesteśmy? - zapytałem niepewnie.
 - Przed najlepszym gejowskim klubie w Anglii - powiedział wyraźnie zadowolony z siebie.
 - Okej, a po co mnie tu zabrałeś?
 - Bo samemu nie chciałem tu przychodzić... Nawet nie wiesz jak te perwersyjne dupki lubią czarnych - rozmarzył się.
 - Okeej, a nie mogłeś zabrać kogoś innego?
 - Jesteś jedynym przyjacielem, z którym po wszystkim nie wyląduję w łóżku, więc...
 - No okej- Weszliśmy do klubu, a tam akurat rozbrzmiała muzyka *klik music*
 - Uhuhu już czuję ten klimat - podniecił się Zabini.
 - Ja to na razie czuję spocone, męskie ciała... - skomentowałem zniesmaczony.
 - I to jest właśnie cudowne! Wszyscy bez koszulek! - Blaise pod wpływem chwili ściągnął i swoją - Dajesz Draco! Ściągaj.
 - Aż tak pijany jeszcze nie jestem...
 - No to trzeba zmienić ten stan rzeczy! - powiedział i zaciągnął mnie do baru.
 - Blaise! Jak dobrze Cię widzieć! Co tam u Ciebie? - przywitał się facet za barem.
 - Powiem Ci, że zajebiście. Mój przyjaciel wreszcie wrócił do kraju.
 - Tak czułem. Tylko on mi pasował do opisu "facet o nieziemskiej urodzie i alabastrowej skórze" - oblizał się kelner.
 - Poznajcie się. Draco to jest Justin. Justin to jest Draco.
 - Draco powiedz mi... Czy Francuzi są takimi perwersami jak opowiadają? 
 - Mocno przesadzone... Nic szczególnego w nich nie ma. Co prawda nie narzekałem na brak towarzystwa, ale jednak w domu najlepiej.
 - Haha już cię lubię! To co Ci nalać? Pierwsza impreza tutaj na mój koszt, ale mam jeden warunek... - kelner oblizał zmysłowo usta.
 - Jaki? 
 - Zbędne odzienie musi zniknąć...  - wymruczał.
 - Skoro ma cię to uszczęśliwić - zgodnie z jego rozkazem, pozbyłem się swojego zielonego t-shirtu. 
 - Mmm od razu lepiej i zaklepuję sobie minimum trzy tańce, kociaku - powiedział po czym dał mi  dość mocnego, kolorowego drinka, którego wypiłem jednym duszkiem, bo gorąco dało się we znaki. 
 - To może chodźmy od razu, kochanie - przygryzłem wargę i rzuciłem mu prowokujące spojrzenie. 
 - Blaasie - zaskomlał Justin.
 - Słucham?
 - Zastąpisz mnie przez chwilę, misiaczku? 
 - A mam inne wyjście? - westchnął Ślizgon.
 - Nie, nie masz - odpowiedziałem mojemu przyjacielowi, wszedłem za bar i wyciągnąłem zza niego mojego uroczego kelnerzynę. *klik music*
 - Aż taki chętny jesteś? - zaśmiał się.
 - Do tańca? Zawsze i wszędzie.
Co jak co, ale wiem, że potrafię się seksownie ruszać i zamierzałem do wykorzystać. Poruszałem zmysłowo biodrami, obcierałem się o niego, a gdy za bardzo się oddalał, to przyciągałem go za jego muszkę, a w odpowiednich momentach schodziłem do parteru przygryzając przy tym wargę lub oblizując usta. 
 - Nawet nie wiesz jaką mam na Ciebie teraz ochotę - usłyszałem szept przy uchu, a potem poczułem jego śliski język na mojej szyi. 
 - Myślę, że wiem... - szybko do niego się odwróciłem i z namiętnością wpiłem się w jego usta. Zmusiłem go do rozchylenia warg, żeby wepchnąć do nich swój język. Co prawda byliśmy tego samego wzrostu, ale to nie zniechęciło mnie by objąć go nogami w pasie i powisieć na nim. Taaak czasami lubiłem zachowywać się jak typowy uległy, ale w sypialni byłaby to odwrotna sytuacja. 
...
Wszedłem do mojego pustego mieszkania. Ginny oczywiście nie było co mnie bardzo cieszyło, więc poszedłem na górę wziąć ciepłą kąpiel, żeby szybciej zagrzać się po moim wieczornym spacerze. Jak można się domyśleć, ten dzień nie należał do udanych... Delikatnie mówiąc. Pieprzony Diggory. Muszę coś na niego wymyślić, bo inaczej zedrze mnie z każdego galeona.
 - Ogarnij się, Potter! Koniec rozmyślania o tej gnidzie. - To już zaczynam gadać sam do siebie? Świetnie! Jest coraz lepiej... Może kąpiel mi pomoże. Mmm jak ja kocham to uczucie zanurzania się w ciepłej wodzie z pachnącą pianą. 

 - Harry! - Nie, nie, nie! Merlinie błagam!
 - Harry! Wiem, że jesteś w domu! 
 - Biorę kąpiel, Ginny. 
 - Pośpiesz się, bo chcę z Tobą porozmawiać. - Porozmawiać? Tiaa ja znam ten ton głosu. Będziesz się tylko wydzierać, aż w końcu stwierdzisz, że wychodzisz.
 - Już wychodzę. - I musiałem przerwać tak relaksującą kąpiel... Ale wolę mieć to już za sobą.  W szlafroku, zszedłem się przywitać z moją "cudowną" dziewczyną. 
 - O czym chcesz pogadać? Bo wiesz... Szczerze mówiąc to jestem zmęczony i no...
 - JESTEŚ NIEODPOWIEDZIALNYM, LEKKOMYŚLNYM  - oczywiście nawet nie mogę dokończyć swojej kwestii, bo musiała mi przerwać - IDIOTĄ! Coś Ty sobie myślał?! Nocować u Malfoya?! 
 - Hej, hej chwila. Skąd wiesz gdzie spałem? 
 - Ron się wygadał i nie zmieniaj tematu - dzięki Ci brachu!. - Jak mogłeś bym tak lekkomyślny, żeby spędzić u niego noc! A gdyby była to zasadzka i czekali by tam Śmierciożercy?! Co byś zrobił?! A ja?! Pomyślałeś chociaż przez chwilę o mnie?!
 - Po pierwsze: Jak widać żyję, a po drugie: Malfoya oczyszczona z zarzutów. Sam to zrobiłem. Osobiście go przesłuchiwałem. A po trzecie: byłem zalany w trupa! Ja nawet nie wiedziałem co robię, więc z łaski swojej skończ drążyć temat, bo mam teraz ważniejsze sprawy na głowie. 
 - Niby jakie? 
 - Cedric Diggory... Mówi ci to coś? - prychnąłem.
 - Tak mówi. Kolejna TWOJA wielka tajemnica. Nigdy nikomu nie chciałeś opowiedzieć co się właściwie stało - tupała zdenerwowana nogą. 
 - I tą właśnie tajemnicę zabiorę do grobu! A teraz idę spać, bo rano muszę iść do biura - odwróciłem się na pięcie, a swoje kroki skierowałem w stronę schodów. 
 - O nie, nie! Śpisz na kanapie! - Na te słowa zatrzymałem się i odwróciłem.
 - Słucham? 
 - To co słyszałeś - skrzyżowała ręce na piersiach. 
 - Jak nie odpowiada ci moje towarzystwo, to sama sobie spędzaj uroczą nockę na kanapie! Ja rano muszę być wypoczęty, bo wyobraź sobie, że jako auror muszę udawać się na misje, które wcześniej muszę zaplanować, więc sama wybieraj gdzie chcesz spać. Ja idę na gorę. Dobranoc. - Gdy skończyłem mój monolog, usłyszałem trzaśnięcie drzwiami. Huh jestem medium. Kłótnia i ucieczka z domu... Dłużej tak nie pociągnę, to jest pewne.
...
 - Justin pytał o twój numer telefonu.
 - Dałeś mu go?
 - Nie. Powiedziałem, że zapytam ciebie o pozwolenie, więc jak?
 - Szczerze powiedziawszy chętnie bym się rozluźnił... Wyślij go mu. 
 - Gotowe. Hahaha napalił się facet! - cieszył się, gdy usłyszał dzwonek mojego telefonu - To ja uciekam. Baju!
 - Pa. Halo? Witaj, kochanie... Wpaść do ciebie? No nie wiem. Tak po pierwszej randce? ... Za pół godziny będę.
...

Wiem, że mało, ale wolałam skończyć tu, żeby wiedzieć jak zacząć następną notkę... Dodałam bym ten rozdział szybciej, ale cały czas skupiałam się na balu, którego dalej nie skończyłam o.O To jakieś moje przekleństwo jest ._. Piszę, piszę i nic. Mam nadzieję, że ktoś jeszcze czeka na ciąg dalszy. Jeśli się takie wyjątki znajdą to proszę dać o sobie znać w komentarz. Jestem przygotowana na wszelkie słowa krytyki za moje opierdalanie się ._. Jeszcze raz bardzo przepraszam. Ale! Dostałam się do szkoły... Przynajmniej stres związany z tym się skończył, więc trzeba mieć nadzieję, że wena mnie najdzie i będzie dobrze! Do zobaczenia w komentarzach!
Ps. Za wszelkie błędy przepraszam +,,+
~Feniksa