Przepraszam, że tak późno!! :(
Jakoś nie potrafię uwierzyć, że pozostały tylko dwa rozdziały... No i epilog... Bardzo będzie mi brakować tego opowiadania... Jakby nie było to moje pierwsze dziecko... W każdym bądź razie... Zapraszam do czytania i komentowania... :)Możecie bić za to, że tak późno...
...Reszta dnia minęła im spokojnie... No i bądźby szczerzy cudownie. To był zapewne jeden z ich najlepszych dni w życiu. Z niczym nie musieli się ukrywać. Gdy chcieli się złapać za ręce, robili to, a najpiękniejsze jest to, że mogli się całować, kiedy ich tylko naszła ochota, co często było komentowane przez przyjaciela Harrego, Rona, hasłami typu, że zaraz się porzyga, wydłubie sobie oczy, lub, kiedy zobaczył jak blondyn całuje szyję bruneta, że rzuci na niego taką klątwę, że przyjadą bo niego najlepsi uzdrowiciela z Munga. Od tego czasu ograniczyli swoje czułości do przelotnych całusów.
-Teraz obiad... - zauważył Harry.
-Owszem. - zgodził się z nim Draco.
-Nie chce się z tobą rozstawać...
-A kto powiedział, że będziesz musiał. - oburzył się Ślizgon.
-Świetnie! To kto do kogo idzie?
-Niech pomyślę... Raczej ja poświęcę się.
-Jeśli nie chcesz to ja usiądę z tobą. - uśmiechnął się.
-Żeby Ślizgoni cię rozszarpali na strzępy z Pansy na czele?
-Siądziesz między mną a Seamusem. - zdecydował Potter.
-Wszystko jedno, byle by blisko ciebie... - Dracze udał głos rozmarzonej panienki z taniego romansu.
-Och.. Jaki ty romantyczny, kto by się spodziewał... - zawtórował mu Gryfon.
-Lepiej się pośpieszmy, bo Pan Nienażarty wszystko zje...
-Hej! Nie mów tak o nim... To mój najlepszy kumpel.
-Przepraszam... - powiedział szczerze. - Ale serio się pośpieszmy.
...
-Wreszcie obiad. - ucieszył się Ron. - Mam już szczerze dość tej fretki...
-To się lepiej nie odwracaj. - zasugerowała mu siostra.
-Cze... Harry!
-Joł.
-Joł? Czy nawet obiadu nie mogę zjeść w spokoju?
-Siema Malfoy.
-Widzisz? Seamus się cieszy na nasz widok. - Potter szczerzył się jak głupi do sera. - Oj Ron... wiem, że i tak mnie nadal kochasz. - w odpowiedzi usłyszał jakieś przekleństwa wypowiedziane pod nosem Gryfona, co oznaczało, że się z nim zgadza, więc uradowany brunet usiadł obok niego, a po jego lewej zasiadł pewien Ślizgon.
Gdy wszyscy mięli zamiar zabrać się za jedzenie, za ich plecami usłyszeli mrożący krew w żyłach głos:
-Panie Malfoy... Czy mogę się dowiedzieć co Pan robi przy nie swoim stole? - zapytał Snape.
-Próbuję spożyć obiad. - odpowiedział tak po prostu, jakby mówił do kolegi, a nie do nauczyciela pozbawionego uczuć.
-Język Malfoy i do swojego stołu.
-Dlaczego? Dyrektor kazał się nam integrować po wojnie, więc to właśnie robię.
-Porozmawiamy sobie później i masz szlaban. - po tych słowach, stary nauczyciel odszedł.
-Merlinie... Szlabany u Snapea są okropne... Współczuję... - poklepał go po przyjacielsku Finnigan.
-Znając życie, pewnie skończy się na popijaniu wspólnie Ognistej lub wina... - Draco wzruszył ramionami z obojętnością.
-Co?! Ja miałem sprzątać po was tą ohydną, śmierdzącą, brudną szatnie! A ty sobie popijasz... - gorączkował się zielonooki.
-A czego się spodziewałeś?
-To i tak niesprawiedliwe.
-No, ale nie mów, że ostatni szlaban Ci się nie podobał... - wymruczał blondyn.
-Byłeś bardzo hm... perwersyjny. - uśmiechną się tajemniczo Harry.
-Ja?! Gdzież bym śmiał...
-Ym... Chyba nie chcemy nic więcej wiedzieć. - uśmiechnęła się zakłopotana Hermiona.
-Mów za siebie! - zaoponował Seamus. - Ja z chęcią wysłucham do końca.
-Może innym razem? - zaproponował Gryfon.
-Trzymam za słowo.
-Harry... Ja chyba będę się zbierać, bo jeszcze zadanie muszę odrobić. - poinformował go szarooki.
-Jutro bal? - zapytał retorycznie Potter, jakby to miało wszystko wyjaśnić.
-I...?
-I mamy dwa dni wolnego, więc teraz idziesz ze mną na siódme piętro. - Gryfon powiedział to głosem nie znoszącym sprzeciwu.
-Noo to niech będzie. - zgodził się.
-I od razu widać kto rządzi w związku... I kto jest na górze haha - śmiał się Finnigan.
-Sugerujesz że...? - zapytał Ślizgon.
-Że to Harry w tym związku się górą... W każdym tego słowa znaczeniu... - uśmiechnął się łobuzersko.
-HA! Może pomarzyć!
-Oj... Dracuś... Nie możesz zaprzeczać faktom... - brunet mówił to taki tonem, jakim mówi się do małego dziecka by je pocieszyć.
-Przegrałeś życie Malfoy... - żałował go Seamus.
-Co?! Merlinie... Gryfoni zawsze byli popierdoleni... - załamał się blondyn.
-I za to mnie kochasz... A teraz chodź. - Wybraniec widząc jego wyraz twarzy, dodał słodko - Prrroooszę.
-Powodzenia Draco! - usłyszał jeszcze na odchodne od pewnego Gryfona.
...
-Ugh... Jak mogłeś mi to zrobić? Jeszcze przy Gryfonach... Teraz to już w ogóle nie będą się mnie bać, ani mnie szanować... - zawodził blondyn, gdy już wyszli z Wielkiej Sali.
-Wiesz... Szanować to oni cię nigdy nie szanowali... W sumie też się ciebie nie bali... - dołował go jeszcze bardziej Wybraniec.
-Jedno jest pewne... Nigdy nikt cię nie zatrudni jako terapeutę...
-Pff... I tak zamierzam wybudować sobie gdzieś domek na odludziu i mieć wyjebane...
-Jakie głębokie... przemyślenia - śmiał się Ślizgon.
-Ale mówię serio... Zrobiłem co miałem zrobić i mam już dość zamieszania w okół mojej osoby... Ukryję się gdzieś i będę wiódł spokojne, samotne życie, bez reporterów nad głową. - rozmarzył się Potter.
-Rozumiem... - Draco chciał coś dodać lecz zielonooki mu przerwał.
-O już jesteśmy... Ten pokój jest niesamowity... Już na nas czeka... - pchnął drzwi z całej siły, skłonił się lekko w przejściu, gestem zapraszając swojego kochanka do środka, a Malfoy natychmiast skorzystał z zaproszenia.
-Więęęc... - zaczął Harry.
-Więc?
-Mam partnera na bal! - ucieszył się.
-O, a któż to jest? - szarooki udawał głupiego.
-Aaa taki jeden Ślizgon.. Blond włosy, szare oczy, wysoki...
-Chyba kojarzę... A czy on powiedział tak? - Harry podszedł do Dracona, przyciągnął go do siebie i wymruczał.
-Nie..., ale jestem pewien, że jak ładnie poproszę, to "tak", będzie tylko zwykłą formalnością...
-Jesteś pewien?
-Jak niczego innego. - Po tych słowach pocałował blondyna głęboko, na co ten rozwarł wargi zapraszając go do środka, z czego brunet od razu skorzystał. Ich języki połączyły się w dzikim tańcu, co obaj skwitowali jękami podniecenia, nawet, gdy chcieli zaczerpnąć powietrza ich usta nie odrywały się całkowicie od siebie... Wydawali się być bardziej spragnieni siebie niż zazwyczaj. W końcu Draco zjechał ustami na jego szyję, zostawiając na niej kilka malinek, następnie rozsunął szatę i ze szczególną uwagą, zajął się wystawiającymi kośćmi obojczyka, co Gryfon skomentował cichym pojękiwaniem. Zadowolony z siebie Ślizgon, zaczął rozpinać szatę Harrego, a potem jego koszulę. Kiedy Gryfon był już nagi od pasa w górę, postanowił zbadać każdy jego centymetr kwadratowy językiem. Gdy dotarł do jednego z jego sutków, zaczął go delikatnie ssać i przygryzać, a Harry wplątał palce w jego jasne włosy i przytrzymywał tym jego twarz, jeszcze bliżej swojego ciała. Draco oderwał się od jego piersi i zjechał językiem w dół jego brzucha, zataczając małe kółeczko w pępku. Gdy skończył zajmować się jego ciałem, znów powrócił do jego ust, zatapiając się w nie gorąco. Całowali się bez opamiętania. Co chwila jeden drugiemu przygryzali lekko wargi, co tylko dodawało namiętności ich pocałunku. Ich języki odtańczył dziki taniec i żaden z nich nie chciał ustąpić. Sami nie wiedzieli dlaczego, ale czuli się jakby to był i ich pierwszy pocałunek i ich pierwszy wspólny raz. W końcu Harry popchnął Dracona na łóżko, a sam siadł na nim okrakiem. Brunet zjechał ustami na jego żuchwę i "wspinał" się po niej ku górze. Kiedy dotarł do ucha, zatopił w nim język, a ciałem Ślizgon wstrząsnął przyjemny dreszcz, na koniec Potter przygryzł jego płatek uszny i zaczął rozpinać jego koszulę. Po każdym kolejnym rozpięciu guzika, całował go w nowo odkrytym miejscu ciała, gdy w końcu zabrakło guźków, zamaszystym ruchem, pozbawił go odzienia i zaczął walczyć z paskiem od spodni. Draco widząc jego usilne starania pozbawienia go spodni, niestety bezowocne, machnął różdżką, a jego dolna część ubioru zniknęła.
-Poradziłbym sobie... - wysapał zielonooki.
-Oczywiście Gryfiaku... - uśmiechnął się blondyn. - Może jutro by Ci się udało... - cieszył się Malfoy.
-A chcesz karę? - zapytał prowokacyjnie Harry.
-Zależy co masz na myśli...
-Tygodniowy celibacik... Może dwu... - udawał zamyślonego.
-Nie ośmielisz się! - krzyknął wystraszony Ślizgon.
-Racja... Sam bym tyle nie wytrzymał... - po tych słowach spojrzał na nabrzmiały członek blondyna, uśmiechnął się do siebie przebiegle i przejechał po nim językiem, na końcu ssąc jego główkę, co Draco skwitował jękiem zadowolenia. Wybraniec bawił się z nim jeszcze tak przez chwilę, drażniąc jego wewnętrzną stronę ud, delikatnie ssąc jego penisa. W końcu powiedział:
-Odwróć się... - wyszeptał, a raczej wysapał tak cicho, że Draco myślał, że się przesłyszał, lecz gdy zobaczył te zielone oczy, świecące się z nadmiaru pożądani, natychmiast wykonał jego rozkaz. Harry najpierw wsadził w niego jeden palec, zataczając w środku małe kółeczka, co Ślizgonowi, sądząc po jego jękach, się spodobało, bo chwili dołączył drugi palec, a potem trzeci i gdy Draco myślał, że może umrzeć szczęśliwy, palce zniknęły z jego wnętrza, a zastąpiła je erekcja Gryfona. Poruszał się najpierw wolno, by przyzwyczaić do tego blondyna, ale gdy usłyszał ciche prośby Malfoya, by przyśpieszył, natychmiast wykonał jego rozkaz, przyśpieszając i wzmacniając każde kolejne pchnięcie. Draco w tym czasie, złapał swojego członka i utrzymując rytm Harrego, poruszał nim energicznie. W końcu obaj doszli równocześnie, opadając ze zmęczeniem na poduszki. Gdy ich oddechy się w końcu uspokoiły, Potter wysapał, jeszcze zmęczony:
-To znaczy tak?
-Tak Potti, właśnie zyskałeś partnera na bal. - odpowiedział Draco z uśmiechem, a Harry połączył ich wargi w głębokim pocałunku. Tego popołudnia kochali się jeszcze wiele razy, aż w końcu obaj zasnęli z wykończenia.
...