Wybaczcie za małe spóźnienie, ale ferie mam i niby więcej wolnego czasu powinnam posiadać, ale tak nie jest ._. Do tego kompletnie nie mam pomysły na ten rozdziała, ale mam nadzieję, że będzie to miało jelito grube i śledzionę. A rozdział dedykuję Weronice, bo bez niej szybko by się on nie pojawił, dziękuje kochana :* Życzę miłego czytania ;)
....
Wszyscy co chwila wybuchali donośnym śmiechem, wspominając hogwartowskie czasy lub opowiadając o swoim życiu, a ja siedziałem i popijałem drugie lub trzecie piwo. Kto by to liczył, skoro i tak nie przynosiło mi to żadnej radość...
- Potter! Co jest? - cieszył się Dean.
- Nic.
- Wychodzimy na piwko, a ty jakieś fochy nam strzelasz - walnął mnie mocno w plecy - uśmiech, piwko i zapomnij o problemach z Ginny.
- Co? Aaa z nią, to nie pójdzie mi za łatwo tym razem.
- Nie przejmuj się. Powiem Hermionie, żeby jakoś ją urobiła i będzie dobrze - pocieszał mnie Ron.
- Taaa. Dobra ja idę do toalety, bo wiecie...
- No spoko, spoko idź.
- To ja też pójdę.
- Nie. Ty akurat zostaniesz tutaj, Cedric.
- Przecież cię nie zjem Harry, a nie możesz zabronić mi iść za potrzebą - zrobił słodkie oczka.
- Ugh... W tak razie, chodź.
Świetnie! Jakby mi jego do szczęścia brakowało. Niech tylko spróbuje się do mnie odezwać, to, to...
Świetnie! Jakby mi jego do szczęścia brakowało. Niech tylko spróbuje się do mnie odezwać, to, to...
- Dobra Potter - zaczął, gdy tylko zamknęły się za nami drzwi, a ja mu natychmiast przerwałem.
- Przyszedłem się tu tylko odlać i nie mam zamiaru z tobą rozmawiać - odwróciłem się do niego tyłem i stanąłem przed pisuarem, załatwiając swoją potrzebę.
- W takim razie tylko mnie wysłuchaj - prychnąłem z pogardą, a on zaczął swój monolog - Wiem, że zrobiłem źle... - w tej chwili skończyłem sikać i odwróciłem się do niego, by mu przerwać, ale on uciszył mnie gestem dłoni, a ja oparłem się o ścianę i odwróciłem głowę w inną stronę - Zrobiłem wtedy bardzo źle i niestety dopiero po fakcie zdałem sobie z tego sprawę... Twoja przyjaźń była dla mnie bardzo ważna, a ja zaprzepaściłem ją w jeden głupi wieczór
- Jakbyś mógł się pośpieszyć, to byłbym wdzięczny - spojrzałem na niego z ignorancją w oczach.
- Chciałabym cię bardzo przeprosić za to wszystko i mam nadzieję, że zgodzisz się zostać moim przyjacielem lub chociaż dobrym znajomym... - spuścił głowę i spojrzał na mnie oczami szczeniaczka. Skoro myślał, że pójdę na taki chory układ, to znaczy, że za dużo promili ma we krwi.
- Wiesz ile się strachu przez ciebie najadłem? Ile wstydu? Jak długo nie mogłem normalnie zachowywać się w towarzystwie znajomych ze strachu, że dowiedzą się o tym wszystkim?!
- Harry ja...
- Nie przerywaj mi! Nikomu nigdy o tym nie powiedziałem, bo prędzej bym się ze wstydu spalił, dałem ci pieniędzy tyle, ile żądałeś, więc z łaski swojej zostaw mnie już w spokoju i najlepiej wracaj tam skąd przyszedłeś! I nie. Nigdy nie będzie nawet dobrymi znajomymi, zapomnij - odwróciłem się na pięcie i już chciałem wyjść, ale złapał mnie za ramię, odwrócił w swoją stronę i przycisnął do ściany.
- Oj Harry, Harry... Ty na prawdę myślisz, że tak Ci pozwolę odejść? Chciałem po dobroci i małymi kroczkami, ale skoro nie chcesz, to powiem Ci prawdę. Nie zniszczyłem tych zdjęć i mam je nadal, więc jeśli chcesz, by twoje życie towarzyskie i prywatne nie uległo zamianie, to lepiej bądź moim dobrym przyjacielem.
- Przecież zapłaciłem ci! O co jeszcze Ci chodzi!?
- W skrócie? O twój słodki tyłeczek - wymruczał mi do ucha.
- Dostaniesz go, ale co najwyżej w snach! Ja mam narzeczoną, zapomniałeś?
- Ym... Cały czas usilnie mówisz, że to tylko twoja dziewczyna, a wiesz co mówią? Dziewczyna nie ściana... zawsze można przestawić
- Ty jesteś jakiś nienormalny! Zapomnij o mnie człowieku i daj mi święty spokój!
- Ojj dam Ci, ale dopiero po tym, jak cały magiczny świat, zobaczy te zdjęcia - w tym momencie drzwi do toalety otwarł się i wszedł Ron, a Cedric z prędkością światła, odskoczył ode mnie.
- Jakie zdjęcia? - zapytał.
- A wiesz... Harry był kiedyś u Puchonów na małej imprezie i chcę Wam pokazać zdjęcia - uśmiechnął się jak gdyby nigdy nic.
- Ooo chętnie obejrzymy! - cieszył się, a ja skorzystałem z okazji i postanowiłem się ewakuować, ale na odchodnym rzuciłem byłemu przyjacielowi spojrzenie pod tytułem: " Powiedz coś lub pokaż, to zabiję".
...
Wróciłem do stolika, ale nawet przy nim nie usiadłem, bo od razu zacząłem się ubierać. Nie miałem zamiaru siedzieć tu ani minuty dłużej. Już wolę pusty dom lub nawiedzoną dziewczynę.
- Szefie! A dokąd to!
- Wybaczcie, ale muszę już iść.
- Ej no... Tak fajnie jest, zostań jeszcze chociaż godzinkę - prosił Seamus.
- Zapomniałem, że obiecałem Ginny rozmowę. Jak znowu nawalę, to lepiej jeśli nie będę się w domu pokazywał - uśmiechnąłem się przekonywająco.
- Ułł to leć, leć, bo Cię jeszcze na celibat skaże!
- Seamus tobie tylko jedno w głowie, nie? Haha
- Przepraszać nie będę - cieszył się nadal.
- Jakoś mnie to nie dziwi. Dobra, powiedzcie innym, że musiałem spadać.
- Nie ma sprawy, powodzenia!
- Nie dziękuję - otwarłem drzwi i wyszedłem na zewnątrz. Nie było nawet zimno, więc postanowiłem się trochę przejść zanim wrócę do domu, bo oczywiście nikt tam na mnie nie czekał, prawda była taka, że Ginny została u Hermiony na noc. Na pewno nie będę płakał z tego powodu, przynajmniej zyskałem jeden wieczór spokoju, a kto wie? Może Hermi uda się przekonać Ginny, że to nie moja wina i nie powinna się tak na mnie złościć, ale z drugiej strony, jeśli ona też jest nastawiona przeciwko mnie, to mam przesrane, a to wszystko przez to, że spotkałem Malfoya. On nawet jak nie chce, to potrafi mi zniszczyć życie. Za takie talenty powinni dawać jakąś nagrodę, czy coś.
…
- Blaise! – krzyknąłem, bo nie mogłem już wytrzymać z zimna.
- Słucham Cię? – zapytał od tak.
- Czy ty chcesz żebym zginął śmiercią tragiczną? Ja tutaj zaraz zamarznę! – na dowód zacząłem szczękać zębami.
- Mi tam nic nie jest…
- Bo TY nie jesteś człowiekiem… Ręka mi zamarzła i nie czuję palców… Blaise, Ty nieczuła – przerwałem, bo owinął moją dłoń swoją własną – Co ty robisz?
- Ogrzewam ci rękę. Mówiłem żebyś nie pisał smsów jak idziesz!
- Musiałem, to było ważne.
- Skoro tak, to teraz mi nie marudź, że ci ręka zamarzła.
- Będę, bo to twoja wina!
- Moja? Niby czemu?
- Bo wyciągnąłeś mnie na ten mróz, a teraz idziemy Merlin jeden wie gdzie! Właśnie… może łaskawie mi powiesz, gdzie my do cholery idziemy?
- Do jednej z mugolskich dzielnic – na te słowa zatrzymałem się – Draco? Idziesz?
- Skoro idziemy do „jednej z mugolskich dzielnic”, to czemu łazimy po Hogsmeade!!
- Miałem ochotę na kremowe – uśmiechnął się marzycielsko.
- Blaise? Zdajesz sobie sprawę, że cię teraz zabiję, prawda?
- Ojj nie marudź już. Popatrz! Za chwilę będziemy, a potem od razu się teleportujemy, gdzie zaplanowałem niespodziankę dla Ciebie! – podszedł do mnie, złapał mnie za rękę i szliśmy dalej, a zza roku wyszedł nie kto inny, jak sam Potter!
- Potti! Jak tam główka, kochanie? – ucieszył się Zabini.
- Cześć? Dobrze nawet, ale za to mam teraz piekło w domu.
- Żonka?
- Dziewczyna.
- Blaise, pragnę przypomnieć, że ja tu zamarzam!
- Noo wybacz Potti, ale mój przyjaciel taki delikatny, więc do zobaczenia.
- Pa?
…
Dobra… Jednak nie było tak ciepło jak się spodziewałem, do tego spotkałem Zabiniego i Malfoya, nie powiem, bywały lepsze wieczory. A jakby tego było mało, to... Czy oni trzymali się za ręce? Świat się kończy, zombie apokalipsa się zbliża, a ja zaraz zamarznę, dziękować Merlinowi, że jednak nauczyłem się teleportacji i już stałem przed swoimi drzwiami.
...