czwartek, 19 grudnia 2013

PDAW: Rozdział 2: Powrót Przeszłości

Wiem, że się opierdalam równo, ale normalnie w szkole zapanował nowy wymiar patologi =,=  a życie leci i nawet nie wiem kiedy te dni przemijają :< Bardzo dziękuje za tyle wspaniałych komentarzy pod ostatnim rozdziałem, po niektórych aż mi się łezka zakręciła i tyle nowych osób doszło w komentarzach i nowi obserwatorzy ^.^ Jesteście cudowni i przepraszam, że może wyglądać to tak, że Was olewam, ale na prawdę tak nie jest i aż mi głupio za taką ciszę... Wy mi tyle pochwał, a jak takie coś odwalam :c Mam nadzieję, że nie jesteście (aż tak bardzo) źli :*
Zapraszam do czytania i komentowania :D

...

-Harry! Harry! 
-Co jest? - zdziwiłem się na widok zdyszanego Rona.
-Nie... nie... nie uwierzysz kogo zatrudnili!
-Brada Pitta haha - zaśmiałem się.

-Kogo? Zresztą nieważne... Cedrica!
-No i co w związku z tym? - zapytałem się nie wiedząc czym się tak ekscytuje.
-Harry! Cedrica! - popatrzyłem na niego nadal nie wiedząc o co mu chodzi. - Kurwa! Cedrica! Cedrica Diggory'ego! 
Jak to usłyszałem, miałem wrażenie, że ziemia przestała się kręcić, powietrze było jakieś ciężkie i ogólnie nie dało się oddychać.
-A..ale on wyjechał, miało go nie być, miałem mieć już spokój..- gadałem bez ładu i składu. - To na pewno TEN Cedric? - Błagam powiedz nie.. powiedz nie...
-Na pewno, widziałem zdjęcie w jego kartach. 
-Dlaczego nic nie wiedziałem o nowym pracowniku? Jestem tu szefem do cholery jasnej i nic nie wiem o naborze nowych pracowników?!! - krzyczałem na Bogu ducha winnego Rona.
-Też się dzisiaj dowiedziałem... Z tego co mówił Frank, przydzielił go ktoś z góry, bo niby nie ogarniamy papierkowej roboty czy coś...
-W dupie to mam, chcę papiery reszty kandydatów, nie będę z nim pracował! 
-Też się cieszę na spotkanie po latach, Harry - to był ten głos, którego nie pomylił bym z żadnym innym, ten głos, którego miałem nadzieję nie usłyszeć do końca swoich dni. 
-Cedric. Pewnie liczysz na jakieś miłe powitanie, ale jedyne co mam Ci do powiedzenia to to, że długo miejsca tu nie zagrzejesz - Głos ani razy mnie nie zawiódł, byłem z siebie dumny.
-Oj mylisz się, bo specjalnie mnie tu ściągali i wątpię, żeby mieliod razu wyrzucić
Ten jego uśmieszek... Jak ja go nienawidzę! Giń... giń... GIŃ!
-No to witamy, a teraz zabieraj się do swojej roboty. Ja muszę się udać do szefostwa - Ucieczka. Jakie to żałosne, ale nic innego nie przyszło mi wtedy do głowy. Już otwierałem drzwi, kiedy nagle czyjaś ręka zamknęła mi je przed nosem, odwróciłem się i zobaczyłem twarz byłego Puchona, stanowczo za blisko mojej.
-Nie uda Ci się mnie unikać całe życie - powiedział cicho.
-Zawsze można próbować. 
-W sumie wróciłem tu tylko z twojego powodu, żeby odebrać to co moje... - zamruczał przy moim uchu.
-Nigdy nie byłem, nie jestem i nie będę Twój! - krzyknąłem, uderzyłem go w twarz i wyszedłem. Do pracy już dzisiaj nie wrócę, jak go zobaczę to nie ręczę za siebie. 
...
-Draco! Rusz swój sexi tyłeczek i wstawaj! - usłyszałem głos przyjaciela. 
-I tak go nie dostaniesz... - wymruczałem do poduszki.
-Och... Nie bądź okrutny, ranisz mnie, wiesz? 
-Możesz mnie w niego pocałować...
-Hm mam lepszy pomysł!
-AŁA! Popieprzyło Cię?! To bolało - powiedziałem smutno, kiedy Blaise z całej siły trzasnął mnie w tyłek. 
-Nie płacz, nie płacz, bo wiesz. A teraz wstawaj, bo podobno byłeś dzisiaj umówiony z kimś
-Zapomniałem! Która godzina?
-Ósma trzydzieści. 
-Mam dwie godziny, powinno wystarczyćSzybko podniosłem się z łóżka wleciałem do łazienki. Niestety musiałem zadowolić się tylko prysznicem, bo na kąpiele nie było czasu, przecież jeszcze musiałem ułożyć włosy!
-Draco! - usłyszałem łomotanie w drzwi - Przestań się pindrzyć i chodź na śniadanie.
-Już, już wychodzę - otworzyłem drzwi - o co tyle krzyku.
-Ja bez śniadania nie funkcjonuję, a mało czasu zostało - poskarżył się Zabini, a ja ruszyłem za nim do jadalni.

-To co tam takiego przygotowałeś? 
-Jajka na miękko - powiedziałam z dumą.
-Mniam! Uwielbiam jajka... - powiedziałem rozmarzonym tonem.

-Wiem. Co chcesz do picia?
-Herbatę i kawę.
-Nadal ten sam nawyk? - zaśmiał się krótko.
-Taa, niektóre rzeczy nigdy się nie zmienią.
-Do stołu podano! - Blaise wszedł z tacą, na które stały parujące napoje i miska z jajkami, talerzyki, łyżeczki i to coś na jajka.
-Niby zwykłe jajka, ale smakują wybornie - pochwaliłem go.
-No bo w końcu to ja je przygotowałem, nie?
-Nadal lubisz gotować - stwierdziłem fakt.

-A Ty nadal nie potrafisz haha!
-Co prawda to prawda. Ja nawet makaron potrafię zepsuć.
-Tiaa... Muszę pamiętać, żeby nie jeść niczego, co przygotowały Twoje arystokratyczne łapki hehe
-Proszę! Śmiej się z biednego człowieka! - zrobiłem smutną minkę.
-Co jak co, ale do biednych to Ty nie należysz.
-Ty mnie kolego za słówka nie łap, zjadłeś?
-Ta, ale tobie jeszcze kawa została.
-Pff! - kawa już zdążyła przestygnąć, więc wypiłem ją jednym duszkiem. - A teraz chodź, bo serio się spóźnimy.

...
Z głośnym trzaskiem wylądowaliśmy przed budynkiem. Nie był zbyt dużo, ale z zewnątrz wyglądał bogato i nowocześnie, idealnie się nada na kancelarię! Okna były przyciemniane, a dach z różnymi wzniesieniami. Był on pomalowany na szaro, a przez jego środek biegł jasnobrązowy pas, wykonany z drewna, a cały tren ogrodzony był czarnym płotem z bogatymi zdobieniami.
-Robi wrażenie - zagwizdał Blaise.
-Mam nadzieję, że w środku nie wymaga generalnego remontu, chodź.
Weszliśmy do środka i kamień spadł mi z wątroby... czy tam z serca, jak kto woli. Budynek w środku był świeżo pomalowany, co można było wywnioskować po tym, że w powietrzu unosił się zapach farby, a podłogi również wyglądały na świeco położone.
-Witam! - wyszedł zza drzwi uśmiechnięty (jak zwykle zresztą) właściciel - Pan Malfoy i Pan...? - spojrzał na Blaise'a
-Mój przyjaciel. Blaise Zabini, Bradley Colin - wskazałem na nich dłonią - Bradley Colin, Blaise Zabini.
-Witam - skinął głową w stronę mojego ciemnoskórego znajomego. - Może od razy przejdziemy do rzeczy? - nie czekając na naszą odpowiedzieć kontynuował. - Generalny remont skończyłem trzy dni temu. Oczywiście zrobiłem też przegląd wszystkich instalacji i takich tam, więc nic nie powinno szwankować.
-A czy dostanę jakieś potwierdzenie? 

-Ależ oczywiście! Przy podpisywaniu umowy dam panu wszystkie dokumenty.
-A co z meblami? 
-Część się zachowała, ale może być ciężko, by dobrać potem coś pasującego. Chciałaby je pan obejrzeć?
-Nie, myślę, że nie.
-No to problem z głowy! - z zadowoleniem klasną w dłoń- Z tego co zrozumiałem, chciałby pan założyć tutaj kancelarię adwokacką?
-Tak.

-A co z drugim piętrem?
-Chciałbym je obejrzeć. Jeśli warunki będą mi odpowiadały, chętnie bym tu zamieszkał.
-W takim razie zapraszam - skierował dłoń w kierunku schodów. 

-Mrr pierwsze spotkanie i już nas na pięterko ciągnie - śmiał mi się do ucha Blaise. Chciałem... na prawdę chciałem zachować powagę, no ale jak? 
...
Drugie piętro pozytywnie mnie zaskoczyło. Było o wiele większe niż mogłoby się wydawać z zewnątrz. Była sporej wielkości łazienka, dwie sypialnie, coś na kształt średniej wielkości salonu i kuchnia, w której było dość miejsca by postawić stół z czterema krzesłami.
-I jak się Panu podoba? 

-Jeśli byłby na dzisiaj urządzony według mojego gustu, to mógłbym się nawet dzisiaj wprowadzać. 
-Czyli bierze Pan? 
-Teraz się mnie Pan na pewno nie pozbędzie - powiedziałem z uśmiechem na twarzy. 
-To zapraszam na dół, do biura. Zaczniemy podpisywać już wstępną umowę. 
...
Dlaczego on? Dlaczego to właśnie musiał być on? Wszystko już było takie piękne... Nawet z Ginny zaczęło mi się układać. Wiem, trudno w to uwierzyć, ale bywało gorzej. Jakby nie było nawet Malofy wyjechał niedługo po wojnie i z tego co wiem, siedzi teraz w Paryżu. Muszę się napić. Wiem, że to nie jest rozsądne wyjście, ale jak tego nie zrobię, to zabiję pierwszą osobę, która mnie zdenerwuje. Wszedłem do mojej ulubionej knajpki i usiadłem przy barze. 
-Harry! Co podać? - uśmiechnął się do mnie życzliwe kelner.
-Witaj Ben. Daj mi szklankę ognistej. 
-Ułł to widzę, że humorek nie dopisuje? Co się stało? - wziąłem spory łyk podanego trunku. 
- Przeszłość... - powiedziałem jak gdyby miało to wszystko wyjaśnić.
-O przeszłości trzeba zapomnieć i żyć dalej! 
-Zapomniałem, ale ona wróciła i to w bardzo brutalny sposób. 
-To jeszcze jedną szklankę? 
-Czytasz mi w myślach...
...

Całe podpisywanie tych papierków zajęło nam dłużej niż się spodziewałem. Na dworze już się ściemniało, ale nie wiedziałem, która godzina, bo telefon mi padł. Zabini oczywiście zmył się pod pretekstem spotkania.. Jak go tylko dorwę to nie ręczę za siebie! Ale teraz trzeba iść się odstresować. Wszedłem do mile zapowiadającej się knajpki i usiadłem przy barze, obok czarnowłosego faceta, który miał głowę wspartą na dłoni. Nie widziałem jego twarzy, ale skądś kojarzyłem te wiecznie rozczochrane włosy. 
-Co tam? - przywitałem się. Właściwie nie wiem dlaczego to zrobiłem, bo nie lubiłem poznawać nowych ludzi. Poczekałem chwilę, ale z jego strony nie doczekałem się odpowiedzi, nawet nie odwrócił się cham jeden! 
-Ekhem! - odchrząknąłem sugestywnie. 
-Czego? - zapytał. Nie, nie, poprawka, on to wywarczał. 
-Siedzisz taki przygnębiony. Pomyślałem, że chcesz pogadać. 
-Może jednak nie. 
-Pff! Nie to nie, ale mógłbyś zachować chociaż resztki kultury i odwrócić się, kiedy ktoś do ciebie mówi! - poniosły mnie nerwy, ale nienawidzę rozmawiać z plecami. 
-O co Ci chodzi człowieku! - odwrócił się zamaszyście nieznajomy, który wcale nie okazał się taki obcy jak myślałem. 
-Potter?!
-Malofy?! 

...

Wiem, że krótko i pewnie nie za ciekawie, ale mam nadzieję, że jakoś się Wam spodoba ;) Parę dni temu dodałam one-shota i doszły mnie słuchy, że nie da się go przeczytać, ale zaktualizowałam go i wstawiłam do zakładki "one-shoty", więc powinno działać :> Wiem, że notka bardzo krótka, ale mam zamiar jeszcze przed świętami, albo na święta coś wstawić, żeby jakiś prezent Wam dać, za to, że ze mną tyle wytrzymujecie :DBardzo Was przepraszam, że tak długo cicho byłam ._. Mam nadzieję, że jeszcze jednak to czytacie ._. Proszę o komentarze! Aha! i przypominam o pewnym forum, na które gorąco zapraszam :D http://vertdell.cba.pl/~Przepraszająca Feniksa
A tu wstawiam taką moją jedną z ulubionych świątecznych piosenek ^.^ Wesołych Świąt!! :D