niedziela, 28 lipca 2013

Rozdział 26: Kochać...

Napisane pod wpływem groźby Neo Kuna... ._. Bardzo zły pan, który mi grozi płaczem... :< A spróbuj teraz spełnić tą straszna rzecz to, to... Okej i tak dobrze wiem, że nadal Cię będę wielbić ;0;
Dedykacja dla wszystkich ktosiów, którzy czekali na ten moment ^^ A w szczególności dla Alex, która mnie kopała w dupala codziennie bym napisała ^^
Zapraszam do lektury!
...

Harry obudził się rano w jeszcze gorszym nastroju i był chyba bardziej zły na siebie niż na Dracona... Nie wiedział czemu się tak zezłościł ani co w niego wstąpiło... Przecież blondyn nie zrobił nic złego, wręcz przeciwnie, martwił się o jego reputację wśród czarodziejów. Uhgrr jestem idiotą... No nic będę go musiał przeprosić za wszystko. - pomyślał brunet.
-Mam nadzieję, że mi wybaczy. - dodał cicho pod nosem.
-Kto co wybaczy? - zapytał  się Ron.
-Yy.. no ten teges...
-Hehe ktoś tu się chyba jeszcze nie obudził do końca. Wstawaj, wstawaj bo na śniadanie trzeba iść za pół godziny.
-Już taka godzina?! To może ja lepiej pójdę i wezmę szybki prysznic.
-Idź, idź, a my poczekamy na dole.
-Okej.
...
Wszedł do kabiny, odkręcił kurki i nastawił je tak by leciała letnia, pobudzająca woda. Ooo tak nie ma to jak rześki prysznic z rana. Od razu człowiek nabiera chęci do życia. Niestety musiał skończyć z bezczynnym staniem pod wodospadem wody i oddawaniem się rozkoszy. Wziął do ręki swój szampon, nalał go trochę na rękę, a następnie wmasował ja we włosy. Gdy skończył zabrał się za żel pod prysznic, który nalał na gąbkę i zaczął jeździć nią po całym ciele. Kiedy w końcu cały się namydlił, odkręcił wodę i zmył z siebie całą pianę, wyszedł spod prysznica i wytarł się dokładnie ręcznikiem, który następnie owinął wokół bioder. Wyszedł z łazienki do sypialni chłopców i otworzył swoją szafę. Długo w niej przebierał, odrzucając bluzki, spodnie, koszule... W końcu skończyło się na tym, że jego szafa została pusta... No prawie pusta. Na wieszaku wysiał szary sweter w czarne paski. Pamiętał dzień, w którym go kupił... Był wtedy na zwyczajnych zakupach, których nienawidził swoją drogą, ale musiał zakupić parę par spodni. Jak zwykle zdał się na gust zaprzyjaźnionej już sprzedawczyni, która podała mu ten sweter, mówiąc, że idealnie będzie pasował do tych ciemno-granatowych jeansów. I faktycznie, kobieta miała rację. Sweter był luźny, ale nie wyglądał na nim workowato, lecz seksowanie. Do tego podwinął rękawy do łokci i z myślą, że brał by siebie samego, opuścił sklep.
-Mmm w tym komplecie Draco na pewno łatwiej będzie udobruchać...- uśmiechnął się do siebie, iście ślizgońsko i wróci do łazienki by uczesać już swoje suche włosy. Nabrał już w tym sporej wprawy dlatego nie zajęło mu to dużo czasu. Wychodząc z sypialni, spakował potrzebne książki i machając różdżką, posprzątał swoje rozrzucone ubrania i wybiegł z pokoju.
-Harry! Coś ty tam robił? Jest za pięć dziewiąta! - przywitał go jakże miło przyjaciel.
-Harry... Wyglądasz... wow... - zaniemówiła Hermiona.
-Wow to za mało powiedziane... Od dzisiaj zmieniam orientację Potter. - Powiedział Seamus mrucząc przy tym.
-Okeeej, robi się dziwnie. To chodźmy na to śniadanie bo się spóźnimy. - Zarządził brunet i wszyscy ruszyli w stronę portretu.
-No to mów, dla kogo się tak wystroiłeś. - zaczął Ron.
-Yyy dla siebie. - odpowiedział niepewnie Gryfon.
-Tssa jasne... Mów od  razu, że chcesz poruchać, a nie zgrywasz Grzecznego-Chłopca-Który-Zbawił-Całą-Ludzkość-A-Jak-Mu-Się-To-Już-Udało-To-Wstąpi-Do-Zakonu. -wyrecytował Finnigan.
-Hahahah dobre! - Cieszył się rudzielec. - Ale ten... Co to w sumie ten zakon?
-Ech... w skrócie... Celibacik mój drogi przyjacielu...Celibacik. - poinformował go Gryfon.
-Ale że tak na zawsze?! - wystraszył się Weasley.
-Na zawsze!!!
-Merlinie... Seamus nie bluźnij w ten sposób już nigdy więcej! - rozkazał roztrzęsiony Ron.
-Doskonale Cię rozumiem...
-Ronaldzie to nic strasznego być w zakonie! - zdenerwowała się Miona.
-Jak to nie?! Całe życie na ręcznym jechać... To jest straszne!
-Yyy Ron?
-Tak Harry?
-Tam to nawet na ręcznym nie można... - poinformował go Złoty Chłopiec, klepiąc go pocieszająco po ramieniu.
-CO?!!
-Ale nie przejmuj się, ciebie to by nawet w zakonie nie chcieli hahaha
-Śmieeeeszne Seamus.
-No bardzo haha
-Też się zgadzam! - opowiedziała szczerze roześmiana Gryfonka.
I cała czwórka... Poprawka. Cała trójka doszła do Wielkiej Sali we wspaniałych nastrojach i zasiedli na swoich stałych miejscach. Tylko pewien brunet o zielonych oczach rozglądał się po sali, a właściwie tylko po jednym stole, w poszukiwaniu pewnego ślizgona.
...
Wszedł do Wielkiej Sali. Wszyscy uczniowie jak i grono pedagogiczne, zwróciło swoje oczy w jego kierunku. Przełknął ślinę ze zdenerwowania i ruszył w kierunki swojego, miał nadzieję nie byłego, chłopaka.
-Co ty tu robisz Malfoy? - naskoczył na niego rudzielec.
-Nie twoja sprawa Weasley, ale skoro już pytasz to przyszedłem zjeść śniadanie ze swoim chłopakiem. - powiedział dumnie, a kątem oka zobaczył jak Harry się do niego odwraca.
-Na Merlina... A kto jest tym nieszczęśnikiem? - zapytał się go Potter głośno wybuchając śmichem, a po chwili dołączyła do niego cała Wielka Sala.
-Harry.. Nie.., nie...
...
-NIE!!- Malfoy obudził się cały zalany potem głośno dysząc. Spokojnie... To tylko sen... Zwykły pieprzony sen, który ukazał twoje najgłębsze obawy. Powtarzał sobie w myślach, ale prawda była taka, że szczerze zastanawiał się czy iść na to cholerne śniadanie.
By wszystko sobie dobrze przemyśleć, udał się do toalety aby naszykować sobie kąpiel. Odkręcił w wannie wszystkie możliwe kurki i sięgnął po swoje olejki do kąpieli. Gdy wanna się w końcu zapełniła, a nie trwało to zbyt długo, bo przecież żyli w Hogwarcie, zanurzył się w wodzie po samą szyję i oddał się relaksowi. Leżał w wannie i rozważał wszystkie za i przeciw , by ujawnić się  dzisiaj na śniadaniu. No i jak można się domyślić, plusów było więcej, a dokładniej mówiąc, był tylko jeden minus, a mianowicie taki iż sam Draco Malfoy bał się odrzucenia. Tak bał się i to cholernie, ale Malfoyowie nigdy się nie poddają, a on nie miał zamiaru zmieniać tej zasady. Z rozmyślań wyrwał go przeraźliwy łomot.
-Malfoy kurwa! Jest ósma czterdzieści!! Wyłaź z tego kibla!  - dobiegał go zza drzwi głos Zabiniego.
-Okej, okej! Idźcie, ja dojdę! - odkrzyknął i wyszedł z wanny. Dokładnie wytarł swoje ciało i włosy ręcznikiem, a następnie podszedł do kompletu ubrań, który przygotował wieczorem.
Była to zielona 
koszula, która idealnie pasowała do oczu Harrego i zwykłe czarne spodnie. Zarzucił jeszcze tylko na to szatę Slytherinu, a więc nadszedł  teraz czas na włosy. Wyciągnął z szafki wszystkie odżywki, żele i jakieś drogie preparaty do włosów, o których za pewne nie słyszał cały zamek. Z włosami męczył się długo, no bo przecież musiał wyglądać idealnie. Kiedy w końcu jego platynowe, blond włosy ułożyły się tak jak on chciał, wziął do ręki najdroższe perfumy i skropił nimi lekko szyję. Po tych wszystkich zabiegach upiększających, ocenił się w lustrze i gdy wreszcie niczego mu nie brakowało, zabrał swoją torbę i ruszył na śniadanie. Był już w Pokoju Wspólnym  i od niechcenia spojrzał na zegarek, na którym wskazówki pokazywały 9:05.
-Cholera jasna!! - krzyknął zdenerwowany i pędem ruszył ku Wielkiej Sali.
...
Drzwi były już zamknięte, więc to znak, że wszyscy byli już obecni. Wszyscy prócz mnie... Pomyślał zdenerwowany. Położył dłoń na klamce, wziął kilka głębszych wdechów i  pchnął drzwi. Wszystkie spojrzenia skierowały się w stronę niego, ale te spojrzenia nie obchodziły go w najmniejszym stopniu. Zależało mu tylko na tych wspaniałych oczach koloru avady, które zawsze uśmiechały się do niego, lecz one były opuszczone na talerz z jajecznicom i nawet nie zauważyły jego wejścia do sali.
...
Harry siedział ze smutną miną i grzebał widelcem w sowim talerzu. Cały czas łudził się, że jednak Draco przyjdzie i zje z nim razem śniadanie ale nic z tego. Było już grubo po dziewiątej, a przecież Malfoyowie się nie spóźniają. W pewnym momencie usłyszał jak drzwi otwierają się, ale nawet nie podniósł głowy, by zaszczycić owego ktosia spojrzeniem. Słyszał, że ten ktoś idzie w kierunku ich stołu, ale był pewien, że to jakiś zaspany Gryfon, do momentu, gdy usłyszał Rona:
-Co ty tu robisz Malfoy? - na usłyszane nazwisko Harry wyprostował się jak struna.
-Przyszedłem zrobić coś,  na co od początku roku mam ochotę. - Kiedy blondyn zobaczył pytający wzrok rudzielca dokończył. - Zjeść śniadanie ze swoim chłopakiem.
Na te słowa Potterowi zrobiło się ciepło na sercu. Uśmiechnął się tajemniczo do siebie i powiedział.
-Nie kłam... Nie jesteśmy ze sobą od początku roku Smoczku. - Odwrócił się na ławce do Dracona.
-Czepiasz się... - po tych słowach pocałował go długo i czule w usta. -Dzień dobry. - powiedział z ustami na jego utach.
-Dzień dobry kochanie. Usiądź. - Harry przesunął się by zrobić miejsce Ślizgonowi i w tym momencie spojrzał na swoich przyjaciół. Ron siedział z rozdziawioną buzią i wskazywał to na niego, to na Draco palcem wskazującym, Hermiona się po prostu patrzyła i chyba popadła w jaki trans, Seamus cieszył się jak głupi do sera, Dean miał zdziwko roku,  Ginny miała łzy w oczach i bezgłośnie poruszała ustami, Neville się patrzył dopóki nie zemdlał i nie zleciał z  ławki. Stół Ślizgonów natomiast wyglądał jakby zaraz miał zacząć rzucać avadami na prawo i lewo, a reszta uczniów milczała ze zdziwienia lub szeptała między sobą. Dumbledore się najwyraźniej cieszył, Mcgonagall zacisnęła usta w najcięższą linię jaką kiedykolwiek
widział, a  Snape... Snapea właściwie nie było.
-Upss ta informacja bardziej wstrząsnęła uczniami niż myśleliśmy. - Stwierdził Malfoy
-Noo na pewno nie będę za to przepraszał... Było warto. - to powiedziawszy pocałował go lekko w policzek. - Może tosta?
-Chętnie! Jestem głodny jak wilk!
-Możecie przestać!! - wykrzyknął w końcu Ron.
-Ron przyjacielu! O co chodzi? -zapytał beztrosko brunet.
-Błaagam! Powiedz mi, że przegrałeś jakiś zakład czy co!
-No okej, ale ja nadal nie wiem o co chodzi...
-O to, że całowałeś się z tą fretką! To jest nasz wróg! Nie pamiętasz już?! - wrzeszczał na całą salę rudzielec.
-Podobno po wojnie mięliśmy się jednoczyć!
-Jednoczyć się przyjacielsko, a nie łóżkowo! Merlinie Harry, przecież ty nawet gejem nie jesteś...
-No właściwie to jestem...
-Nie wierzę! Nigdy mi nie przyznałeś racji!
-Ale też nie zaprzeczałem... No może raz...
-No to od kiedy wy... - zmieniła temat Granger, gdy widziała, że Weasley znów chce zacząć krzyczeć.
-Hm...jakoś od drugiego miesiąca szkoły... Trudno określić, bo na początku było to tylko perwersyjne byzkanko...
-Draco... proszę. - upomniał go Gryfon. - No ale w końcu zmieniło się to w prawdziwe i stałe uczucie.
-Och... błagam. Ty na prawdę myślisz, że ten obślizły drań mógłby komuś powierzyć swoje serce... jeśli w ogóle je posiada! Oświecę cię! Na pewno nie był byś to wtedy TY! - wszyscy zwrócili swoje twarze do nadawcy tych słów i jakie było ich zdziwienie gdy okazała się to Ginny. - Na pewno przegrał jakieś zakład lub otrzymał zadanie w butelce: " Przeleć Pottera i spraw by obdarzył cię uczuciem". - po tych słowach prychnęła żałośnie.
-I tu się mylisz! Kocham go jak nigdy nikogo nie kochałem! I będę z nim czy komuś się to podoba czy nie! I wiem, że Harry również mnie kocha, a ja nie mam zamiaru pozwolić mu odejść już nigdy. Dzięki niemu dowiedziałem się, że na prawdę można kogoś kochać i że to uczucie istnieje na prawdę! Więc nie waż mówić się, że go nie kocham, bo kocham w nim wszystko! Osobowość, wygląd, a najbardziej  te piękne zielone oczy o kolorze avady. - Rozmarzył się Ślizgon patrząc na Gryfona, po czym czule i głęboko go pocałował.
-Też cię kocham.. - wyszeptał Harry. - I mam nadzieję, że jako moi przyjaciele się z tym pogodzicie.
-Ależ oczywiście Harry. - uśmiechnęła się z miłością o niego Hermiona,  a gdy zobaczyła zero reakcji ze strony swojego chłopaka, dała mu mocnego kuksańca w bok.
-Może..., może jakoś to przełknę.. O ile nie będzie się obdarowywać  taką miłością w moim towarzystwie.
-Bez obawy Ron.. Te obrazy są zarezerwowane tylko dla mnie. - uśmiechnął się chytrze blondyn, wprawiając w osłupienie rudzielca.
-Niech cię Potter... Przez ciebie przegrałem 10 galeonów! Uuu zapłacisz mi za to! - posmutniał Dean. - Tyle pieniędzy...
-No ja na pewno nie będę z tego powodu płakać... Moje pieniążki proszę.! - wyciągnął rękę Seamus. - Dziękować łihihih.
-O co wyście się założyli? - zapytał zdziwiony Ron.
-O to, czy nasz sławny Złoty Chłopiec jest gejem. - wyjaśnił uradowany Finnigan
-To jest chore... - skomentowała Hermiona.
-Moje pieniążki!! - rozpaczał Dean.
-Okeeej robi się dziwnie, to może my już pójdziemy pod Eliksiry? - zaproponował Harry.
-Zgodna gryfiaku. - wyszli trzymając się za ręce.
...
-Wiesz o czym pierwszym pomyślałem jak zobaczyłem cię na sali?
-No co? - dopytywał się brunet.
-Że chcę zedrzeć z ciebie ten sweterek i w dupie miałbym to, że patrzy na nas cała szkoła... - odpowiedział z namiętnością w oczach.
-Na pewno nie miałbym nic przeciwko, ale teraz lekcja ze Snapem, więc to nie przejdzie... Wieczorem się spotkamy Dracusiu.
-Ugrhh..
-Wieeem też cię kocham. - Potter pocałował już teraz swojego oficjalnego chłopaka w policzek i przyśpieszył kroku.
...

Przepraszam, że tak długo, ale jakoś nie umiałam zacząć tego rozdziału.. ;0; Powiem wam, że na następną notkę mam już pomysł, więc mam nadzieję, że wstawię szybciej niż tą ^^ To ja jak zwykle proszę o komentarze i mam nadzieję, że was nie zawiodłam tą sceną w Wielkiej Sali... ;_;
Jest  pięć stron A4 o.O (to dużo jak na mnie...) 2 056 wyrazów i 10 715 znaków bez spacji... Normalnie szaleję ^^
~Kochająca wszystkich Feniksa :*

środa, 24 lipca 2013

Rozdział 25: Opacznie zrozumiane słowa

O.O Ale byliście aktywni pod moją prośbą dziwną O.O Bardzo się cieszę, kocham was za to i dostałam zastrzyk weny ^^ Cicha Wielbicielka - erotyczna scena dla ciebie jak chciałaś i dla wszystkich, którzy lubią jak nasi chłopcy stają się niegrzeczni ^^ Zapraszam do czytania :*
Ps. Dodałam ostatnio 24 rozdział, więc jakoś ktoś jeszcze nie przeczytał to proszę zjechać niżej ^^

...
Harry odłożył koszulkę Dracona na ławkę niżej, nie przerywając przy tym kontaktu z jego pięknym ciałem, które w dotyku było jak jedwab. Całował delikatnie jego żebra, co jakiś czas zostawiając na nich porządną malinkę, jednak jego pracę przerwał głos blondyna:
-Harry...
-Hm...? - wymruczał.
-Czy twoim zdaniem moje włosy są oczojebne? Może je przefarbuję na ciemniejszy blond? - zapytał z troską w głosie. Gryfona szczerze zadziwiły te słowa, więc podniósł swoją głowę i patrząc mu prosto w oczy powiedział:
-Po moim trupie! - zaoponował natychmiast.
-Dlaczego?
-Ponieważ uwielbiam ten kolor, ich miękkość i naturalny zapach.... A poza tym wolę blondynów. - Ostatnie zdanie wymruczał mu do ucha, lekko przygryzając przy tym jego płatek uszny.
-No wiesz... nie przefarbował bym się na brąz tylko na ciemniejszy blond... 
-Nie pozwolę Ci... - powiedział z ustami na jego szyi.
-Ale... - chciał coś jeszcze dodać, lecz przerwał mu brunet.
-Jeszcze jedno słowo, a zrobię Ci malinkę na szyi, którą będzie widać na kilometr i nie zejdzie ci przez tydzień. A i nie łódź się, że zakamuflujesz ją fluidem czy innym korektorem. 
-Dobrze proszę pana. - Malfoy skinął głową w geście poddania, a Harry połączył ich wargi w namiętnym pocałunku, rozpinając przy tym rozporek spodni Ślizgona. 
-Ja zostałem już w samej bieliźnie, a ty nadal nienaruszony... 
-Bo mi zimno - skłamał Potter.
-No to zaraz cię rozgrzejemy. - Draco rzucił się na na nic spodziewającego się Harrego, ściągając przy tym jego koszulkę i całując gorąco. Zjechał ustami na szyję, na której jak zwykle zostawił malinkę, która teraz będzie mu się trzymała baaardzo długo. Dobrze wiedział, że brunet tego nie lubi, ale w końcu był taki uroczy jak się wsiekał, a i seksem na zgodę nigdy nie pogardzi. Nim się jego chłopak zorientował o powstałej czerwonej plamce na jego szyi, Malfoy droczył się już z jego prawym sutkiem, ssąc go i delikatnie drażniąc go zębami, na co odpowiadały mu jęki rozkoszy Harrego. Po dość długiej chwili przeniósł usta na mostek Pottera i ustami zjeżdżał coraz niżej. Gdy napotkał granicę jego spodni, szybko rozprawił się ze skórzanym paskiem i rozporkiem, a następnie zamaszystym ruchem ściągnął z niego spodnie, a po chwili bokserki. Postanowił pomęczyć troszeczkę swojego chłopaka, całując jego podbrzusze, pachwiny i jądra, starannie pomijając jego nabrzmiały członek.
-Draco... proszę.. - po tych słowach, postanowił się nad nim ulitować i wziął jego penisa do ust. uważając na zęby. Gdy wracał do góry, na główkę członka, zataczał na niej kręgi językiem i znów zjeżdżał w dół.
Po kilku takich rundkach, Harry doszedł z jego imieniem na ustach, a sam Draco słysząc to, doszedł w swoich bokserkach i położył się na ławce obok swojego kochanka.
-Harry... - zaczął nieśmiało.
-No co tam?
-Za dwa dni jest ten Bal Jesienny...
-No wiem. I co w związku z tym?
-Jak to zrobimy? To znaczy... Wiesz nikt o nas nie wie, a nie wiem czy ty byś miał ochotę na kolejny skandal i szum w okół swojej osoby...
-Czeka, czekaj... Do czego ty dążysz?
-No chodzi mi o to, że musimy sobie poszukać partnerek na bal... - wymamrotał pod nosem blondyn.
-CO?! - krzyknął Gryffon. - Ja się chyba przesłyszałem... Mógłbyś powtórzyć? - zapytał  z nadzieją w głosie, że jednak słuch go zawodzi.
-Zawsze też możemy odpuścić sobie bal i posiedzieć w Pokoju Życzeń... Ale jeśli chcielibyśmy tam przyjść to nie wypada samemu... No wiem ty możesz iść jako Złota Trójca z przyjaciółmi, ale ja nie chcę się poniżać by przyjść tam samemu... Pozwól mi zachować jeszcze resztki godności.
-Resztki godności właśnie straciłeś w moich oczach! Jak mogłeś pomyśleć, że zależy mi na zdaniu innych, jak i tak każdy wytyka mnie palcami! A nawet gdyby nie  było tej afery z Prorokiem to i tak tylko z tobą chciałbym się tam pokazać! Nie z Ronem, Hermioną, czy jakoś inną moją psycho fanką, która zrobiłaby wszystko by na takowy bal się ze mną wybrać, mógłbym się przyznać przed całą szkołą chociażby przy śniadaniu! A może to właśnie Ty się nas wstydzisz?! Idę spać, a ty..., a ty zastanów się nad tym co powiedziałem... - podniósł z ławki różdżkę i machnął nią, co spowodowało, że stał ubrany teraz w to co godzinę temu i ruszył szybkim krokiem przed siebie.
-Harry! Przepraszam! To nie tak miało wyglądać! - Lecz niestety brunet puścił jego słowa mimo uszu.
-Kurwa! Czy ja zawsze coś muszę spieprzyć?! - powiedział sam do siebie Ślizgon.
-Cześć Draco. - doszedł do cienki dziewczęcy głos.
-Nie gniewaj się Luno, ale nie mam nastroju do rozmowy...
-To zapewne przez to, że pokłóciłeś się z Harrym?
-A skąd ty to niby wiesz?
-Byłam niedaleko i usłyszałam waszą kłótnie... Dlaczego wstydzisz się przyznać, że z nim jesteś?
-To wcale nie tak! - krzyknął. - Nie wstydzę się Harrego, mógłbym biegać po całej szkole i wykrzykiwać, że go kocham... No dobra, jestem Malfoyem, więc bym się nie zniżył aż tak, ale mógłbym to ogłosić na przykład podczas śniadania...
-No to zrób to! - ucieszyła się Krukonka.
-A jeśli on nie chce... Właśnie się pokłóciliśmy i...
-Powinieneś się nauczyć czytać między wierszami, to na prawdę może pomóc.
-To znaczy..?
-To znaczy, że Harry Ci właśnie przed chwilą powiedział, że jutro masz podejść do niego w Wielkiej Sali i zjeść z nim śniadanie!
-Jesteś tego pewna...? Bo ja nic takiego nie słyszałem.
-Czytaj między wierszami Draco. A teraz idę do kuchni... Może zostało jeszcze trochę budyniu.. To na razie! - Dziewczyna odeszła typowym dla siebie skocznym krokiem, co spowodowało, że jej długie blond włosy latały we wszystkie strony.
-Nigdy nie zrozumiem tej dziewczyny... - Blondyn wstał i już miał zamiar odejść, gdy zorientował się, że jest w samych bokserkach, więc szybko się ubrał i ruszył w kierunku lochów.
...
Potter wpadł do Pokoju Wspólnego niczym kula armatnia z zamiarem położenia się natychmiast do łóżka, lecz jego plany nie powiodły się... zresztą jak zwykle...
-Harry! Gdzieś ty był?! Martwiliśmy się o Ciebie!! - przed oczami mignęło mu tylko brązowe rude tornado i nagle poczuł się jakby oplatały go diabelskie sidła... Tylko ich uścisk nie byłby przepełniony taką miłością, więc Harry odwzajemnił go Ginny i Hermionie. Z pierwszą dziewczyną starał się postępować ostrożnie by nie robić jej jakichkolwiek nadziei. Wiedział, że i tak była w nim zakochana, dlatego starał się oszczędzić jej zbędnych cierpień.
-Dziewczyny... Ja też was kocham..., ale brakuje mi powietrza... - powiedział ostatkiem sił, więc przyjaciółki puściły go z lekkimi rumieńcami na twarzy.
-Przepraszam, ale ostatnio tak często znikasz..., a dzisiaj nie było cię cały dzień!
-Właśnie stary gdzieś ty siedział... Szukaliśmy cię niemal wszędzie! - zapytał Ron.
-W Pokoju Życzeń. - Brunet nie widział powodu, by okłamywać swoich najlepszych przyjaciół, więc powiedział prawdę.
-Ale po co? - dopytywała się Ginny.
-Bo to jedyne miejsce w Hogwarcie, gdzie nie wejdzie nikt, no chyba że bym tego chciał.
-Mogłeś wysłać chociaż jakiś liścik! - zaczęła z wyrzutem Miona.
-Albo powiedzieć, że nie będzie cię cały dzień! - podsumowała Ginny.
-Wiem, wiem... Przepraszam, ale przez to zamieszenie z powodu tego artykułu... Po prostu miałem wszystkiego dość.
-Wierzę Ci, ale miej pewność, że nikt z nas nie wierzy w te brednie co wypisuje ta walnięta blondyna. Powinni jej oderżnąć palce za wypisywanie takich bredni! - zdenerwował się Weasley.
-Serio nikt w to nie wierzy? - zdziwił się szczerze Harry.
-No co jak co, ale żaden Gryfon nie uwierzy, że spotykasz się z wrogim domem, a w dodatku z chłopakiem haha! - Rudzielec powiedział to takim tonem, jakby to była oczywista oczywistość.
-To dobrze wiedzieć. - zmieszał się.
-Przecież ty nawet gejem nie jesteś haha! Osoby które w to wierzą muszą być nieźle pojebane, ale możesz mi wierzyć, mało takich pomyleńców znajdziesz w szkole, a w szczególności z damskich towarzystwie, bo nadal każda ma nadzieje, że z nią pójdziesz!
-Haha na prawdę?
-No jasne! Też bym chciał mieć takie powodzenie!
-Ekhem! - zakasłała znacząco Hermiona.
-To znaczy kiedyś był tak chciał, ale teraz mi to oczywiście obojętne... - poprawił się natychmiast. - To w końcu masz kogoś czy nie?
-Właśnie, kogo zaprosiłeś? - dopytywała siostra Rona.
-Ja? No w sumie to jeszcze nikogo.
-Masz zamiar przyjść sam? Wielki wybawiciel czarodziejskiego świata nie potrafi znaleźć kompanki na bal! Uuu nie spodziewałem się Harry, że aż taki wybredny jesteś haha - zażartował Ron.- A może wolałabyś jakiegoś seksownego  Ślizgona hm...?
-Co? Hahahahahah - Lecz nie był to śmiech rozbawienia... oj nie.. ten śmiech był typu: " Please, kill me!"
-Miałem nadzieję, że jak nikogo nie znajdę to mogę się z wami wybrać... - dokończył już uspokojony brunet.
-Pewnie Harry! Nawet nie musiałeś pytać! -ucieszyła się Gryfonka.
-Ale to nie będzie problem?
-Jaki problem! Stary i tak będziemy się zajebiście bawić, jak to na balach w Hogwarcie bywa... No dobra ten w czwartej klasie to szkoda gadać...
-Mów za siebie! Ja się bawiłam świetnie! - ucieszyła się Hermiona.
-I ja również - zawtórowała jej Ginny.
-Tssa nie musicie człowieka dołować jeszcze bardziej... - wkurzył się Ron.
-Dobra wiecie co... Ja idę się położyć, bo chce żeby ten dzień się już skończył... To dobranoc.
-Dobranoc Harry! - odpowiedziała trójka przyjaciół.
...
-Draco, Draco! Przyjacielu drogi nasz! Gdzie tak pędzisz w piękny ten czas?! - zapytał poetycko Blaise zarzucając rękę na barki blondyna i tym samum przytulając go do siebie.
-Zostaw mnie. - wywarczał blondyn.
-Ranisz mnie! Och dlaczego ranisz mnie?! Moje serce znieść już nie może słów tych!
-Co znowu brałeś pokurwnieńcu?
-A teraz oskarżenia, które dobijają cierpiącego już i tak człowieka! Draco dlaczego?! Och dlaczego?!
-Zawsze jak coś bierzesz to gadasz jakimiś wierszami, więc mów co brałeś! - I módl się bym cię nie zabił...-dodał w myślach.
-Mugolski to wynalazek cudowny "E" zwany jest w towarzystwie tym!
-Ekstazy?! - krzyknął. - No to będzie ciekawie..- dodał pod nosem. - A jaką formę przyjąłeś tego?
-Och... Forma ta cudowna w białym proszku! Do nosa wciągasz tylko, a świat piękniejszym staje się!

-Hahaha może mi przynajmniej humor poprawisz!
-Tobie mój drogi przyjacielu zawsze! Oddam serce za cie! Na rękach nosić będę jeśli rozkażesz! Więc powiedz mi mój drogi, dlaczego nastrój twój dziś nie dopisuje Ci!
W sumie on po tych swoich ekstazowych fazach nic nie pamięta... A może mi pomoże.
-Chodzi o Harrego... No bo on myśli, że ja się wstydzę przyznać, że jest moim chłopakiem.
-A drogi mój jest tak? 
-No właśnie nie! Mógłbym się  przyznać nawet jutro na śniadaniu! 
-Och! Och! Jakże cieszę się ja szczęściem waszym!! Szczerze będę dopingował temu uczuciu!
-Ale ja nie wiem czy jutro to zrobię...
-Ależ zwlekać na co nie ma! 
-Mówiłem Ci przecież, że się pokłóciliśmy.... Znaczy w sumie to nie... Bo ja nie jestem na niego zły, tylko on na mnie...
-Przyjacielu jak bracie drogi mi! Powiedz mi... Czy koszach ty go?
-Tak.
-A ciebie czy on kocha?
-Mam nadzieję, że nadal tak, w każdym razie parę godzin temu kochał. 
-A czy  chce on pokazać innym to uczucie do ciebie, którego nie zniszczy nikt, ani nic! I nie zważając na losu okrucieństwa trwać chce właśnie przy tobie  i zgnębić nie da się!
-Mniej więc tak...
-Ale mniej czy więcej bracie mój?
-Więcej.
-To zwlekać nie ma kuźwa na co! Jutro zjesz z nim śniadanie i pokażesz ile znaczy dla ciebie miłość jego! Czy jesteś gotowy na to!
-Na co?
-Piękny i mądry, lecz czasem głupota twoja prosto w twarz z liścia gotowa mi dać! Na poświęcenie! Na to, że stracić możesz w oczach społeczeństwa! Na niezgodę na ten związek, na miłość zakazaną!
-No tak.
-Więc leć na śniadanie i mu to pokaż!
-Ym... Ale mamy 23, a śniadanie o 9....
-No to jak ptak zaświergocze! Wstań z łóżka! Umyj swe ciało arystokratyczne, a następnie rusz po swą miłość, po szczęście jedyne czekające na tym świecie! Po Harrego jedynego, którego uczuciem darzysz, a on ciebie! 
-Dziękuje za rozmowę. 
-Zawsze pomocą służyć  będę ci przyjacielu! 
-A mogę mieć jeszcze jedno pytanie?
-Pytaj bracie śmiało.
-Dlaczego chciałeś mi odbić to moje "jedyne szczęście na tym świecie"  - zacytował kolegę.
-Ponieważ mój drogi, pomóc chciałem wam, zrozumieć, jaki skarb to wielki, mieć szczęście tak ogromne!
-Co?!! 
-Żebyście wytrwali w związku tym i nie dali się jakiś błahostką! Nigdy, na prawdę nigdy, nie chciałem psuć tego piękna! Byliście dla siebie stworzeni, i wreszcie odkryliście to! Och! Jak cieszę się szczęściem waszym!
-Tsssa ja też... 
-Teraz wybacz przyjacielu mój... Ale na spoczynek udam się, by oddać się w cudowne ramiona Morfeusza i utonąć w cudownych snach! Nocy dobrej życzę ci! 
-Ja tobie również. - Odpowiedział blondyn po dość długim czasie i sam udał się do swojego pokoju, by jak to powiedział jego przyjaciel: "oddać się w ramiona Morfeusza" 
...

Jest pięć całych stron w Wordzie, 2 065 wyrazów i 10 524 znaków bez spacji! o.O Szaleje normalnie ^^
Tak, znów kończę w okrutnym momencie... przepraszam, ale to dlatego by potrzymać was w niepewności i żebyście nigdzie nie uciekli z powodu pod tytułem: "Co będzie dalej!!?" Noo mam nadzieję, że nie zmaściłam tej notki i że wam się podoba ^^ Przypominam, że założyłam tą stronkę o tematyce Drarry Drarry według Feniksy , ale jest to także fanepage mojego bloga w przyszłości może blogów ^^ Więc jeśli macie jakieś pytania to walcie śmiało ;) Jest tam również podany mój e-mail, także bez krępacji ^^ To na tyle i jak zwykle proszę o komentarze :**

~Kochają Feniksa :*

niedziela, 21 lipca 2013

No to jest o.o

Skoro nie mieliście zastrzeżeń co do stroki na fb, więc założyłam ^^
Drarry według Feniksy, zapraszam do lajkowania ;)
Dodam jeszcze, że nowa notka się pisze i ma się dobrze ;)
Fani Drarry łączmy się ^^
~Feniksa

sobota, 20 lipca 2013

Pytanko w ważnej sprawie :*^^

Od razy mówię, że nie są to żadne złe wieści, raczej moim zdaniem dobre ^^

Pod ostatnią notatencją wspominałam, że to opowiadanie po woli dobiega
końca, więc chcę wiedzieć, czy wytrwalibyście ze mną w jeszcze jednej historii o tematyce Drarry of course ^^ Na razie powiem tylko tyle, że akcja toczyłaby się w życiu dorosłym dwójki bohaterów no i mieli by troszeczkę bardziej pod górkę niż mają teraz :p Lecz oczywiście także i to opowiadanie, zawierałoby swój taki komizm do śmiechu ^^ no i wątki takie kochane romantyczne też by miały miejsce, a jak! XD
Bardzo proszę o odpowiedzi w komentarzach czy byście chcieli takie cuś poczytać ;) Wiem, że mało o nim (opowiadaniu znaczy) napisałam, ale na razie sama robię notatki w zeszycie i próbuję zebrać swój pomysł jako tako do kupy by miało to tchawice i śledzionę czy tam ręce i nogi jak kto woli...
Aha! Bym zapomniała, mieliście mi napisać pod ostatnim opowiadaniem, czy chcielibyście bym na facebooku prowadziła stronkę tego bloga... W sumie to nie tylko tego, tylko wstawiłabym tam linki do swoich "dzieł" i ogólnie  byłoby to poświęcone Drarry <3 No i informowałbym tam też o nowych rozdziałach czy fajnych blogach ;)
Noo to chyba tyle... Bardzo proszę o odpowiedzi w komentarzach, bo nie wiem czy jest sens wymyślać dalej nowe cuś ;0; A nowej notki możecie spodziewać się na dniach ^^ Ale się rozpisałam... o.O Mam nadzieję, że ktoś to przeczyta XD
Ps. Jak nie będzie min. 3 komentarzy to nie będzie nowej notki! Przepraszam za szantaż.. nigdy go nie używałam, ale to dla mnie na prawdę ważna sprawa ;) I tak was kocham za tą aktywności moje kochane mysie pysie :** <3
Ps2: Komentarze Weroniki M. i Cichej się nie liczą, ponieważ zawsze się mogę z wami spotkać... No i wy przyjaciółki, więc zawsze same plusy dajecie ;0;  Także no ;0;
~Błagająca o odpowiedzi Feniksa :* <3

Rozdział 24: Dzień bez Harrego

Mam do Was prośbę ;) Chciałabym na fb założyć stronkę tego bloga, która dodatkowo była by poświęcona Drarry i tylko Drarry, no chyba, że ktoś bardzo będzie chciał to mogę coś wrzucić... Ale najlepiej jeśli byłby to same parringi :p
To wy się zastanówcie i dajcie znać w komentarzach ^^ No i oczywiście bardzo się cieszę, że wróciliście!! <3 <3
Zapraszam do lektury :*

...
Można powiedzieć, że Dracona w ogóle nie było na tych lekcjach, znaczy może i był, ale na pewno nie duchem... Siedział sobie spokojnie na transmutacji nikomu nie zawadzając i rozmyślał sam nie wiedząc na jaki temat... No dobra, powiedzmy sobie szczerze.. Wszyscy wiemy gdzie były jego myśli, albo raczej przy kim... Cały czas się zastanawiał gdzie jest, co robi, z kim i chodź nie raz chciał skupić się na lekcji to za nic w świecie nie potrafił. Brakowało mu tego, gdy na wspólnych lekcjach z Gryfonami, zawsze rzucali sobie przepełnione pożądaniem spojrzenia, liściki gdy nikt nie patrzył..., a z tego wszystkiego najlepsze były eliksir, gdzie cały czas trzeba było chodzić po klasie po składniki i niby niechcący, przechodząc obok siebie dotykali się przelotnie palcami lub wpadali na siebie. Przypomniało mu się jak na jednej z lekcji Snape posadził ich razem jako parę... Harry by zachować pozory udawał wielce oburzonego tą "propozycją" ze strony nauczyciela, za co Gryffindor stracił pięć punktów. Potter usiadł z miną, jakby ktoś właśnie kazał mu pocałować sklontkę tynowybuchową. Wtedy Draco uśmiechnął się do siebie i szepnął:
-Dobry z Ciebie aktor...
-A kto powiedział, że ja grałem... - powiedział dumnie brunet.
-Jakoś w nocy nie przeszkadzała Ci moja obecność... Harry.. - Malfoy dobrze wiedział, że jak wymówi w TEN sposób jego imię, to może mu się oddać przy całej klasie na biurku nietoperza. Draco widząc jego minę, sięgnął pod ławką po jego udo i zaczął jeździć po woli w górę i w dół, Harry może i by zniósł takie tortury, ale gdy poczuł wskazujący palec swojego chłopaka na wewnętrznej stronie uda o mało nie zawył z rozkoszy. Ślizgon doskonale wiedział, że to jedno z jego czułych miejsc i uśmiechnął się do siebie triumfująco. 
-Możesz przestać... - poprosił zielonooki.
-Nie wiem o co ci chodzi... - Draco uśmiechnął się słodko i wrócił do mieszania eliksiru.
Ooo tak...ten przedmiot w ostatniej klasie był jego ulubionym..
Z jego wspomnień wyrwał go głos Mcgonagall.
-Panie Malfoy, może wreszcie zająłby się pan lekcją! - zdenerwowała się opiekunka Gryfonów.
-Co?! Aaa tak już...Przepraszam. - Blondyn nawet nie zdawał sobie sprawy, że przez ten cały czas, podpierał swoją głowę ręką i z rozmarzoną miną, wpatrywał się w martwy punk.
Dobra bierz się w garść i zajmujemy się lekcją... Tylko pytanie...co do cholery mamy w ogóle robić?!
Draco rozejrzał się po klasie wyłapując w pracy uczniów na czym polega ćwiczenie, tylko problem w tym, że nikomu za bardzo nie nic nie wychodziło... U jakiegoś Puchona podpatrzył, że mają mieć otwarte na stronie 97. Okej.. może teraz się czegoś dowiemy.. Ślizgon otworzył swój podręcznik, z którego dowiedział się, że mają przetransmutować kawałek deseczki, która ku jemu zdziwieniu nie wiadomo skąd leżała na ławce, w jakiś ich ulubiony przedmiot. Ulubiony przedmiot... Lubię wiele rzeczy.. Swoje łóżko, ubrania, książki, kosmetyki... Teraz się nie dziwię dlaczego to nikomu nie wychodzi... Z rozmyślań wyrwała go profesorka, która przerwała wszystkim ćwiczenie.
-Mówił już wam, że jeśli będzie się skupiać na codziennych przedmiotach to nici z tego ćwiczenia!! Ta rzecz musi być wyjątkowa... Coś co było jedyne w swoim rodzaju... Może sprawiło wam to wiele przyjemności i nie kończenie było to coś wartościowego... - z ostatnimi słowami Mcgonagall blondyn przypomniał sobie noc z Harrym, kiedy ten jeździł po jego bladym ciele czarnym piórkiem, doprowadzając go tym na skraj rozkoszy... Warto spróbować..-pomyślał i machnął różdżką nad deseczką, a ta po chwili zamieniła się w czarne piórko, które było mu tak dobrze znane.
-Panie Malfoy, czy tego Pan oczekiwał mówiąc zaklęcie? - zapytała nauczycielka.
-Tak, dokładnie tego. - odpowiedział z dumą.
-To może opowie nam pan historię dotyczącą "czarnego piórka"?
-Co?! Znaczy.. Czy to jest konieczne? - zapytał ze strachem.
-Nie, nie jest, ale myślę, że wielu uczniom by to pomogło zrozumieć to ćwiczenie. - uśmiechnęła się miło, zachęcając do wierzeń.
-Jeśli to możliwe to wolałbym nie... To jest dość intymna historia, że tak to ujmę i nie chciał bym się nią dzielić.
-No dobrze... W takim razie wszyscy na zadanie domowe mają poćwiczyć to zaklęcie, oprócz Malfoya. Możecie się spakować. - rozkazała Mcgonagall i uczniowie równo z dzwonkiem wyszli z klasy.
...
Draco po opuszczeniu zajęć miał zamiar od razu skierować się do Pokoju Życzeń, lecz przeszkodził mu w tym Theodor.
-Hej stary! Duża Sala jest w przeciwnym kierunku. - powiedział, po czym ciągnąć go delikatnie za rękę próbował go zawrócić.
-Siema...A no tak, zamyśliłem się już idę. - uśmiechnął się fałszywie.
-No właśnie widziałem jak cały dzień byłeś obecny na lekcjach tylko ciałem... No to mów, kto jest twoją nową zdobyczą!
-Nikt.. - Ale możesz być nią ty gdy nabije twój łeb na pal. - dodał w myślach.
-Bo uwierzę, że Dracon Malfoy potrafi tak długo wytrwać w celibacie haha.
-Wiesz.. w ostatniej klasie wolę się skupić na nauce niż na jakiś  bezsensownych knowaniach pod tytułem "Jak udupić Gryfonów"
-Może i masz trochę racji..., ale przyznaj, że mina Ciottera była bezbłędna. - usłyszawszy te słowa, blondyn cały spiął się w sobie  i powtarzał w myślach:  Zachowaj pozory, zachowaj pozory, zachowaj pozory...
-
Może... Nie wiem, jakoś mu się nie przyglądałem. - Było to oczywiście kłamstwo, ponieważ doskonale widział tą złość na twarzy Harrego gdy przeczytał artykuł, a wtedy żałował, że znał go już tak dobrze, bo mógł dostrzec w jego oczach przebłysk smutku i niczego nie pragnął w tej chwili bardziej niż po prostu podejść pocałować go i przytulić, by poczuł się chodź odrobinę lepiej.
-To straciłeś jedyny taki widok w swoim życiu - Nott uśmiechnął się marzycielsko.
-Nie powiedziałbym, ale skoro ty tak uważasz to nie będę się kłócić. - odpowiedział sztywno, wchodząc w tym samym momencie do Wielkiej Sali.
-Draco no co ty? Wcześniej dałbyś wszystko by tylko udupić bliznowatego, a teraz w ogóle cię to nie rusza, co jest grane?
-Może po po prostu w porównaniu do innych wydoroślałem?
-Mam nadzieję, że nie, bo stajesz się przez to strasznie nudny... - poklepał blondyna po plecach, na co ten otrząsnął się z obrzydzenia. - O! Patrz, Blaise już jest, idziesz?
-Tak, już. - Mimo wielkiej niechęci powlókł się w stronę dwóch, byłych, najlepszych przyjaciół.
-Draco witaj. - przywitał się z wrednym uśmieszkiem Zabini.
-Hej, smacznego. - powiedział, siadając obok Diabła.
-Dzięki, jak tam z samopoczuciem u Pottusia. - zapytał tak cicho, by tylko Smok był go w stanie usłyszeć.
-A co Ci do tego?
-No bo wiesz..., nie było go dziś na zajęciach i się martwię. - Blaise prawie idealnie udał swoją troskę, lecz nie nabrał na nią Malfoya.
-Może po prostu nie chciał oglądać twojej mordy? A teraz byłbym wdzięczny gdybym mógł zjeść w spokoju obiad. Dziękuje. - powiedział nie czekając na zgodę i wbił widelec w swoją pieczeń.
Resztę posiłku spędzili w ciszy... No dobra, może Dracon spędził w ciszy bo Nott z Zabinin cały czas  dyskutowali, jak to Potter nie wyglądał rano przy śniadaniu, a Malfoy resztkami sił powstrzymywał się by nie obedrzeć ich ze skóry w lochach i rozkoszować się w ich błagania by ich wreszcie wykończył.
Po zjedzonym posiłku, odszedł bez słowa i skierował się do biblioteki by napisać wypracowanie na Zielarstwo.
...
Był pewny, że zadanie zajmie mu góra dwie  godziny i szybko będzie mógł spotkać się ze swoim kochankiem, ale nim się obejrzał uczniowie zaczęli zbierać się na kolację. Co prawda napisał już dwie rolki pergaminu, ale na brudno i nawet jeszcze tego nie sprawdził, lecz obiecał sobie, że zrobi to z rana, albo jeszcze w nocy.
Po wyjściu z biblioteki miał zamiar od razu skierować się na siódme piętro, ale jego żołądek, jak zwykle po nauce zresztą, domagał się posiłku, więc chcąc nie chcąc zawrócił kierunek ku Wielkiej Sali.
Gdy tak szedł postanowił skorzystać z tego, że na korytarzach jest bardzo tłoczno i wmieszał się w tłum uczniów, mając wielką nadzieję, że nie spotka tych dwóch kretynów, lecz jak zwykle los był przeciwko niemu.
-Draco, gdybym Cię nie znał to bym pomyślał, że się przed kimś ukrywasz? - powiedział Blaise waląc go przyjacielsko w plecy.
-Niby przed kim?
-No właśnie nie wiem..., ale kto by to nie był to nie uda ci się to, zwłaszcza z tymi oczojebnymi włoskami.
-Co Ci nie pasuje?
-Mi...? Skądże znowu, chodźmy na kolacje bo strasznie zgłodniałem! - Zabini klasnął w ręce i zaczął przeciskać się między uczniami, no a Draco dla zachowania pieprzonych pozorów (znów) ruszył za nimi. Kiedy zasiedli przy stole Diabeł oczywiście nie mógł odpuścić blondynowi, więc zaczął:
-Gdzie byłeś cały dzień? Nawet mi nie mignąłeś w Pokoju Wspólnym...
-A mamusia Ci nie mówiła, by nie wpierdalać się w czyjeś życie?
-Wiesz... jakoś nie miałem z nią dobrych kontaktów, a znowu gdybyś ty nie miał czegoś do ukrycia to byś powiedział co robiłeś...
-Byłem w bibliotece? Zadowolony?! - krzyknął nie mogąc już wytrzymać tego przesłuchania.
-Ależ Draco... po co to zdenerwowanie? Masz zjedz tosta z dżemem. - To powiedziawszy podał mu kanapkę z szyderczym uśmieszkiem na ustach. Malfoy przyjął ją bez słowa i z głośnym chrupnięciem wgryzł się z nią.
-Nie powinien jeść z taką złością z zdenerwowaniem, bo jeszcze wrzodów na żołądku dostaniesz.
-Nic ci do moich wrzodów. - wysyczał przez zęby.
-Jak  to nic? Przecież jesteśmy przyjaciółmi, martwię się o ciebie.
-HA HA, wiesz co ja już pójdę, bo mi jakoś apetyt przeszedł.
-A gdzie?
-Nie Twój zasrany interes. Żegnam. - powiedziawszy to wyszedł z sali.
Przeskakując po dwa stopnie, wreszcie dotarł na ukochane siódme piętro i stanął przed pustą ścianą, na której jak na zawołanie ukazały się drzwi do ich małego azylu. Pchnął drzwi, nie kłopocząc się nawet by je zamknąć. Na pierwszy rzut oka pokój wydawał się być pusty. Na łóżku nikt nie leżał, kanapa również pozostawała pusta.
-Spokojnie... bez nerwów, może po prostu się kąpie. - powiedział Ślizgon sam do siebie, lecz po chwili sam przekonał się, że łazienka również jest pusta. Nie czekając dłużej ruszył na poszukiwania swojego chłopaka i być może, gdyby się uspokoił zobaczyłby na poduszce kopertę, na której czarnym atramentem było wypisane jego imię.
...
Pierwsza do głowy przyszła my biblioteka, więc tam się skierował, ale tam też pusto... No dobra nie było pusto, ale taka prawda, że reszta uczniów jakoś go nie obchodziła.
Następnym pomieszczeniem w szkole wydała mu się szkolna "stołówka".
Może zgłodniał... pomyślał i ruszył na dalsze poszukiwania, lecz nie musiał długo szukać, ponieważ sala była opustoszała... Nawet duchów w niej nie było. Zajekurnabiście... Może jest w Pokoju Wspólnym... Okej, bądźmy realistami... Tam by się nie pokazał bo by go zlinczowali... Ale może jednak.... Dora idę, co mam do stracenia!? No to jak pomyślał tak też zrobił. Wspinając się szybko po schodach dotarł do wierzy Gryffindoru. Pięknie inteligencie... Ciekawe jak się tam dostanę... Brawo Malfoy! Plan po prostu plan doskonały jak sam skurwysyn... Gdy tak obrażał swoją arystokratyczną osobę w myślach, pod portretem dołączył do niego Neville.
-Co ty tu robisz Malfoy? - zapytał opryskliwie.
-Ja... szukam Pottera? - zapytał jak gdyby  było to oczywiste.

-Po co?! - Gryfon nie miał zamiaru dać za wygraną i dumnie wypinał pierś przed Ślizgonem, a mógł to robić, bo w końcu był od niego teraz sporo wyższy, a po wojnie nabrał sporo odwagi i pewności siebie. 
Po co... Po co... Bo mam ochotę na jego seksowny tyłeczek... Ooo Merlinie i to jak bardzo. Jak można się domyślić, nie powiedział tego na głos, ale na poczekaniu wymyślił kłamstwo najlepsze i najbardziej niewinne jego zdaniem:
-Na ostatnich eliksirach siedzieliśmy razem i chyba Ha... Potter przez przypadek spakował moją książkę i chciałbym ją odzyskać, ponieważ mamy wypracowanie do napisania. - Jestem geniuszem! Merlinie jak dobrze, że on nie chodzi już do Snape... -I mam do ciebie prośbę.. Nie mógłbyś sprawdzić czy nie ma go tam w środku gdzieś... - blondyn posłał mu najbardziej zachęcający uśmiech na jaki było go stać.
-Skoro tak... To poczekaj tutaj.

-Okej.
Po jakiś trzech minutach spod dziury pod portretem wyłoniła się głowa Nevilla i ku jemu "szczęściu" dowiedział się, że Harrego nie ma i nie było.
-Zajebiście. - mruknął pod nosem.

-Słucham?
-Nie nic, dzięki wielkie, że sprawdziłeś. 
-Nie ma za co i powodzenia w szukaniu, bo nikt  dzisiaj go od rana nie widział. - To powiedziawszy Gryfon zamknął "drzwi" i tyle go widzieli.
...
Draco obszedł prawie cały zamek. Był w sowiarni, na wszystkich możliwych piętrach, w opuszczonych i nieopuszczonych salach i nawet na błoniach, ale Chłopiec-Który-Przeżył, zapadł się jak kamień w wodę. Zrezygnowany chłopak postanowił wrócić do Pokoju Życzeń, mając cichą nadzieję, że może tam wreszcie znajdzie ukochanego, ale jak się okazało powiedzenie "Nadzieja matką głupich" jest prawdziwe. W pokoju nikogo nie było i nic nie wskazywało na to, żeby ktoś tu w najbliższym czasie przebywał.
-Och... Harry, gdzie ty na Merlina jesteś....? - Ślizgon pozbawiony już sił po jakże "miłej" wieczornej przechadzce, położył się na łóżko, ale nawet tam nie mógł wypocząć bo coś było nie tak z poduszką. Odwrócił się by ją uklepać i wreszcie znalazł białą kopertę z jego imieniem, którą uradowany rozerwał.

 Draco, nudziło mi się tu trochę samemu przez cały dzień, więc pod wieczór, podczas kolacji, postanowiłem trochę polatać. W razie gdybyś mnie szukał, będę na boisku.
Twój Harry
Blondyn wsadził kartkę do kieszeni i jak głupi pobiegł w stronę boiska. Gdy stał już przed nim, wypatrywał swojego kochanka, którego nigdzie nie było widać... Noo to są chyba jakieś jaja! Dobra.. spokojnie... Może zaraz nadleci. I z udawanym uśmiechem na twarzy ruszył w kierunku trybun, na których usadził swój arystokratyczny zadek. Siedział i czekał tak z minutę, gdy nagle na policzku poczuł chłodny oddech kochanka. 
-A co ty tu robisz sam o tej porze... Jeszcze pomyślę, że masz innego na boku! - Draco nawet nic nie odpowiedział na te słowa, ponieważ był tak spragniony jego bliskości, że jedyne co mógł zrobić to wpić się namiętnie w jego wargi. Całowali się długo, robiąc sekundowe odstępy by nabrać oddechu, ale nawet wtedy jeden drugiego całował po szyi lub po policzku, nie przerywając kontaktu. Kiedy w końcu oboje położyli się obok siebie na ławce, Draco zaczął z wyrzutem.
-Wiesz ile się ciebie naszukałem?! 
-Przecież zostawiłem list... - usprawiedliwiał się słodkim głosem brunet.
-Ale go nie zauważyłem... Byłem nawet u ciebie w wierzy!
-Co?! Jak tam wszedłeś?! - zdziwił się.
-Nijak, zostałem na zewnątrz... Poprosiłem Nevilla by sprawdził czy cię tam nie ma... 
-Poprosiłeś?! Kim jesteś i co zrobiłeś z moim Smoczkiem...? 
-Zjadłem. - blondyn oblizał się ze smakiem, a Harry zanurzył nos w jego platynowe włosy i pocałował go za uchem...
-Mmm to na pewno Ty... - wymruczał i zaczął składać delikatne pocałunki na jego szyi, schodząc coraz niżej. W końcu podwinął sobie koszulkę, by mieć lepszy dostęp do ciała Ślizgona i kontynuował swoje pieszczoty, wodząc nosem po jego delikatnej skórze, a gdzie nie gdzie, pozostawiając niewinne malinki. 
-Mmm kocham cię wiesz? - Draco na te słowa złapał głowę Pottera w obie dłonie i przyciągnął do swojej twarzy. 
-Ja ciebie też... I jak Boga kocham... Dzisiaj byłem bliski zabójstwa przez to. 
-Co?! Dlaczego? - Gryfon uśmiechnął się rozbawiony.
-Ponieważ nie mogę słuchać, gdy ktoś źle mówi na Twój temat...
-Wiesz... Teraz pewnie to cała szkoła, także nie przejmuj się... - pocałował go delikatnie w usta.
-Nie chodzi o artykuł... Tylko o Blaise i Theodora... 
-A co z nimi? 
-Szkoda gadać... Nie będę psuć nastroju... tak miło się zaczęło... 
-No to skoro tak... ja wrócę do swojego zajęcia, a Ciebie przycisnę później kochany... - pocałował go czule w usta i zdjął z niego koszulkę. 
...

Tak wiem... kończyć w takim momencie..., ale tak czułam, że tak trzeba ._. Mam nadzieję, że nie jesteście źle o to, że mnie nie było..., ale miałam wrócić w czwartek, a wróciłam dopiero w niedzielą, a na wakacjach mało kompa używałam, chyba rozumiecie ;) No, ale tym sposobem, małymi kroczkami zbliżamy się do końca opowiadania :o ;0;, ale jeśli nie będziecie mięli nic przeciwko, to zacznę nową historię, bo już nawet mam na nią pomysł, oczywiście o naszych dwóch chłopcach ^^ Za bardzo ich kocham by ich porzucić ;) No to ja bardzo proszę o komentarze, by wiedzieć, że ktoś tam jeszcze mnie czyta ^^ I mam nadzieję, że długość dobra, bo się starałam...  Praktycznie 6 całych stron w Wordzie, 2 533 wyrazów i 13 103 znaków bez spacji... :o ;0; Jak ja to zrobiłam... Toż to cud ;0;
Jeszcze raz błagam na klęczkach o komentarze... :* I kocham Was!! <3 ^^
~Feniksa

poniedziałek, 15 lipca 2013

Powróciłam!

Przeprasza, że nie było tak długo rozdziału, ale tak jak pisałam pod ostatnim rozdziałem... Wyjechałam na wakacje i co prawda był tam internet no ale cóż... ciężko z nim było :( No i nie spełniałam całego dnia na kompie tylko starałam się wypocząć na zdrowym powietrzu ;) Mam nadzieję, że mi wybaczycie :*
Na dniach możecie się spodziewać nowego rozdziały, ponieważ mam tak mniej więcej połowę napisaną :o ^^
No to ode mnie chyba na tyle by było ;) Jeszcze raz przepraszam i obiecuję, że niedługo będzie notka ^
~Kochająca i przepraszająca Feniksa :*