środa, 1 marca 2017

PDAW: Rozdział 10: Zdjęcia

Przepraszam za opóźnienie, ale blog nie zapisał mi tego co napisałam, a w tygodniu nie miałam czasu pisać. Wybaczcie, ale mam 66 dni do matury i trochę trzeba poświęcić się nauce. Zapraszam do czytania i komentowania!

Wyszliśmy z domu Pottera w niezłej szoku. Załatwili mu niezłą ochronę, ale żeby od razu wiązać ludzi? Bo co? Bo byliśmy w Slytherinie? Bezczelne, chamskie i pokazuje jak bardzo niektórzy są ograniczeni umysłowo.

- Gdzie tu można zjeść jakieś śniadanie? - zapytała się mnie Pansy

- Na końcu tej uliczki powinna być knajpka - wskazałem jej kierunek ręką

- No to idziemy, bo umieram z głodu - Nott ruszył szybkim krokiem, a wszyscy poszli za nim

- Co jak co, ale podziwiam tych co czyhają na życie Pottera - stwierdził nagle Zabini - On ma obstawę lepszą niż królowa

- A czego się spodziewałeś? To jest Chłopiec-Który-Przeżył - skomentował Goyle

- I to dwa razy haha

Dalej szliśmy raczej w milczeniu. Co.nie było dziwne, bo po zarwanej nocy każdy był jak zombie i marzyliśmy tylko o ciepłej kawie i śniadaniu. Tylko jak zdążyłem wziąć szybki prysznic, bo miałem łazienkę w pokoju, ale moi przyjaciele nie mieli nawet czasu na umycie twarzy czy zębów. A wszystkiemu winna była ta Ruda Wiewióra. Jakbyśmy chcieli im coś zrobić to nikt by nie spał w salonie na ziemi, prawdam? Weasley'jowie zawsze mieli problemy z myśleniem. No może poza Billym i bliźniakami, ale i tak nigdy nie przyznam tego na głos. W końcu nasze rodziny nigdy nie dażyły się wielką sympatią.

- No to jesteśmy - ucieszył się Blaise

- W końcu. Już myślałem, że zasnę W drodze

Knajpka okazała się osiedlowym bistro, w którym można było zjeść śniadanie, lunch albo po protu wyskoczyć na kawę. Zajęliśmy jeden z największych stolików i zabraliśmy się za czytanie menu. Ja wybrałem sałatkę z tuńczykiem, kawę i herbatę. Pansy to samo, oprócz herbaty. Zabini wybrał kanapki i kawę, a Crabe i Goyle naleśniki z owocami i oczywiście kawę. Dałem kelnerce znak ręką, że może już przyjść po zamówienie. Kelnerką była młoda dziewczyna, która mogła mieć 16, może 17 lat. Spisała wszystko w małym notesiku i poszła do kuchni. Siedzieliśmy w milczeniu do momentu pojawienia się przed nami kopert z pieczęcią ministerstwa.

- Czyli jeszcze czeka nas przeprawa przez Ministerstwo? Świetnie. - Zirytowała się Pansy. Kiedy skończyłem czytać swój list, pojawiła się przede mną mała karteczka zgięta na pół.

- Chwila?! Przecież Potter im wyjaśnił, że sam nas zaprosił? Czego oni od nas jeszcze chcą? -

- Potter wysłał mi drugi liścik, w którym pisze, że chodzi tylko o kwestię jego zamieszkania. Chce mieć pewność, że nikt się o tym nie dowie.

- Merlinie... Ja rozumiem, że to Złoty Chłopiec, ale bez przesady. Komu mamy niby to powiedzieć? My nawet nie mieszkamy w Londynie - wkurzył się Crab.

- Ja na pewno nie będę składał, żadnej wieczystej przysięgi - zapewnił Zabini.

- Nie sadzę, żeby o to im chodziło. Z tego co wiem, to wieczysta przysięga nie jest do końca legalna. - Mówiąc to próbowałem uspokoić samego siebie. Widziałem nie raz jej działania i nie chciał bym przechodzić przez to znowu i to na własnej skórze. Resztę posiłku spędziliśmy w milczeniu. Głównie przez męczącego nas kaca i ogólne zaspanie. Dobrze, że chociaż jedzenie było smaczne, czego nie się spodziewałem po tym miejscu. Jak skończymy jeść, to chyba przejdziemy się do Hogsmeade po eliksir na kaca, bo widzę, że Blaise, Crab i Goyle chcieli nadrobić stracony czas i chyba przesadzili z ognistą. Mugolską wódką też pewnie nie pogardzili. Najlepiej z nas wyglądała Pansy. Dziecko sprawiło, że wydoroślała, bo wypiła jedynie kremowe, ale przez chłopaków i tak zarwała nockę. Widać to było po ciemnych cieniach pod oczami. Mi się udało ich pozbyć zimnym prysznicem z czego bardzo się cieszę, bo nie mógłbym się tak pokazać na oczy. Przez moją mlecznobiałą cerę byłoby je widać dwa razy bardziej niż u innych.

- Co Wy na to, żeby później wybrać się do Hogsmeade po eliksir na kaca? - Wypowiedziałem swoje myśli na głos.

- Jestem jak najbardziej za! Moja głowa pęka - żalił się Crab.

- A ja chętnie pochodzę po sklepach, bo dawno tam nie byłam - ucieszyła się Pansy

- No to wszystko ustalone

...

Papiery, papiery... Kocham tę robotę, ale czemu trzeba się bawić z tymi świstkami! O wszystkim muszę napisać! Ile poszło eliksirów, jakie były straty finansowe, czyli zepsute miotły, szaty i inne rzeczy, które są tak samo ważne jak zeszłoroczny śnieg. Cedrica tu zatrudnili do papierkowej roboty i co? Nadal na moim biurku wita mi stos teczek do uzupełnienia. Nie mogę tego olewać, bo od razu dowalili by się z kontroli, więc nie wiem gdzie oni widzą u nas burdel z papierami. Do tego muszę wymyślić jak załatwić sprawę Diggory'ego. Nie wiem co się z nim stało... On był wzorem typowego Puchona. Miły, przyjacielski, a tu nagle szuja gorsza od niejednego Ślizgona. Może to wojna go tak zmieniła? Leżał długo w szpitalu, bo oberwał paroma klątwami, ale mówili, że nie ma żadnych skutków ubocznych. Nie licząc kilku blizn, ale kto ich nie miał po wojnie? Z rozmyślań wyrwało mnie pukanie do drzwi:

- Panie Potter? - Do mojego pokoju weszła sekretarka, która pełnia również rolę księgowej, więc większość papierów, które uzupełniałem, trafiały do niej. Tym bardziej nie wiem, po co zatrudnili tego idiotę.

- Słucham?

- Pan Cedric chciał z Panem rozmawiać, ale mówił mi Pan, że nie chce go widzieć, więc przyszłam zapytać czy mogę do wpuścić. - Bardzo ją lubiłem. Była to kobieta ok. 30, ale po jej wyglądzie nie było tego widać. Nadal była atrakcyjną kobietą. A co do mojego gościa. Nie chciałem o nim nawet słyszeć, a co dopiero go widzieć, ale nie mam wyjścia. Pracuje tutaj i w żaden sposób nie zdołam go unikać. Jedyne wyjście to zwolnienie i dożywocie w Azkabanie, ale to raczej nie wchodziło w grę. A może by tak umoczyć go w jakąś sprawę ze Śmierciożercami? Napisać, że jest ich szpiegiem i chce mnie wydać. Nie wywinął by się z tego. W końcu kto mi nie uwierzy? Nie, nie... Myślę jak Ślizgon. Jaki by on nie był, to nie mogę tak zrobić... Niestety.

- Panie Potter? To co mam zrobić? - Merlinie! Całkowicie zapomniałem, że ona nadal tu stoi.

- Wpuść go. Jak już przyszedł,to niech wejdzie. - Za jakie grzechy? Co jak komu zrobiłem?

- Witaj, Harry. - I ten jego "przyjazny" uśmiech. Może spróbuję być miły to da mi spokój? Ten jeden raz spróbuję po dobroci, a jak nic z tego nie wyjdzie to się poddaję.

- Witaj, Cedricu. Co Cię do mnie sprowadza? - Ocho. Widzę zdezorientowanie na jego twarzy.

- Szczerze? Nie spodziewałem się, że mnie wpuścisz.

- Nie żartuj - machnąłem ręką, jakby własnie powiedział dobry żart. - W końcu razem pracujemy. Więc co Cię do mnie sprowadza?

- Przyszedłem zapytać, czy skończyłeś już sprawozdanie z ostatniej akcji. - Jakbym nie poznał go od jego bezwzględnej natury, to w życiu bym go o nią nie skarżył.

- Prawie tak. Mam tylko problem z wypisaniem szkód. Nie pamiętam już jakie eliksiry poszły. Będę musiał pójść do naszego magazynu i wszystko przeliczyć, bo niestety nie zawsze jest czas, żeby wszystko zapisywać.

- Rozumiem. No to mam nadzieję, że szybko do tego dojdziesz. Podrzucisz mi potem dokumenty?

- Pewnie - uśmiechnąłem się szeroko. Co ja robię? Uśmiecham się do wroga? Oby to przyniosło jakieś efekty. Może w końcu zrozumie, że ułożyłem sobie życie i da mi święty spokój. A teraz na prawdę, będę musiała iść do naszego magazynku i przeliczyć wszytko. Potem jeszcze czeka mnie banda Ślizgonów.

- Pani Brooke, jeśli ktoś będzie mnie szukać, to będę w naszym magazynie

- Dobrze

Magazyn to duże wyolbrzymienie. Było to małe pomieszczenie w kształcie kwadratu dwa metry na dwa. Na każdej ze ścian były półki, a na nich eliksiry. Mnie najbardziej obchodziła prawa strona, bo z niej zawsze brałem eliksiry na misje. Od razu widziałem, że policzyłem za mało regenerujących i tych przyśpieszających gojenie ran. Wziąłem ze sobą całą teczkę, więc wszystko dopisywałem. Po jakich piętnastu minutach skończyłem. Nie śpieszyłem się specjalnie, a i tak poszło mi szybciej niż zazwyczaj. Teraz czeka mnie odwiedzenie Cedrica. Super. O tym marzyłem. Zamknąłem nasz "magazyn" i poszedłem w kierunku biura księgowości. Zapukałem i usłyszałem męski i niski głos, który nie należał do przyjaznych.

- WEJŚĆ

- Dzień dobry - przywitałem się grzecznie.

- O! No proszę. Pan Harry Potter we własnej osobie. Rzadki gość u nas. - Nie wiem co mam myśleć na temat tych słów, ale mniejsza z tym. Chcę szybko wszystko załatwić i mieć święty spokój.

- Szukam Cedrica. Chcę przekazać mu dokumenty

- Dobrze. Pana Cedrica nie ma, ale może je Pan zostawić w jego pokoju - wskazał mi ręką drzwi po lewej stronie.

- Dziękuję. -No to poszczęściło mi się. Jak dobrze pójdzie, to nie zobaczę go już dzisiaj na oczy. Tęsknić na pewno nie będę. Położyłem teczkę na jego biurku i od razu obudziła się we mnie gryfońska ciekawość. Pogrzebałbym mu w biurku, ale jak wróci? To będzie mój koniec. Raz się żyje. W końcu muszę wiedzieć na czym stoję. Otwarłem pierwszą szufladę. Wcześniej musiałem rzucić parę zaklęć, żeby to zrobić. W takich chwilach się cieszę z wiedzy zdobytej na szkoleniach aurorów. Wycignąłem pierwszą teczkę i nogi się pode mną ugięły... Te zdjęcia. Wszyskie wspomnienia wróciły. Patrzyłem na nie jak zahipnotyzowany nie wiem jak długo, nie wiem nawet kiedy usiadłem na krześle. W końcu się ocknąłem. Schowałem teczkę do szuflady, zamknąłem ją i zabezpieczyłem tymi samymi zaklęciami. Podniosłem się z krzesła i akurat wszedł on.

- O! Już wszystko policzyłeś? - uśmiechnął się jak zwykle.

- Tak. Teczka jest na biurku - ruszyłem w stronę drzwi.

- Zaczekaj! Może pogadamy i wypijemy kawę?

- Nie, dziękuję. Mam jeszcze dużo pracy - opuściłem jego pokój w pośpiechu, żeby nie zdążył mnie zatrzymać, bo wtedy bym o zabił. Dlaczego znowu chce mnie szantażować? Cały czas w głowie krążyły mi te zdjęcia i w żaden sposób nie mogłem się ich pozbyć z moich myśli.

...

Dziękuję za przeczytanie. Chciałbym zaprosić na nowe opowiadanie mojej przyjaciółki. Zapowiada się nieźle, więc zapraszam serdecznie! https://www.wattpad.com/376813169-zmieniona-rozdzia%C5%82-1



piątek, 10 lutego 2017

PDAW: Rozdział 9: Poranna niespodzianka

Przepraszam za takie opóźnienie, ale jakoś weny brakło :/ Bardzo proszę o gwiadkowanie, komentowanie (uwielbiam komentarze ❤. Dają mega kopa i radość) Nawet nie wiecie jakie to miłe jak widzi się takie fajne powiadomienia. :) Zapraszam do czytania!
.


..


Zadzwonił budzik, więc obudziłem się, ale po zarwanej nocy nie chciało mi się od razu podnosić z łóżka, więc pozwoliłem sobie na dłuższe leżenie. Ale chwila. Goście w domu. No nie... Ślizgoni czy nie, ale trzeba im dać jakieś śniadanie, kawę i wskazać łazienkę. Super. Niechętnie podniosłem się do siadu I wsunąłem czarne, puszyste kapcie. Leniwie ruszyłem w stronę szafy, żeby wziąć ubrania, pójść do łazienki i się ubrać. Zdecydowałem się na czarną koszulę, na to kamizelkę w romby, jeansy no i oczywiście bokserki. Zamknąłem się w łazience i wziąłem ekspresowy prysznic. Szybko się ubrałem, na włosy rzuciłem zaklęcie suszące. Z rozmachem otworzyłem drzwi i usłyszałem głośny krzyk i upadek.


- AŁA!  - przecisnąłem się przez szparę w drzwia i otworzyłem szeroko oczy


- GINNY?! Nic Ci nie jest?Co Ty tutaj robisz? - kiedy narzeczona mnie zobaczyła, od razu się podniosła i zatkała mi usta swoją dłonią


- Ciii..  Tu jest pełno Śmierciożerców, ale spokojnie. Za minutę ktoś tu się zjawi i ich złapią - szeptał Ruda - jak się cieszę, że nic Ci nie jest, Harry! - przytuliła się do mnie z odczuwalną ulgą


- Jakich Śmierciożerców masz na myśli, kochanie? - zapytałem niepewnie


- Na dole jest i czwórka. Dziewczyna na kanapie i 3 facetów w śpiworach na ziemi. Wszyscy to Ślizgoni z Twojego rocznika - tłumaczyła szybko


- O nie... Ginny to nie - nie dokończyłem, bo przerwał mi odgłos wielokrotnej teleportacji. Zszedłem szybko po schodach na dół, żeby wyjaśnić zaistniałą sytuację. Ginny ruszyła za mną. Na dole moi goście byli juz związani zaczarowanymi linami, a ich różdżki leżały na stole.


- Jak się tu dostaliście? - zapytał jeden z aurorów. Był to wysoki, postawny mężczyzna po 30-stce


- Potter nas wpuścił. Mieliśmy tu małą imprezę - tłumaczył Zabini


- Nie kłam! Dla kogo pracujecie?! - krzyczał drugi autor. Tym razem była to kobieta o krótkich blond włosach. Może i była drobnej postury, ale jej zacięty wyraz twarzy nie zapraszał do żartów - Chcecie dołączyć do swoich rodzin w Azkabanie?!


- Potter! - krzyknęła Pansy - Wytłumacz im wszystko, bo... - nie dokończyła, bo przerwał jej schodzący ze schodów Draco


- Co Wy? Mały afterek robicie? Myślałem, że - nie dokończył, bo jego również związały liny kobiety, a mężczyzna przelewitował go do reszty znajomych - Co to ma do cholery być?! Potter! Lepiej zacznij to wyjaśniać! - zdenerwował się Ślizgoni


- Panie Potter  - zaczął jeden z trzech aurorów - Czy Ci tutaj - wskazał głową na grupę Ślizgonów - Zaatakowali Pana lub wyrządzili krzywdę komuś z domowników?

- Jakby tak było to chyba bym tu nie stał całkowicie zdrów, prawda?

- No tak, ale... - mężczyzna nie dokończył, ponieważ przerwał mu zielonooki

- Bez ale! Proszę wypuścisz moich gości! - Gryfon podniósł głos

- Harry, co Ty - zaczęła Ginny - proszę go nie słuchać. Oni na pewno mu coś zrobili! Użyli niewybaczalnego, albo podali jakiś eliksir

- To całkiem prawdopodobne. Dlatego zabierzemy ich na przesłuchanie do Ministerstwa - zarządziła kobieta

- Przypominam, że sam jestem aurorem i chyba potrafiłbym sobie poradzić z atakiem


- Ale my mamy wytyczne, jeśli chodzi on Pańską ochronę i... - Harry jej przerwał mocno zirytowany


- Na Merlina! Jestem Harry Potter. Chłopiec-Który-Przeżył. Pokonałem Voldemorta. Myślicie, ze nie dałbym sobie z nimi rady? Pff, a wy mi tu mówicie o wytycznych?! Mówię ostatni raz. Proszę wypuścić moich gości!


- Pańska żona by nas nie wzywała bez potrzeby. Musimy ich przesłuchać


- Po pierwsze: Ginny jeszcze nie jest moją żoną. Po drugie: Nie mieszkała tu przez ostatnich kilka dni. Miało jej dzisiaj jeszcze nie być i nie wiedziała o gościach. Po trzecie: Samych ich tu wpuściłem, więc proszę zacząć mnie słuchać i wypuścić moich znajomych!


- Następnym razem proszę nas nie wzywać bez potrzeby, bo wyciągnięmy z tego konsekwencje. Żeganm - kobieta i dwóch mężczyzn teleportowało się, wcześniej machając rożdżkami i uwalniając przyjaciół


- No, Potter! Niezłą pobudkę nam zgotowała Twoja dziewczyna - prychnął Crab


- Wybaczcie. Może śniadanie jako przeprosiny? - uśmiechnąłem się przyjacielsko


- No to Potter, będziesz musiał się postarać, żeby wyszło na prawdę smacznie  - powiedział Zabini


Całej tej scenie z niedowierzaniem przyglądała się Ginny.


- Harry! Powiesz mi o co tu chodzi? Co oni robią w naszym domu?! - krzyczała rudowłosa


- Jak już mówiłem. Sam ich tu wpuściłem jak przyszli mnie odwiedzić


- Niby skąd wiedzieli gdzie mieszkasz?! To jest ściśle tajna wiadomość!


- Nie denerwuj się - próbowała uspokoić ją Pansy - Wracaliśmy z knajpy, chłopacy zobaczyli nazwisko "Potter" na skrzynce i postanowili zapukać. Byliśmy pewni, że to jej chodzi o TEGO Poterra, ale no okazało się, że to on. Zadzwonili, Potter otworzył i nas zaprosił. Oto cała historia...


- Czy Ty oszlałeś?! Mogli Cię zabić!


- Ginny, przecież oni nie są Śmierciożercami, więc czemu mieliby mnie zabić?!


- To Ślizgoni! Merlin wie co oni mają w głowie!


- Hej! - zdenerwował się Malfoy - Licz się ze słowami, Weasley!


- Potter, my już pójdziemy. Obejdzie się bez śniadania. Pogadaj z żoną i idź do pracy, bo zaraz się nie wyrobisz - Parkinson podniosła się z kanapy - Chodźcie chłopaki


- No Potti, odbijemy to sobie później! - powiedział Crab


- Jak możecie to nie wracajcie jeszcze dzisiaj do domu. Dostaniecie jeszcze oficjalne wezwanie, ale przyjdzie do mnie do pracy o 14. Napiszę Wam w liście o co chodzi, a teraz Was nie zatrzymuję. Do zobaczenia!


- Pa - pożegnali się pozostali i wyszli


- I co teraz?! Wiedzą gdzie mieszkamy. Może i nie są Śmierciożercami, ale powiedzą komuś i co?


- A myślisz, że po co ich wezwałem do pracy? Będą musieli złożyć przyrzeczenie, że nic nie powiedzą. Spokojnie - pocałowałem Ginny w czoło


- Martwię się po prostu... Dobrze wiesz, że pełno jeszcze tych świrów - uspokoiła się już Ginny


- Wiem, kochanie, ale nie ma co się martwić na zapas - przytuliłem ją - Dobrze, że już wróciłaś - pocałowałem ja w usta i przez chwilę oddaliśmy się tej przyjemności - A teraz przepraszam, ale muszę napisać dla nich wezwanie do biura autorów i dać im przepustki


- Dobrze. Zrobię Ci śniadanie


- Dziękuję


Proszę o wystawienie się Pana Dracona Lucjusza Malfoya do biuran aurorów do poju Naczelnego Aurora Harry'ego Pottera nr 200. Poniżej dołączona jest przepustka.


To było oficjalne wezwanie a w drugim liście napisałem o co chodzi.


Nie denerwuj się. Chodzi o kwestię mojego zamieszkania. Ja i inni musimy mieć pewność, że nikt go nie pozna. Cała sprawa potrwa kilka minut.


Do każdego wysłałem dwa listy o tej samej treści, a sam wziąłem się za jedzenie śniadania.


- Masz na popołudnie jakieś plany? Nie wiem co.robić z obiadem - zapytała Ginny


- Będę normalnie o 15, a teraz już lecę, bo szefostwo no głowę urwie jak znowu się spóźnię - wypilem szybko już przestudzoną herbatę, pocałowałem mocno Ginny i wyszedłem


...


Teleprotowałem się tuż za drzwiami do mojego biura. Przeszdłem przez pokój sekretarki, która miło mnie powitała i zabrała się za parzenie mi zielonej herbaty. Przejrzałem papiery, które leżały na moim biurku i przypomniałem sobie, że muszę powidomić szefostwo o wezwaniach, które wysłałem. Wróciłem się do pokoju sekretarki i powiedziałem:


- Powiadom szefostwo, że wezwałem sześć osób do mnie na godzinę 14, żeby nie było zamieszania


- Oczywiście, Panie Potter


- Prosiłem, żebyś mówiła mi po imieniu - uśmiechnąłem się przyjacielsko


- Och no tak. Proszę mi wybaczyć, Harry


- Tak lepiej


No to na dzisiaj zapowiada się nudna papierkowa robota. Nie wiem po.co zatrudnili tego Cedrica skoro i tak musiałem sam zrobić większość roboty. Ciekawe za co mu płacą i to nie małe pieniądze. Jeszce z tym iditom muszę coś zrobić. Jakim cudem on był Puchonem?! Wyjątek od reguły czy jak? No nic trzeba coś wymyślić i to szybko.


...
Dziękuję za przeczytanie i zapraszam do komentowania  😍


środa, 18 stycznia 2017

Rozdział 8: Ślizgoni

Zapraszam na ciąg dalszy i bardzo proszę o komentarze, żebym wiedziała czy ktoś czyta :)
...

  Film się skończył i muszę przyznać, że bardzo mi się podobał, a tego się nie spodziewałem. W obecnej sytuacji utożsamiałem się w głównym bohaterem filmu. Też mam wrażenie, że nikt nie widzi (tak na prawdę nie chce widzieć, bo tak łatwiej) co czuję na prawdę i jaki nieszczęśliwy jestem. Myślą, że Złoty Chłopiec ma idealne życie, w którym opływa w luksusach i wszystkich ma na swoje skinienie. Jak bardzo mijało się to z prawdą, kiedy przez głupi film uświadamiam sobie, że jestem cholernie nieszczęśliwy i samotny. Miałem oczywiście kumpli, których cenię sobie nas życie, ale jakoś nie umiem im powiedzieć prawdy... Nie chcę, żeby potem gadali za moimi plecami o moim przesranym życiu i o tym jak to mi współczują i patrzeć na ich zachowanie, które ma wyglądać zupełnie normalnie, a jednocześnie dostrzegasz te dziwne i krzywe spojrzenia, kiedy myślą czego by tu nie powiedzieć, żeby mnie nie dobić. Z drugiej strony bardzo bym chciał z kimś pogadać o tym co na prawdę czuję. Wszystko jest do dupy... Teraz od natłoku myśli nie zasne, a rano do pracy. Super. Może zejdę zrobić melise? Taa dobry pomysł. Zawsze potrafiła mnie trochę uspokoić i pomagała w zaśnięciu. Jak byłem w połowie schodów, żeby dojść do kuchni przestraszyło mnie agresywne dzwonienie do drzwi i walenie w nie (chyba pięścią). Było po 23... Komuś było gorzej? Albo to powrót wściekłej Ginny.
- Potter!! Otwieraj!! WIEMY, ŻE JESTEŚ W ŚRODKU! - przekrzykiwały się dwa męskie głosy. Przynajmniej to nie Ginny. Pewnie jacyś nawaleni mugole. Postraszę ich policją i pójdą. Doszedłem do drzwi, otwarłem je z rozmachem i powiedziałem , mocno ziirytowanym tonem
- Nudzi się Wam?! Policja już tu jeee... MALFOY?! ZABINI?!
- O kurwa... On tu serio mieszka - cieszył się Nott
- Czy ktoś mi do cholery wyjaśni o co tu chodzi? - teraz już serio się wkurzyłem
- Potter... Sorry oni za dużo wypili i no próbowaliśmy ich zatrzymać - tłumaczył Zabini
- Potter, ale jak Ty możesz mieszkać w takim miejscu?! To, to karygodne! Ty jesteś jakimś pierdolonym bohaterem całego czarodziejskiego świata! - oburzył się Draco.
- Co?! Zresztą... Nieważne. Chcecie coś czy już idziecie?
- Ej! Nie ładnie tak traktować gości. Może byś nas zaprosił do środka? Nam akurat zamknęli bar i nie mamy gdzie się podziać - tłumaczył Crab
- Aha...
- Dobra Potter. My już idziemy. Nott, Crab! Ruszcie już swoje tyłki
- Ale ja chce do domu Złotego Chłopca, który pokonał Czarnego Pana - jęczał Nott. W tym momencie nerwy poszły w niepamięć i parsknąłem śmiechem.
- Nie no... Jak chcecie to możecie wejść
- SERIO?! -ucieszyli się jednocześnie Crab i Nott
- W sumie czemu nie? I tak siedzę sam, a spać nie umiem
- Potter Ty nie wiesz na co się piszesz - ostrzegała... To chyba była Pansy. No proszę. Wyładniała po tych paru latach.
- Nic złego się nie stanie, nie? Chyba, że jednak przyszliscie mnie zamordować. Ostrzegam jednak, że jedno zaklęcie i będzie tu pełno aurorów.
- A wezwij! Im więcej ludzi, tym lepsza impreza - Zabini zaczął mi się wpychać do domu, a reszta ruszyła za nim. Ostatni wchodził Malfoy j spojrzał się na mnie tak jakby... przepraszał? Dzisiaj to mnie już chyba nic nie zaskoczy.
Moi bardzo niezapowiedzeni goście zatrzymali się w korytarzu i zaczęli się rozbierać. Pogoda za oknem zmuszała do wyczyszczenia i osuszenia obuwia, więc każdy rzucił na siebie takie właśnie zaklęcie.
- Mam nadzieję, że barek masz pełny? I, że go nie opróżniłeś w tej samotny wieczór? - śmiał się Nott
- Nie. Właściwe to szedłem zrobić sobie melise
- Co? Hahaha Potti nie zamieniaj się w moją babcię, ja Cię proszę
- Widzicie? On chciał spać, bo rano pewnie idzie do pracy, a wy mu nie dajcie - wkurzyła się Pansy
- Potter nie słuchaj jej. Ona jest świeżo upieczoną mamusią i jest stanowczo nadopiekuńcza
- Ja? Ja nadopiekuńcza?! Ty wredny, arystokratyczny...
- Ale to prawda! Jemu nic nie robią jak robi sobie dzień wolnego bez zapowiedzenia - bronił się Malfoy
- Spokojnie Pansy - uśmiechnąłem się przyjaźnie - Nie będę pić i tyle. Zrobię sobie tylko babciną melise
- Pójdę z Tobą i wezmę jakieś szklanki dla tego zoo
- Okej - kiedy doszliśmy do kuchni, powiedziałem - Tak w ogóle to gratulacje z powodu zostania mamą
- Dziękuję. Mam śliczną córeczkę, która jest moim oczkiem w głowie - uśmiechnęła się dumna z siebie
- Na pewno. Szklanki są w tej szafce - pokazałem szafkę nad blatem, a Pansy machnięciem różdżki przelewitowała pięć szklanek do pokoju - Ty nie będziesz pił?
- Nie, nie. Wbrew pozorom tego co mówił Malfoy, muszę się jutro wstawić w pracy
- Spodziewałam się tego. Jakbyś miał ich dość to mi powiedz, a ja ich już wywale - zaśmiała się
- Dzięki. Dobrzeń wiedzieć, a moja melisa się zaparzyła, więc możemy już wróci do towarzystwa - przpuściłem Ślizgonkę w drzwiach i ruszyłem za nią.
- Chcecie może coś zjeść? - zapytałem się
- Nie przyszliśmy tu jeść wykwintnych dań, ale się upić!
- A ja nie miałem zamiaru się wysilać w środku nocy dla bandy Ślizgów i gotować dla nich po nocach. Miałem na myśli chipsy i inne przekąski
- Ałć... Zabolało Potti - Blaise zrobił smutną minę
- No przepraszać nie zamierzam
- Pff! To chociaż daj to żarcie
Machnąłem różdżką i na stole pojawiły się chipsy, paluszki, krakersy, dipy, czekoladowe przekąski i trochę owoców.
Minęła godzina i przez ten czas właściwie się nie odzywałem. Siedziałem na kanpie, obserwowałem towrzystwo i myślałem co mnie podkusiło, żeby ich tu wpuścić. Ale serio... Dlaczego ja wpuściłem piątkę Ślizgonów, którzy byli kiedyś podejrzani o bycie w kręgu Śmierciożerców, do swojego domu. Jakby ktoś się dowiedział, to już bym w ogóle nie miał przyjaciół.
- Potter! Co tak cicho siedzisz? Bo jeszcze wszyscy pomyślimy, że Złote Dziecko Gryffindoru ma depresję Hahaha
- A kto powiedział, że mam być zawsze szczęśliwy i uśmiechnięty?! Jak na razie moje życie jest chujowe i wybacz mi Zabini, ale nie mam żadnych powodów, żeby się uśmiechać i być duszą towarzystwa
- Dobra, dobra. Nie prosiłem Cię o autobiografię. Napój się to od razu zapomnisz o problemach
- Zapijanie problemów nigdy nie kończy się dobrze - skomentowała Parkinson
- Ale my tu nie przyszliśmy robić terapii rodzinnej tylko się zabawić - wkurzył się Nott
- Sami zwaliliście mi się na chatę, więc wybacz, ale jak coś Ci się nie podoba to tam są drzwi!
- E e e spokojnie, przepraszam.


...
Chcąc rozluźnić jakość amtosfere powiedziałem:
- Może włączymy jakiś luźny film, co? Masz może Potter wypożyczalnie filmów w pakiecie?
- Taa tam leży pilot - wskazał ręką komodę na której stał wielki telewizor
- No to co oglądamy? Horror, dramat, komedię, akcję?
- Tylko nie dramat, bo nam się Potter powiesi - śmiał się Crab
- A obić Ci po mugolsku mordę? - no proszę! Nie znałem go od tej strony
- Panowie! Puszczę komedię - miałem nadzieję, że dzięki temu wszyscy skupią się na żartach, a nie dogryzaniu sobie nawzajem.


Film sobie leciał i nie okazał się porywający, a do krótkich nie należał. W świecie przytomnym zostałem tylko  ja i Potter. Reszta towarzystwa wzięła liczne poduszki z kanapy pod głowę zasnęła.
- Beznadziejny ten film - odezwał się Potter nagle
- Taaa a opis był taki obiecujący
- Aż wszyscy mi usunęli w salonie... Super - Potter machnął różdżką i na każdego opadł gruby koc
- Dobre serce Gryfona się odezwało?
- Takie zachowanie jest raczej w stylu Puchonów, a u mnie odezwała się jedynie gościnność
- Czemu nas właściwie wpuściłeś?
- Nie wiem i sam się nad tym zastanawiam. Może to przez to wszystko co się dzieje w moim życiu odbija się na mojej psychice i poczuciu własnego bezpieczeństwa.
- A ja byłem pewny, że Twoje życie od urodzenia było usłane różami. No pomijając śmierć rodziców, ale jednak.
- Haha dobre żarty. Moje życie zawsze było chujowe i tylko w Hogwarcie byłem szczęśliwy, ale nawet tam bywały chwile, że życie było koszmarem
- No to zaskoczyło śmierć mnie Potter
- Tak samo jak Ty mnie. Od kiedy potrafimy normalnie rozmawiać?
- Dobrze wiesz, że moja rodzina była pod pilnym okiem Voldemorta, który grzebał w naszych głowach non stop i nie mógł nawet podejrzewać, że nasza relacja mogłaby się poprawić czy coś
- Taaa przesrane. Współczuję Ci tego, serio, ale ja się położę, okej? Jutro muszę iść do pracy, bo ostatnio jak nie przyszedłem chcieli wysłać za mną armię aurorów - mina Pottera w tej chwili była bezcenna
- Hahaha poważnie?! O Merlinie... nie wierzę w to co słyszę haha
- Gościny pokój jest na górze, pierwsze drzwi po lewo, więc możesz się tam rozgościć, a łazienka jest w środku
- Okej. Dobranoc


...


Ginny wyszła od Hermiony i teleportowała się pod swój dom. Stwierdziła, że już czas wrócić do domu i porozmawiać ze swoim narzeczonym. Otworzyła drzwi kluczem, ściągnęła buty i płaszcz i skierowała swoje kroki do salonu
- Co tu się... - Ginny przestraszyła się czworga Ślizgonów u siebie w salonie, śpiących na kanapie i na ziemi. Rzuciła zaklęcie wzywające aurorów, a sama na palcach skierowała się do sypialni. 


sobota, 7 stycznia 2017

Rozdział 7: Pansy, Nott i Crab

I jest nowy rozdział! Mam nadzieję, że nie ma za dużo błędów. Teraz jest 1:17  już nie mam siły tego sprawdzać :c Bardzo, Bardzo ładnie proszę o komentarze, bo chcę wiedzieć czy ktoś jeszcze jest zainteresowany tym co piszę ._.
Zapraszam do czytania!
...
Weszliśmy razem z Blaise'em do Czterech Miotełka na kremowe. W sumie to się z tego  j m się, bo myślałem, że zaraz zamarzne. Piwo wziąłem sobie z rozgrzewającym imbirem, a Blaise'em tradycyjne. Piliśmy raczej w milczeniu nie licząc kilku kąśliwych uwag pod adresem pewnej grupki ludzi (zgaduję, że Gryfonów, bo siedziała z nimi ta Ruda Wiewióra - Weasley). Nigdy nie zrozumiem jak można się tak zachowywać w miejscu publicznym i do tego pełnić rolę autorów, czyli bardzo ważną rolę w społeczności czarodziejów. Dobrze, że już dopijaliśmy swoje piwa i mogliśmy się udać na tą niespodziankę, którą przygotował Zabini. Swoją drogą byłem ciekawy co tam dla mnie przygotował.
- To jak? Idziemy w końcu? - zapytałem z nutką zniecierpliwienia w głosie
- Tak Ci prędko?
- Nie. Po prostu nie chcę dłużej patrzeć na to żenujące zachowanie pewnych ludzi - skinieniem głowy wskazałem na stolik naszych dawnych "kolegów" ze szkoły i w tym samym czasie wszyscy wybuchnęli tubalnym śmiechem - o to właśnie mi chodzi
- Hahaha rozumiem - Blaise zaczął powoli wstawać od stołu - ale masz rację. Zbierajmy się już, bo chyba już na nas czekają.

...

Po dziwnym spotkaniu Malfoya i Zabiniego od razu teleportowałem się pod mój dom. W oknach było ciemno, więc Ginny raczej na 100% nie było w domu. Mój dom na pewno nie przypominał w niczym rezydencji Malfoyów. Był to prosty, ale dość duży dom w jednych z mugoliskch dzielnic i mi się z tego powodu bardzo podobał. Był taki brytyjski i przez to... Uroczy? Biła od niego taka rodzinna, miła i ciepła atmosfera, która aż się prosiła żeby wejść do środka. Otworzyłem drzwi i skierowałem swoje kroki do kuchni. Taaa nic co nadawałoby się do sporego posiłku nie było. No to zostało żarcie na telefon. Za to właśnie ceniłem sobie to, że przez pracę byłem zmuszony do mieszkania w niemagicznej części Wielkiej Brytanii. Niby mniejsze prawdopodobieństwo, że mogli nas tu znaleźć Ci źli. Trochę chore rozumowanie, bo oni akurat mięli wszędzie wtyki. Tak jak i my, więc o co chodzi? Pewnie o zachowanie o jakiegoś pozornego bezpieczeństwa czy Merlin wie czego, ale mniejsza z tym.
- Dobry wieczór. Pizzeria Ciągnący Ser. Mogę przyjąć zamówienie? - odezwał się w słuchawce głos młodej kobiety.
- Tak. Poproszę pizzę hawajską, małą.
- Jakieś sosy sobie pan życzy?
- Nie, dziękuję.
- Pizza powinna dotrzeć za ok. Pół godziny. Do usłyszenia.
No i świetnie. Zdążę wziąć szybki prysznic i poszukać jakiegoś fajnego filmu do obejrzenia w Internecie. Udałem się na górę się na górę do swojej łazienki w której wzrok przyciągała  duża wanna z jacuzzi do której najchętniej bym się wpakował, ale nie miałem na to czasu, więc zabrałem tylko swój balsam i szampon, żeby udać się do łazienki dla gości w której była kabina prysznicowa. Łazienka w pokoju gościnnym w niczym nie przypominała mojej. Owszem, była ładnie i schludnie urządzona, kabina była z wszelkimi udogodnieniami (bicze wodne, masażer do stóp, radio, kolorowe światełka i inne mało istotne rzeczy, które pomagają w relaksie). Wszedłem pod prysznic, włączyłem radio, w którym jak zwykle leciały typowe popowe hity. Umyłem się w jakieś 5-10min. Ubrałem szorty do spania i zarzuciłem na siebie czarny szlafrok. Zszedłem na dół do kuchni zrobić sobie herbatę i od razu usiadłem do laptopa, żeby znaleźć jakiś fajny film. Na jednym z forum bardzo polecali na samotny wieczór "jak to depresyjnie brzmi" film "Niewidzialny". W sumie spoko się zapowiadał. Może być. Z krzesła poderwał mnie dzwonek do drzwi.
- Dobry wieczór. Do zapłaty 16 zł*
- Proszę - podałem chłopakowi odliczoną gotówkę z napiwkiem
- Dziękuję bardzo i życzę smacznego - uśmiechnął się zadowolony z naprogramowej gotówki.
- Do widzenia
Pizza pachniała wybornie. Przeniosłem się z laptopem, herbatą i pizzą do sypialni. Podłączyłem laptop pod telewizor wiszący na ścianie na wprost łóżka i puściłem film. Zatopiłem swoje ciało w licznych miękkich poduszkach i wgryzłem się w swoją ulubioną pizzę.

...

Teleportowaliśmy się do jakiegoś ciemnego zaułku między kamienicami gdzieś żaden mugl nie mógł nas zobaczyć.
- Daleko stąd do tej knajpy?
- Jakieś 10 stąd
- Chcesz mnie zabić? Na dworze jest chyba jeszcze chłodniej niż było - już po woli miałem dość tych jego podchodów.
- Spokojnie, Smoczku. Za niedługo będziemy na miejscu, a to było jedyne miejsce do bezpiecznej teleportacji.
- A nie mogłeś tego zorganizować u siebie w domu? Mniej zachodu i w ogóle
- Nie
- Niby dlaczego? - zapytałem zirytowany.
- Ponieeeważ na mieście jest ciekawiej i we krwi łatwiej poczuć magię imprezy i wejść w ten nastrój!
- Zabiję... Normalnie go zabije - mamrotałem pod nosem i mocniej przytuliłem się własnymi rękami.
- Hahaha oj Dracuś, Dracuś
- Nie mów tak do mnie!
- Już spokojnie. Jesteśmy na miejscu.
Otworzyłem drzwi knajpy i aż mi szczęka opadła. Blaise sprowadził tu całą naszą paczkę ze szkolnych lat! W momencie opuściła mnie cała złość na niego.
- Nott! Pansy, Crab!
- Malfoy! Ile myśmy się nie widzieli, co?
Wszyscy zaczęliśmy się przytulać na przywitanie.
- Ale, ale... Co Wy tu wszyscy robicie?!
- Diabeł nas tu sprowadził - w tym momencie Blaise uśmiechnął się dumny z siebie.
- Ale super! Stęskniłem się za wami i to bardzo... Właściwe czemu przez 2 lata się nie widzieliśmy?
- Ty w Paryżu, mu rozwaleni po Europie. Każdy ma pracę, rodzinę, dzieci... - przy ostatnim słowie Pansy się zaświeciły oczy.
- Nie gadaj?! Jestem wujkiem?! - powiedziałem z niedowierzaniem. Dobrze, że mogliśmy rozmawiać trochę głośniej, ponieważ Blaise wynajął jakąś V.I.P łoże. Tej człowiek czasami nie przestaje przestaje mnie zadziwiać.
- Aha. Miesięcznej Blair. Chcesz zobaczyć zdjęcie?
- Pewnie - wziąłem od niej zdjęcie, które wyciągnęła z portfela - Śliczna jest. Czemu nic mi o niej nie wspomniałaś?! - oddałem jej zdjęcie
- Wiesz jak to jest z małym dzieckiem na głowie? Do tej pory nie wiem jak Diabłów udało się mnie zwerbować na to spotkanie. 
- A co tam u Was? - wskazałem głową na chłopaków.
- A my pracujemy i bierzemy z życia co się da. Jeśli wiesz co chcę przez to powiedzieć hahaha
- Czyli od czasu szkoły nic się nie zmieniło? Nadal jesteście hartbrejkers?
- No, ale co tu zrobić jak one same przychodzą i wcale nie płaczą z powodu jednorazowych przygód, a jeszcze się o więcej proszą - usprawiedliwiał się Nott
- O Tak... A potem po więcej jeszcze wracają
- Chłopaki! Ja tu jestem! I jestem kobietą... Proszę - po minie Pansy było widać, że jest zarzenowana. Co nie było dziwne, bo w piątej klasie sama była ofiarą Notta. Przez miesiąc była bardzo dziwna atmosfera, ale potem po woli zaczęło wracać wszystko do normy.

Nasze spotkanie trwało w najlepsze i nagle ktoś rzucił hasło żeby wyjść na dwór poszukać innej miejscówy, bo tą i tak mięli zaraz zamykać. Pansy rzuciła na nas zaklęcie rozgrzewające ( jak mogłem na to wcześniej nie wpaść?!) i wyszliśmy.
Szliśmy jakimś osiedlem domków i szczerze wątpiłem, że gdzieś na okolicy znajdziemy knajpę, która będzie otwarta o tej porze, a była już 11 w nocy. Szliśmy w piątek i co chwila ktoś przypominał sobie jakieś wydarzenie z czasów szkolnych i każdy próbował śmiać się jak najciszej, żeby nie pobudzić ludzi na osiedlu.
- Hahaha a pamiętacie jak masz kochany Snape miał dość tego, że Crab tak się spał i dał mu eliksir na jego otyłości Hahaha
- O Merlinie! Pamiętam - Crab parskał śmiechem - ten eliksir jest cholernie drogi co nie jest dziwne, bo waży się go przez rok. I od tamtego czasu miał problem z tym, że sprowadzam dziewczyny do dormitorium haha
- Ludzie!! Patrzcie! To jest chyba dom Pottera! - powiedział podnieconym głosem Nott.
- Potter? On pewnie mieszka w jakieś willy, która ma na sobie dziesiątki czarów obronnych, a na bramie wejściowym jestem ogromny lew jako znak jego głupiej, gryfońskiej natury - śmiał się Blaise
- To bardzo prawdopodobne - zgodziłem się - I pewnie przy wejściu 24/h zastęp prywatnych aurorów Harrgo Pottera.
-Zapukajmy i sprawdzimy - nalegał Nott
- Chłopaki mają rację. Zresztą w Anglii jest wielu Potterów - po głosie Pansy było widać, że jest sceptycznie nastawiona do planu Notta
- Aaa zdziadziliście... Crab. Idziesz ze mną?
- Jasne, stary! - zgodził się ochoczo i poszli w stronę drzwi szybkim krokiem - Patrz! U góry świeci się światło z więc ktoś ma pewno jest!
- Co za debile! WRACAJCIE! - pobiegłem za nimi
- Chłopaki ogarnijcie się!
Ale było za późno. Chłopaki załomotali w drzwi. Ekstra! Jeśli jakimś cudem mieszkał tu Potter to będziemy mieć na głowie aurorów, a w najlepszym wypadku mugolską policję, jak ktoś się nieźle wkurwi.

....
* Tak wiem. Złotówki nie obowiązują, ale nie mam pojęcia jak stają pizze w Anglii ;)
Dziękuję bardzo za przeczytanie! Proszę o komentarze, które mi powiedzą czy ktoś w ogóle wrócił na mojego bloga!
PS. Będę odpisywać z anonima, bo nie wiem dlaczego, ale nie mogę komentować... Jeśli ktoś wie o co chodzi to proszę o pomoc :*
~Feniksa

wtorek, 3 stycznia 2017

Spierdoliłam swój dorobek życia

Nie wiem czy ktoś to przeczyta... Pewnie nie. Boję się sprawdzić ostatniej daty notki... Nie wiem co się stało, że przestałam pisać tak nagle. Jakieś załamanie mnie dopadło. Przez ten czas ciszy czasami się zabierałam do pisania, ale jakoś nie umiałam skleić porządnego zdania. Bardzo, bardzo Was przepraszam i nie marzę teraz o niczym, innym jak o moich starych, stałych komentujących, dzięki którym ze szczęścia chciało się latać... Jeśli chociaż jedna osoba powróci, będę szczęśliwa. I to jest moje postanowienie noworoczne... PISAĆ, bo pamiętam jak mnie to uszczęśliwiało. Skończyłam pisać jakoś w 3 klasie gimnazjum chyba... Teraz jestem w klasie maturalnej i boję się trochę. I nie, nie tego, że nie będę miała czasu na pisanie. ale że braknie czasu na naukę, ale jakoś wybieram szczęście. Wierzcie lub nie, ale nigdy nie zapomniałam o Was i cholernie tęskniłam się za tym wewnętrznym natchnieniem i szczęsciem jakie niosły kolejne odsłony bloga. Wszystkim życzę Szczęśliwego Nowego Roku! I wiem, że nie mam prawa, ale jeśli ktoś to przeczyta (oprócz Ciebie Weroniko, bo i tak będziesz zmuszona haha), to niech skomentuje. Chcę wiedzieć czy już straciłam wszystko czy jeszcze jest mała nadzieja...
~Pozdrawiam! Wdzięczna za wszystko Feniksa

czwartek, 25 grudnia 2014

Nie takie samotne święta

Wesołych Świąt!

Świąteczna notka speszjal ^^, ale to potem. Na początku chce wam życzyć Wesołych Świąt i Szczęśliwego Nowego Roku! Święta niech będą radosne, SMACZNE, spędzone z rodziną i pełne prezentów, a w nowym roku dużo, dużo szczęścia i miłości, zdrówka, spokojnego życia szkolnego i wszystko co najlepsze, skarby wy moje! <3 Tak się cieszę, że jesteście ^^ A teraz zapraszam do czytania ^^
Kochani! Jeśli chcielibyście mnie na Snapie to zapraszajcie :3 Tylko napiszcie coś (np. Hejo Feniksa, Tutaj czytelnik czy cuś ;p), żebym wiedziała, że to Wy, a nie jakiś napaleniec, który będzie wysyłał swoje gołe zdjęcia ._. Too nie jest fajne :c Mój snap: feniksa

...

 Wszystko zrobione.Tylko jeszcze upiec rybę i zrobić kluski z makiem. Muszę się wyrobić, bo za niedługo pierwsza gwiazda. Tak wiem... Dziecinne z mojej strony, ale zawsze zaczynam jeść kolację dopiero po pierwszej gwiazdce. Tylko do mnie nie podbiegnie małe dziecko z uśmiechem na ustach, by powiadomić mnie o tym, że czas już jeść. Do mnie nikt nie przyjdzie. Nikt się nie uśmiechnie. Nikt nie zapyta się, jak zrobiłem taki pyszny barszcz, nikt nie pochwali choinki. Będzie idealna cisza, zakłócona moim jedzeniem i cichym dźwiękiem kolęd wydobywającym się z głośników. Rok w rok to samo. Oczywiście przyjaciele zapraszali mnie do siebie, ale odmówiłem, wykręcając się pierwszym lepszym kłamstwem. Nie mam siły patrzeć na te wielkie, szczęśliwe rodziny z dziećmi. Nie zniósłbym tych historii z wakacji, oglądania zdjęć i wypytywania czemu ja jestem sam. Taki dobry chłopak i jest sam. Najwyraźniej życie nie było dla mnie zbyt przychylne. Nie dość, że nie miałam szczęścia w miłości, to jeszcze byłem gejem. Super!
Czekając na rybę, poszedłem nakryć do stołu. Nie miałem za dużo roboty, bo musiałem tylko nakryć dwa miejsca. Czemu dwa? Jeden oczywiście dla wędrowca. Zawsze kierowałem się w życiu zasadą, że trzeba pomagać nawet największemu wrogowi. Większość osób mówi mi, że to głupie, ale już tak mam. Kiedyś próbowałem się zmienić, ale jakoś nie wyszło.
W całym domu już pachniało pieczoną rybą i smażonymi ziemniaczkami... Aż mi w brzuchu zaburczało. Położyłem wszystkie dania na stole. Obowiązkowo 12 dań.  Teraz zostało mi tylko wypatrywanie gwiazdki. Na szczęście niebo nie było jakoś wyjątkowo zachmurzone, więc powinienem bez problemu ją zobaczyć.

...

Święta, Święta... Nikt nie powinien być sam. Zdradzić wam tajemnicę? Ja jestem sam w te cholerne święta i nawet nie mam do kogo iść. Jakoś bardzo by mi to nie przeszkadzało, gdybym miał mieszkanie, ale go nie mam, ponieważ właściciel wywalił mnie zbity pysk. W dniu wigilii! Na prawdę szczerze nienawidzę swoich rodziców za to, że zniszczyli mi całe moje życie i to w imię czego?! Tego, żeby świat czarodziejów był czysty od mieszańców?! To się kurwa leczy... Wiem, że sam kiedyś miałem obsesje, ale jakby wam ktoś całe życie wkładał do głowy taki syf, to też byście mieli taki zdanie, a nie inne. Teraz, gdy już zacząłem samodzielnie myśleć, wow brawa dla mnie, wiem, że jest to chore i bezsensowne wybijanie czarodziejskiej krwi! Ale to co teraz myślę nie ma znaczenia... Liczy się to co robili moi rodzice. Wszystko przeciwko mnie dzisiaj... Facet wywalił mnie z pracy, bo dowiedział się kim jestem. Co z tego, że od miesiąca chwalił mnie, że jestem jego najlepszym pracownikiem i dał mi podwyżkę. Nawet nie dał sobie nic wytłumaczyć, bo od razu wezwał ochronę i mnie wywalił... Potem zadzwonił do gościa, który wynajmował mi mieszkanie i opowiedział czego się dowiedział, więc on też mnie wyrzucił! Nawet nie dał mi się dobrze spakować. Dzięki Merlinowi zdążyłem założyć płaszcz, bo bym zamarzł. Nie powiem, żeby było mi jakoś bardzo ciepło teraz, ale na pewno lepiej niż w samym garniturze. Hmm pierwsza gwiazdka już na niebie. Pewnie większość ludzi już zasiada do stołów... Zazdroszczę im tego rodzinne ciepła i radości. O! Dom Pottera... No proszę. Dziwne, że nie poszedł do Weaslejów na kolację. Skoro siedzi w domu to na pewno z kimś. Czego ty tak Potti wypatrujesz? Pierwszej gwiazdki? Przecież już dawno jest.  Hmm a może tak zapukać i mu powiedzieć? No co?! Już dawno się pogodziliśmy. Parę lat temu, gdy Potter oczyścił mnie z zarzutów, zakopaliśmy wojenny topór i utrzymuje koleżeńskie stosunki. Byliśmy nawet dwa razy na kremowym! Fakt, że przez przypadek się spotkaliśmy w pubie, ale ważne jest to, że się nie pozabijaliśmy. Pukać czy nie? A co mi tam!
Noo otwiera, bo mi zimno.
 - Malfoy?! Co ty tu robisz? - uwielbiam tą jego przerażoną i zdziwioną minkę. No i muszę powiedzieć, że wyprzystojniał od czasów szkolnych.
 - Tak siedziałeś w oknie i wypatrywałeś gwiazdki... Chciałem ci tylko powiedzieć, że ona już dawno świeci nad twoim domkiem. To pa.
 - Co? Aham. No dzięki.
 ...

Co on tu robi? Nawet nie zdawałem sobie sprawy, że aż tak widać co robię... Ale nie mogę mu tak dać odejść! Są przecież święta.
 - Malfoy! - co on głuchy?! - Draco!! - No! wreszcie się odwrócił.
 - Co tam?
 - A ty gdzie spędzasz święta?
 - Hmm patrząc na to, że wywalili mnie z domu i pracy, to chyba muszę przeczekać do jutra w tanim motelu, a potem wybrać kasę i poszukać mieszkania. Po raz trzeci w tym roku.
 - Może... - czy to musi tak dziwnie brzmieć?! - Może zjesz ze mną kolację? No wiesz ja i tak jestem sam... Jedzenia mam dużo no i przygotowane miejsce dla strudzonego wędrowca - zacząłem się szybko tłumaczyć.
 - Wiesz co... Chętnie bym skorzystał z zaproszenia.
 - Bardzo się cieszę. To zapraszam do środka - Otworzyłem szerzej drzwi i ruszyłem do salonu.

...

Powiesiłem płaszcz na wieszaku w przedpokoju. Na buty rzuciłem zaklęcie czyszczenia i suszenia, a potem poszedłem w ślady Pottera. Już od wejścia było czuć przyjemne zapachy, ale to co panowało w salonie było przepiękne. Wielka, żywa choinka przystrojona w różne kolory bombek, lampek i łańcuchów. I nie wyglądało to źle, tylko magicznie! W różnych miejscach paliły się zapachowe świecie, a na stole panował ład i porządek. Dwa talerze na przeciwnych końcach i przeróżne potrawy na stole. Znając Pottera na pewno jest ich 12.
 - Pójdę po opłatek - powiadomił mnie i zniknął.
 - Okej.
Aż dziwne, że spędzał samotnie święta... Nie jedna kobieta chciałaby tak dobrze zorganizowanego męża! Uchyliłem jedną z waz na stole, w której był barszcz. Zapach, który ogarnął moje nozdrza był powalający. Aż zaczęło mi burczeć w brzuchu. Ugh muszę się uspokoić.
 - Mam nadzieję, że barszcz będzie ci smakował. Preferuję ostrzejsze smaki - zaszedł mnie od tyłu.
 - Matko! Nie strasz mnie więcej.
 - Haha nie matka, tylko Harry. Przyniosłem opłatki. Trzymaj.
Pożyczyliśmy sobie wszystkiego dobrego., szczęścia, zdrowia i tak dalej... A teraz czas na jedzenie!
 - Proszę usiądź - wskazał mi jedno z wolnych miejsc, a ja od razu skorzystałem z okazji. Harry ponakładał nam uszek, pierogów i nalał ten pięknie pachnący barszcz... Jakie to było pyszne! Nigdy nie jadałem nic lepszego.
 - Draco... - zaczął nieśmiało.
 - No co tam? - zachęciłem do dalszego mówienia.
 - Przepraszam, że pytam. Jeśli nie chcesz, to nie odpowiadaj. Czemu wyrzucili cię z pracy i mieszkania?
 - Ponieważ szef dowiedział się, że ja to ja... A że facet, który wynajmował mi  mieszkanie był jego dobrym kumplem, zadzwonił do niego i powiedział, czego się dowiedział i też mnie wywalił. Chciałem mu nawet dać niezłą sumkę, bym do końca świąt mógł zostać, ale on nawet nie chciał mnie słuchać.
 - Co za ciemnota! Ile razy już mówiłem, że jesteś niewinny! To jest chore?! Jak można kogoś obwiniać za to kim byli jego rodzice?!
 - Spokojnie... Tak szczerze, to się już przyzwyczaiłem.
 - Ale ja nie mam zamiaru! Jeśli kiedykolwiek coś takiego się stanie, to masz mi o tym powiedzieć! Pójdę tam i porozmawiam, a jeśli nie, to zabiorę na przesłuchanie i od razu się ogarną.
  - Haha no dobrze, dobrze...
  - Mówię serio. Obiecaj, że dasz mi znać, jak coś takiego będzie miało miejsce.
 - Obiecuję i dziękuje za wstawienie się
  - Nie ma za co. Trzeba sobie pomagać nie? I to mój taki prezent za to, że chce ci się tu ze mną siedzieć... Samotne święta nie są fajne.
 - To raczej ja powinienem dziękować za przygarnięcie. Skoro nie lubisz samotnych świąt, to czemu nie poszedłeś do przyjaciół?
 - Bo nie mogę patrzeć na te szczęśliwe rodzinki i ciągłe pytania czemu nadal kogoś nie mam.
 - A czemu nie masz?
 - Nie jesteś głupi. Dobrze wiesz, że jestem gejem. Nie tak łatwo kogoś znaleźć.
 - No coś tam wyczuwałem... Ja sam jestem bi, więc wiem o czym mówisz. W dodatku mnie wszyscy mają za sługę Czarnego Pana, który planuje jakby go tu nie wskrzesić.
 - Ta... ludzie czasami są ciemni, ale nic nie zrobisz. Jak to się mówi: Każda paszczura znajdzie swego amatora, nie?
 - Hah! Ja i paszczur?! Wypraszam sobie - żartowałem.
 - Wybacz mi paniczu Malfoy.
 - Przeprosiny przyjęte... Może nie potraktuję cię Avadą.
 - O dzięki ci łaskawy! Nigdy tego nie zapomnę!

Wieczór minął nam świetnie. Śmialiśmy się, opowiadaliśmy dziwne historię i żaliliśmy się na życie. Jeśli ktoś by nas zobaczył nigdy by nie powiedział, że byliśmy kiedyś największymi wrogami. Po skończonej wieczerzy, Harry wyciągnął z barku Ognistą i atmosfera jeszcze bardziej się rozluźniła. W końcu Potter stwierdził, że trzeba posprzątać. W tym miejscu ja się oburzyłem, że nie ma on skrzata, który by to zrobił, ale w końcu sam mu pomogłem. Zacząłem zbierać talerze i gdy się odwróciłem, to zderzyłem się z Harrym.
 - Uważaj jak łazisz, Potter - przybrałem ton za czasów szkolnych i zacząłem się śmiać.
 - Stul dziób, Malfoy.
 - Pottiś
 - No? - zapytał rozbawiony.
 - Stoimy pod jemiołą... - zarumieniłem się.
 - Noo i co z tym zrobimy? - Harry wziął ode mnie talerze i odłożył je z powrotem na stół, o który się opierałem.
 - Tradycja to tradycja, nie?
 - Yhym...  - przybliżył się do mnie i delikatnie pocałował. Chciał się odsunąć, ale ja poczułem się, jakby jakiś piorun we mnie uderzył. Złapałem go za biodra, przyciągnąłem go do siebie i namiętnie wbiłem się w jego wargi. Potter od razu odpowiedział na pocałunek i objął mnie za szyję. Przytuleni do siebie, ruszyliśmy w stronę kanapy. Usiadłem na niej, a Harry okrakiem na mnie. Nie wiem czy to wina świąt czy ognistej, ale na pewno mi się to podobało i nie chciałem przerywać tej chwili.

...

1 rok później
- Haaaary kiedy będziemy jeść? - Draco objął mnie od tyłu i ugryzł w ucho.
- Już za chwilkę, kochany - pocałowałem go w usta i wyłączyłem palniki pod garnkami.
- To już, już, już! Pierwsza gwiazdka! - Draco podniósł małego Scorpiusa na ręce, ja wziąłem wazę z barszczem i ruszyliśmy do salonu. I proszę... Jest tak jak sobie wymarzyłem. Pełna, szczęśliwa rodzina, i małe uśmiechnięte dziecko. Może żaden z nas nie był jego biologicznym ojcem, ale kochaliśmy go najbardziej na świecie. Jeśli ktoś by mi powiedział, że tyle się zmieni przez to, że Draco przyszedł do mnie na wigilię, to bym nie uwierzył... Dużo osób nam mówiło, że to głupota w ciągu roku wziąć ślub, dziecko i mieszkać razem, ale mu nie wyobrażaliśmy sobie innego życia. Kochamy się, jesteśmy szczęśliwe, a to chyba najważniejsze. Wesołych Świąt!

...

 Może przesłodzone, ale w trakcie pisania jadałam czekoladowego Mikołaja z kinderek ._. Może dziwne, ale co tam ^^ To taki mój mały prezent ode mnie dla Was! Jeszcze raz Wam życzę Wesołych Świąt i Szczęśliwego Nowego Roku! Ale na sylwka też postaram się skrobnąć jakąś notkę speszjal ;3 Chyba, że nie lubicie, to sobie daruję ;) Dziękuje, że jesteście! Komentarze od Was będą najlepszym prezentem. Wiem, że w Anglii są inne tradycje, ale jak bym zaczeła się w to wczytywać to pewnie noc by nie powstało... Bo ja to ja ._.
~Kochająca Feniksa! 


czwartek, 4 grudnia 2014

Proszę o pomoc!!

Kochani moi... Jeśli ktoś z Was uczy się hiszpańskiego i rozumie odmianę czasowników z przegłosem, to błagam o wytłumaczenie :(  Jeśli by Wam się chciało to napiszcie na GG, maila lub na hangouście (czy jak to się tam pisze). Wszystkie dane są w zakładce o mnie, kontakt i informowani.
Jeszcze raz bardzo proszę ._.
~umierająca Feniksa