sobota, 7 stycznia 2017

Rozdział 7: Pansy, Nott i Crab

I jest nowy rozdział! Mam nadzieję, że nie ma za dużo błędów. Teraz jest 1:17  już nie mam siły tego sprawdzać :c Bardzo, Bardzo ładnie proszę o komentarze, bo chcę wiedzieć czy ktoś jeszcze jest zainteresowany tym co piszę ._.
Zapraszam do czytania!
...
Weszliśmy razem z Blaise'em do Czterech Miotełka na kremowe. W sumie to się z tego  j m się, bo myślałem, że zaraz zamarzne. Piwo wziąłem sobie z rozgrzewającym imbirem, a Blaise'em tradycyjne. Piliśmy raczej w milczeniu nie licząc kilku kąśliwych uwag pod adresem pewnej grupki ludzi (zgaduję, że Gryfonów, bo siedziała z nimi ta Ruda Wiewióra - Weasley). Nigdy nie zrozumiem jak można się tak zachowywać w miejscu publicznym i do tego pełnić rolę autorów, czyli bardzo ważną rolę w społeczności czarodziejów. Dobrze, że już dopijaliśmy swoje piwa i mogliśmy się udać na tą niespodziankę, którą przygotował Zabini. Swoją drogą byłem ciekawy co tam dla mnie przygotował.
- To jak? Idziemy w końcu? - zapytałem z nutką zniecierpliwienia w głosie
- Tak Ci prędko?
- Nie. Po prostu nie chcę dłużej patrzeć na to żenujące zachowanie pewnych ludzi - skinieniem głowy wskazałem na stolik naszych dawnych "kolegów" ze szkoły i w tym samym czasie wszyscy wybuchnęli tubalnym śmiechem - o to właśnie mi chodzi
- Hahaha rozumiem - Blaise zaczął powoli wstawać od stołu - ale masz rację. Zbierajmy się już, bo chyba już na nas czekają.

...

Po dziwnym spotkaniu Malfoya i Zabiniego od razu teleportowałem się pod mój dom. W oknach było ciemno, więc Ginny raczej na 100% nie było w domu. Mój dom na pewno nie przypominał w niczym rezydencji Malfoyów. Był to prosty, ale dość duży dom w jednych z mugoliskch dzielnic i mi się z tego powodu bardzo podobał. Był taki brytyjski i przez to... Uroczy? Biła od niego taka rodzinna, miła i ciepła atmosfera, która aż się prosiła żeby wejść do środka. Otworzyłem drzwi i skierowałem swoje kroki do kuchni. Taaa nic co nadawałoby się do sporego posiłku nie było. No to zostało żarcie na telefon. Za to właśnie ceniłem sobie to, że przez pracę byłem zmuszony do mieszkania w niemagicznej części Wielkiej Brytanii. Niby mniejsze prawdopodobieństwo, że mogli nas tu znaleźć Ci źli. Trochę chore rozumowanie, bo oni akurat mięli wszędzie wtyki. Tak jak i my, więc o co chodzi? Pewnie o zachowanie o jakiegoś pozornego bezpieczeństwa czy Merlin wie czego, ale mniejsza z tym.
- Dobry wieczór. Pizzeria Ciągnący Ser. Mogę przyjąć zamówienie? - odezwał się w słuchawce głos młodej kobiety.
- Tak. Poproszę pizzę hawajską, małą.
- Jakieś sosy sobie pan życzy?
- Nie, dziękuję.
- Pizza powinna dotrzeć za ok. Pół godziny. Do usłyszenia.
No i świetnie. Zdążę wziąć szybki prysznic i poszukać jakiegoś fajnego filmu do obejrzenia w Internecie. Udałem się na górę się na górę do swojej łazienki w której wzrok przyciągała  duża wanna z jacuzzi do której najchętniej bym się wpakował, ale nie miałem na to czasu, więc zabrałem tylko swój balsam i szampon, żeby udać się do łazienki dla gości w której była kabina prysznicowa. Łazienka w pokoju gościnnym w niczym nie przypominała mojej. Owszem, była ładnie i schludnie urządzona, kabina była z wszelkimi udogodnieniami (bicze wodne, masażer do stóp, radio, kolorowe światełka i inne mało istotne rzeczy, które pomagają w relaksie). Wszedłem pod prysznic, włączyłem radio, w którym jak zwykle leciały typowe popowe hity. Umyłem się w jakieś 5-10min. Ubrałem szorty do spania i zarzuciłem na siebie czarny szlafrok. Zszedłem na dół do kuchni zrobić sobie herbatę i od razu usiadłem do laptopa, żeby znaleźć jakiś fajny film. Na jednym z forum bardzo polecali na samotny wieczór "jak to depresyjnie brzmi" film "Niewidzialny". W sumie spoko się zapowiadał. Może być. Z krzesła poderwał mnie dzwonek do drzwi.
- Dobry wieczór. Do zapłaty 16 zł*
- Proszę - podałem chłopakowi odliczoną gotówkę z napiwkiem
- Dziękuję bardzo i życzę smacznego - uśmiechnął się zadowolony z naprogramowej gotówki.
- Do widzenia
Pizza pachniała wybornie. Przeniosłem się z laptopem, herbatą i pizzą do sypialni. Podłączyłem laptop pod telewizor wiszący na ścianie na wprost łóżka i puściłem film. Zatopiłem swoje ciało w licznych miękkich poduszkach i wgryzłem się w swoją ulubioną pizzę.

...

Teleportowaliśmy się do jakiegoś ciemnego zaułku między kamienicami gdzieś żaden mugl nie mógł nas zobaczyć.
- Daleko stąd do tej knajpy?
- Jakieś 10 stąd
- Chcesz mnie zabić? Na dworze jest chyba jeszcze chłodniej niż było - już po woli miałem dość tych jego podchodów.
- Spokojnie, Smoczku. Za niedługo będziemy na miejscu, a to było jedyne miejsce do bezpiecznej teleportacji.
- A nie mogłeś tego zorganizować u siebie w domu? Mniej zachodu i w ogóle
- Nie
- Niby dlaczego? - zapytałem zirytowany.
- Ponieeeważ na mieście jest ciekawiej i we krwi łatwiej poczuć magię imprezy i wejść w ten nastrój!
- Zabiję... Normalnie go zabije - mamrotałem pod nosem i mocniej przytuliłem się własnymi rękami.
- Hahaha oj Dracuś, Dracuś
- Nie mów tak do mnie!
- Już spokojnie. Jesteśmy na miejscu.
Otworzyłem drzwi knajpy i aż mi szczęka opadła. Blaise sprowadził tu całą naszą paczkę ze szkolnych lat! W momencie opuściła mnie cała złość na niego.
- Nott! Pansy, Crab!
- Malfoy! Ile myśmy się nie widzieli, co?
Wszyscy zaczęliśmy się przytulać na przywitanie.
- Ale, ale... Co Wy tu wszyscy robicie?!
- Diabeł nas tu sprowadził - w tym momencie Blaise uśmiechnął się dumny z siebie.
- Ale super! Stęskniłem się za wami i to bardzo... Właściwe czemu przez 2 lata się nie widzieliśmy?
- Ty w Paryżu, mu rozwaleni po Europie. Każdy ma pracę, rodzinę, dzieci... - przy ostatnim słowie Pansy się zaświeciły oczy.
- Nie gadaj?! Jestem wujkiem?! - powiedziałem z niedowierzaniem. Dobrze, że mogliśmy rozmawiać trochę głośniej, ponieważ Blaise wynajął jakąś V.I.P łoże. Tej człowiek czasami nie przestaje przestaje mnie zadziwiać.
- Aha. Miesięcznej Blair. Chcesz zobaczyć zdjęcie?
- Pewnie - wziąłem od niej zdjęcie, które wyciągnęła z portfela - Śliczna jest. Czemu nic mi o niej nie wspomniałaś?! - oddałem jej zdjęcie
- Wiesz jak to jest z małym dzieckiem na głowie? Do tej pory nie wiem jak Diabłów udało się mnie zwerbować na to spotkanie. 
- A co tam u Was? - wskazałem głową na chłopaków.
- A my pracujemy i bierzemy z życia co się da. Jeśli wiesz co chcę przez to powiedzieć hahaha
- Czyli od czasu szkoły nic się nie zmieniło? Nadal jesteście hartbrejkers?
- No, ale co tu zrobić jak one same przychodzą i wcale nie płaczą z powodu jednorazowych przygód, a jeszcze się o więcej proszą - usprawiedliwiał się Nott
- O Tak... A potem po więcej jeszcze wracają
- Chłopaki! Ja tu jestem! I jestem kobietą... Proszę - po minie Pansy było widać, że jest zarzenowana. Co nie było dziwne, bo w piątej klasie sama była ofiarą Notta. Przez miesiąc była bardzo dziwna atmosfera, ale potem po woli zaczęło wracać wszystko do normy.

Nasze spotkanie trwało w najlepsze i nagle ktoś rzucił hasło żeby wyjść na dwór poszukać innej miejscówy, bo tą i tak mięli zaraz zamykać. Pansy rzuciła na nas zaklęcie rozgrzewające ( jak mogłem na to wcześniej nie wpaść?!) i wyszliśmy.
Szliśmy jakimś osiedlem domków i szczerze wątpiłem, że gdzieś na okolicy znajdziemy knajpę, która będzie otwarta o tej porze, a była już 11 w nocy. Szliśmy w piątek i co chwila ktoś przypominał sobie jakieś wydarzenie z czasów szkolnych i każdy próbował śmiać się jak najciszej, żeby nie pobudzić ludzi na osiedlu.
- Hahaha a pamiętacie jak masz kochany Snape miał dość tego, że Crab tak się spał i dał mu eliksir na jego otyłości Hahaha
- O Merlinie! Pamiętam - Crab parskał śmiechem - ten eliksir jest cholernie drogi co nie jest dziwne, bo waży się go przez rok. I od tamtego czasu miał problem z tym, że sprowadzam dziewczyny do dormitorium haha
- Ludzie!! Patrzcie! To jest chyba dom Pottera! - powiedział podnieconym głosem Nott.
- Potter? On pewnie mieszka w jakieś willy, która ma na sobie dziesiątki czarów obronnych, a na bramie wejściowym jestem ogromny lew jako znak jego głupiej, gryfońskiej natury - śmiał się Blaise
- To bardzo prawdopodobne - zgodziłem się - I pewnie przy wejściu 24/h zastęp prywatnych aurorów Harrgo Pottera.
-Zapukajmy i sprawdzimy - nalegał Nott
- Chłopaki mają rację. Zresztą w Anglii jest wielu Potterów - po głosie Pansy było widać, że jest sceptycznie nastawiona do planu Notta
- Aaa zdziadziliście... Crab. Idziesz ze mną?
- Jasne, stary! - zgodził się ochoczo i poszli w stronę drzwi szybkim krokiem - Patrz! U góry świeci się światło z więc ktoś ma pewno jest!
- Co za debile! WRACAJCIE! - pobiegłem za nimi
- Chłopaki ogarnijcie się!
Ale było za późno. Chłopaki załomotali w drzwi. Ekstra! Jeśli jakimś cudem mieszkał tu Potter to będziemy mieć na głowie aurorów, a w najlepszym wypadku mugolską policję, jak ktoś się nieźle wkurwi.

....
* Tak wiem. Złotówki nie obowiązują, ale nie mam pojęcia jak stają pizze w Anglii ;)
Dziękuję bardzo za przeczytanie! Proszę o komentarze, które mi powiedzą czy ktoś w ogóle wrócił na mojego bloga!
PS. Będę odpisywać z anonima, bo nie wiem dlaczego, ale nie mogę komentować... Jeśli ktoś wie o co chodzi to proszę o pomoc :*
~Feniksa

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę wyrażać swoje opinie :)
Jeśli oceniasz negatywnie, uzasadnij swoją odpowiedź bym mogła się poprawić
Komentarze obrażające pozostałych czytelników lub autorkę, będą usuwane.
Jeśli chcesz, przeklinaj.