Witajcie moi mili ponownie! Z całego serduszka mego, chciałabym podziękować nowym komentującym, czyli: Mori, Bruzda, PinkBeats. Oczywiście dziękuje też moim stałym komentatorom! ^^
Mam nadzieję, że kolejna część również przypadnie Wam do gustu ;)
Zapraszam do czytania i komentowania!
...
Szedłem żwawym krokiem w stronę rezydencji Malofyów. Teraz można zadać pytanie: „Czemu po prostu się tam nie teleportujesz?”. Ano dlatego, że jakoś nadeszła mnie ochota, żeby się przejść... Nie wiem dlaczego, czasami już tak mam i tyle. Stanąłem przed ogromną, czarną bramą i wszedłem bez zaproszenia. Chyba jako przyjaciel rodziny mam takie prawo, prawda? Szedłem długim chodnikiem, który prowadził do solidnych, drewnianych drzwi z kołatką w kształcie węża. Zastukałem raz i po chwili drzwi otwarły się, a za nimi stała bardzo dobrze mi znany skrzat. - Panicz Zabini - zniżyła się do samej ziemi. - Witaj, Nutko. Draco poprosił mnie o przyjście, czy mogłabyś mnie wpuścić? - Oczywiście - odsunęła się z przejścia i ręką wskazała bym szedł dalej. - Dziękuje.Nie wiem czemu, ale zawsze jakoś lubiłem tę skrzatkę, miłe z niej stworzonko, no i znałem ją od małego. Pamiętam jak nie raz zabawiliśmy się z Draco trochę za bardzo, nigdy nas nie wydała. Od tego czasu mam do niej małą słabość, ale oczywiście nigdy bym się do tego nie przyznał. Wolnym krokiem zmierzałem w kierunku sypialni mojego przyjaciela. Minąłem salon, w których był niemałych rozmiarów kominek, czarna sofa i mały stolik do kawy. Swoje kroki skierowałem w prawo, gdzie powinna znajdować się sypialnia Dracona. Tyle lat już tu przychodzę, a nadal mylą mi się pokoje. Często wchodzę do sypialni gościnnej zamiast jego. - Draco, Draco… Dzisiaj jestem Twoim królem, ponieważ przyniosłem Ci pewien cudowny napój – po woli wyjrzałem zza drzwi i to co zobaczyłem, przerosło moje najśmielsze oczekiwania. W samych bokserkach, na łóżku, w domu mojego przyjaciela, siedział nie kto inny, jak sławny Chłopiec – Który – Przeżył. ...Obudziłem się, nie wiedząc nawet, która jest godzina. Chciałem otworzyć oczy, ale poskutkowało to tylko tym, że niemal jęknąłem z bólu. "Co ja wczoraj do cholery robiłem?". Zebrałem się w sobie i powoli rozchyliłem powieki. Wielki, ścienny zegar wskazywał 12 w południe. No i pięknie… Już nie mam po co iść do pracy. Lepiej dla mnie, gdy się tam w ogóle nie pojawię, od razu by mnie zabili. Trzeba będzie wymyśleć jakieś dobre kłamstewko, no bo jak to mówią: „Dobry bajer, połową sukcesu”. Zdjąłem z siebie srebrną pościel i próbowałam się przygotować, na wstanie z łóżka. Chwila, chwila… Ja nie mam srebrnej pościeli, ani wielkiego zegara ściennego w sypialni! Gdzie ja jestem i najważniejsze pytanie, co ja wczoraj robiłem i z kim?! Nagle drzwi do pokoju otwarły się, a ja z wrażenia usiadłem na łóżku. - Draco, Draco… Dzisiaj jestem Twoim królem, ponieważ przyniosłem Ci pewien cudowny napój. POTTER!? - C..co ty tutaj robisz? – zapytałem niepewnym głosem. - Raczej to moja kwestia. Co ty na Merlina robisz u Draco w mieszkaniu! - U jakiego Draco? - Draco Malfoya, a niby kogo innego? - Przecież on siedzi gdzież w Paryżu. - Raczej siedział. Błagam, tylko nie mów mi, że wy… razem - CO?! – przerwałem mu natychmiast – O czym ty człowieku mówisz, myślisz...CO?! – W sumie to nie byłem pewny, a raczej nie wiedziałem co się wczoraj działo, ale wątpię bym oddał się Malfoyowi po paru drinkach. - Ludzie! Co to są za krzyki nad ranem? – Do pokoju wszedł sam gospodarz domu, nigdy nie spodziewałem się, że zobaczę go w takim stanie! Rozwalone włosy, zaspana i skacowana twarz. To nie ten zawsze piękny arystokrata, którego kiedyś znałem, ale to znaczy, że on też pił, a to nie zapowiada niczego dobrego. - Draco, mój przyjacielu! Powiedz mi…Co tutaj robi nasz znajomy? - Kto? - Harry Potter we własnej osobie, na twoim łóżku, w twoim domu, w samej bieliźnie! - Aaa no siedzi, nie widzisz? Czasami dziwne pytania zadajesz, no ale cóż. Masz to o co prosiłem? - Mam, mam, ale wiesz, że nie można przyjmować tego na pusty żołądek. Idę na dół coś zrobić, a wy się ogarnijcie i zaraz zejdźcie. - Dobra, dobra mamusiu.Okej. Siedzę prawie goły w domu mojego wroga, nie wiem co tutaj robię i skąd się tutaj wziąłem, a z poprzedniej nocy pamiętam tylko tyle, że piłem u Bena, a potem przyszła jakaś natrętna dziennikarka, którą mój dobry kolega, wyrzucił za drzwi. - Dobra Potti, ubieraj się. - Czekaj! – ała… może lepiej nie będę już podnosić głosu. - Słucham Cię? - Co ja tutaj robię? - Och Potem Ci wszystko opowiem, a teraz zbieraj się, tam masz łazienkę do swojej dyspozycji, tylko nie naświń.No to nie pozostaje mi nic innego, jak umyć się i iść na dół wszystkiego się dowiedzieć. Wszedłem do łazienki, która była wprost cudowna! Co jak co, ale łazienka musi być u mnie na poziomie. Od razu dostrzegłem w rogu ogromną, marmurową wannę, która pomieściła by bez problemu ze trzy osoby. Odkręciłem kurki, a z nich trysnęła woda z dodatkiem płynu do kąpieli. Nie byłem dobry w odróżnianiu zapachów, ale na pewno głównym składnikiem były frezje, wszędzie rozpoznałbym ich zapach. Zanurzyłem się po uszy w ciepłej wodzie i poddałem się relaksującym zapachom, wodzie i ciszy. Wiedziałem, że nie może to potrwać zbyt długo, ale parę minut jeszcze nikogo nie zbawiło. Dobra, koniec tego dobrego. Wziąłem gąbkę do ręki, nalałem na nią płynu, który stał na brzegu wanny i zacząłem namydlać swoje ciało. Zapach był wprost oszałamiający, na pewno kosztował majątek. Z bólem serca, musiałem spłukać z siebie pianę i zabrać się za włosy. Gdy masowałem swoją głowę palcami w powietrzu unosił się delikatny zapach różanego ogrodu. Z przyjemnością zaciągnąłem się i rozkoszowałem nim w swoich nozdrzach. Merlinie… mógłbym już nigdy nie wychodzić z tej łazienki, ale jak mus to mus. Spłukałem z siebie całą pianę, wyszedłem z wanny, wytarłem ręcznikiem i ubrałem wczorajsze ubranie, które o dziwo nie śmierdziało alkoholem, a znów bukietem jakiś kwiatów… Ktoś je musiał wyprać i wyprasować, tylko pytanie kto? Ale w tej chwili było to najmniej ważne. W miarę możliwości uczesałem swoje czarne włosy, które od czasów szkolnych nic się nie zmieniły. Jedynie zgęstniały, co sprawiło tylko to, że jeszcze gorzej się układają, ale ja tam lubię swój artystyczny nieład na głowie. Kiedy w końcu wyglądałem w miarę jak człowiek, wyszedłem z łazienki, a w pokoju czekała na mnie mała skrzatka. - Panie Potter – skłoniła się niemalże do samej ziemi – panicz Malofy przysłał mnie, żebym zaprowadziła pana na śniadanie. - Ym… Dziękuję – Kompletnie nie wiedziałem co mam jej odpowiedzieć, bo sam nie posiadałem skrzata, Hermiona by mnie zabiła, więc po prostu za nią ruszyłem. Dom był ogromny, jeśli było się w nim pierwszy raz, bez problemu można by się było w nim zgubić. Schodziliśmy po krętych schodach, minęliśmy jakiś salon, jeden z wielu, jak przypuszczałem, i doszliśmy do jadalni, a przy stole siedział już mój komitet powitalny, czyli Zabini i Malofy, dziwne, że jeszcze Lucjusz nie wpadł, żeby mnie zobaczyć, ale kto ich tam wie. Zaraz pewnie wyskoczy z kominka i zrobi mi zdjęcie do Proroka z nagłówkiem: „Skacowany Potter u Malfoyów je śniadanko o dwunastej w południe!”. - Co tak stoisz? Myślisz, że zaraz jakiś reporter wyskoczy i zrobi Ci zdjęcie, czy jak? - Co? - Ja rozumiem, że masz kaca Potter, ale mógłbyś się wykazać większą elokwencją – zirytował się Malfoy. - Dobra Smoczku, zostaw go, siadaj Potter i jedz jak dają! - Dziękuje i smacznego – usiadłem przy jednym wolnym nakryciu. - To jak Ci smakuje moja jajecznica? - Wyborna – odpowiedziałem mu grzecznie. - Och wiem! Ale lubię jak się mnie chwali – cieszył się jak głupi. Resztę jedzenia spędziliśmy w niebyt komfortowej ciszy przez którą miałem wrażenie, że zaraz się udławię. W końcu, gdy wszystkie talerze były puste, odezwałem się. - Może kto mi wreszcie wyjaśnić co ja tutaj robię? - A po co wyjaśniać, jak są prostsze sposoby? Blaise, czyń honory. - Już się robi! – Zabini podał mi kielich, w którym był jakiś eliksir o niezbyt przyjemnym zapachu. - Co to jest? – zapytałem. - Eliksir na kaca, a co myślałeś? - I mam to wypić wierząc wam na słowo? - popatrzyłem na nich jak na największych debili. - Czy ty Potter nie możesz po porostu przyjąć pomocy? Daj to! - wyrwał mi dość brutalnie kielich z ręki i wypił połowę zawartości - Teraz wypijesz? - co prawda chciałem jeszcze powiedzieć, że może mieć gdzieś antidotum i potem je wypić, ale sam doszedłem do wniosku, że nic nie zyskają tym, że mnie zabiją. - Daj... - przechyliłem srebrne naczynie i wypiłem wszystko duszkiem. Smak nawet nie był taki zły. W sumie to był neutralny i co najważniejsze, nie powodował odruchów wymiotnych. Odstawiłem pusty już kielich i uśmiechnął się do siebie w uldze, że okropny ból głowy mi minął. Nie zdążyłem się tym szczęściem nawet nacieszyć, bo po chwili wszystkie wspomnienia uderzyły we mnie niespodziewanie. Ja, siedzę sam w barze, nagle przychodzi Malfoy. Oczywiście na początku miałem go gdzieś, ale im więcej procentów trafiło do mojego organizmu tym bardziej stałem się otwarty. Rozmawialiśmy w sumie o niczym, jak starzy dobrzy kumple. Było już po dwudziestej trzeciej kiedy Ben powiedział nam, że zamyka i musimy się zbierać, byłem nieźle wypity, więc Malfoy musiał mnie podtrzymywać, żebym się nie przewrócił. Teleportowaliśmy się do jego domu i chyba potem zasnąłem, bo już nic nie pamiętam… - Haha! – śmiał się Zabini – kocham ten wyraz twarzy u ludzi, kiedy wypiją eliksir i przypominają sobie poprzedni dzień haha - Wszystko super, ale to nie tłumaczy dlaczego byłem goły! - Och… Potter, nie goły, nie goły, tylko w bieliźnie. Ściągnąłem z Ciebie ubrania, żeby Nutka je wyprała i tyle. - Okej. Dziękuje za gościnę i tak dalej, ale muszę się zbierać, bo Ginny mnie zabije – skrzywiłem się. - Leć, leć! - Paaa, Potti! – pożegnał się Blaise, po czym wybuchnął śmiechem. Nigdy nie rozumiałem tego kolesia, ale mniejsza z nim. Jak tylko wyszedłem na dwór i przekroczyłem ogromną bramę Malfoy Manor, teleportowałem się do domu. Otwarłem cicho drzwi i skradałem się na palcach, jak nastolatki w amerykańskich filmach, kiedy wrócą do domu, po godzinie policyjnej. Nic to nie dało, bo Ginny stała w salonie i nerwowo przytupywała nogą. - Dzień dobry – uśmiechnąłem się miło. - Dzień dobry? Dzień dobry?!! Gdzieś ty był całą noc! Dzwoniłam do Rona i mówił, że po tym jak wyszedłeś o 17 z biura, nikt cię nie widział! Wiesz jak się zamartwiałam?! Mieli już po Ciebie wysłać patrol aurorów! - Sam przecież jestem aurorem… - powiedziałem pod nosem. - Gdzie byłeś? - U starego kumpla – taaa kłam, kłam, tylko dobrze. - U którego niby? - Nie znasz. Wyjechał zaraz po wojnie i teraz wrócił, spotkałem się z nim, trochę wypiliśmy no i wiesz… - Wypiliśmy? – Noo i po mnie. - Parę kremowych, ale nawet nie zauważlyliśmy, kiedy zrobiło się tak późno. Nie chciałem Cię budzić, więc zostałem u niego na noc. - Ojj dziękuje, że się tak o mnie troszczysz – Ten ton głosu, nie zwiastował niczego dobrego. - Widzisz? Przepraszam Ginny… - skruszyłem się. - Cokolwiek. Ja idę teraz do Miony, a ty rób co chcesz. – Wyszła trzaskając drzwiami. No to parę następnych dni zapowiadają się cudownie… Mam tylko nadzieję, że będą to ciche dni, bo ciągłych pretensji nie zniosę, a gdyby tego było mało w pracy czekał mnie o wiele większy problem w postaci pewnego Puchona i to wszystko za to, że uratowałem świat od zguby!
No to na dzisiaj tyle ;) Jeszcze raz bardzo dziękuje za wszystkie komentarze i mam nadzieję, że będziecie się nadal odzywać ^.^ Innych też zapraszam do ujawnienia się : >
No to na dzisiaj tyle ;) Jeszcze raz bardzo dziękuje za wszystkie komentarze i mam nadzieję, że będziecie się nadal odzywać ^.^ Innych też zapraszam do ujawnienia się : >
…
Co do poprzedniego rozdziału chodziło mi raczej o jakąś zemstę xDD
OdpowiedzUsuńOoooooOOOoooooo
Ruda sucz wkurwiona. Współczuję Potiemu ._.
Hahahahaha Kocham Zabiniego <33
Czekam na kolejny rozdział.
Dużo weny :*
Blaise najlepszy <33
OdpowiedzUsuńDziękuje pięknie za komentarz i tobie też weny, bo ja chcę ciąg dalszy :D
~Feniksa
Ubóstwiam Zabiniego ♥♥ Żałuję, że nie mogłam zobaczyć miny Harry'ego po wypiciu eliksiru xD To musiało być bezcenne haha xD
OdpowiedzUsuńZrób coś Ginny... niech ma wypadek... okropny... najlepiej śmiertelny... i wtedy wkroczy Draco w roli 'pocieszyciela' xDD
Nie mogę doczekać się kolejnego :D
Hahaha leżę i kwiczę :D Niestety nie mogę zabić Ginny, ponieważ ma ona bardzo ważną rolę w tym opku ._. Wątpię, że Wam się spodoba... Ja też jej nie lubię, ale ciii :P
UsuńA tak w ogóle już nawet do mnie na GG nie piszesz =,= Obrażam się
Ps. A tak serio cieszę się, że wreszcie dałaś znak życia, bo myślałam, że też mnie porzuciłaś ._. I jak zwykle wyznania miłości muszą być :*
~Feniksa przepełniona weną, która bije młotkiem po głowie ._.
Łeee, nie było sceny gwałtu na Potterze :< Wielka szkoda. Rozdział jak zawsze świetny ^.^ <3
OdpowiedzUsuńPink Beats
Hmm gwałt na Harrym dokonany przez Draco i Blaise xDD
UsuńDziękuje za komentarz :D Jeeejku wielbię Cię, że coś po sobie zostawiłaś :D ^.^
~Feniksa skacząca ze szczęścia
rozwaliłaś mnie, jestem twoją wierną fanką ^^
OdpowiedzUsuńJa Twoją też! I w ogóle kiedy nowy rozdział ja się pytam? xD
UsuńDuuużo weny kochana, bo chcę wiedzieć co dalej :D Ohoho skręca mnie *-*
~Feniksa
Huhu, nie mogłem się doczekać. Naprawdę. Siedziałem przez te parę dni i co chwilka praktycznie zaglądałem na Twojego bloga, by sprawdzić, czy czegoś przypadkiem nie dodałaś. No i w końcu jest! Nowy rozdzialik, cudowny, świetny, zajebisty i w ogóle. Pisz więcej i częściej <3
OdpowiedzUsuńMori.
Nie wiem kim jesteś, ale już Cię ubóstwiam i kocham! Myślałam, że ludzie już mają wywalone na moje pisanie, a tu proszę! :D
UsuńDziękuje Ci bardzo za taki miły komentarza ^.^ Aż mam chęć dalej pisać :D <3
~Napełniona weną, miłością do świata i szczęściem Feniksa :>
Tylko jedno słowo - zajebiste.
OdpowiedzUsuńBruzda
O boziu.. tyle pochwał :o Ja Was tak kocham za to, że wróciliście :D
UsuńZnowu czuję radość z pisania ^.^
~Uradowana Feniksa
Jak widać, moje "groźby" poskutkowały~
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
A.J.
Tiaa i to w ekspresowym tempie :P Ale dobrze się stało i dziękuje ^.^
OdpowiedzUsuń~Feniksa
Ubóstwiam twoje opowiadanie *_* ja chce jeszczeeeee ;) kiedy następny rozdział?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Obserwatorka
Postaram się by było jak najszybciej ;) Bardzo dziękuje za taki miły komentarz :*
Usuń~Naładowana weną Feniks :D